reklama  
 
  play  
Piątek, 19 Kwietnia w Radio Derf
 Playlista   Pomoc   Parametry Play
Bluesdelta
Play
Jazz
Play
Blues Standards
Play
Soul
Play
Bluesrock
Play
Polski blues
-=-=-=-=-=-                    FROM MEMPHIS TO NORFOLK – ZBIÓR ARTYKUŁÓW PRZEDSTAWIAJĄCYCH SYLWETKI WCZESNYCH BLUESMANÓW Z DELTY MISSISIPI, ZAPRASZAMY DO LEKTURY !!!                    -=-=-=-=-=-                    
  
NOWOŚĆ : The Brothers - March 10, 2020 Madison Square Garden (Live) (2021) 4 CD



NOWOŚĆ : Buddy Guy - [2022] - The Blues Don`t Lie



NOWOŚĆ : Buddy Guy - [2022] - The Blues Don`t Lie







Bluesdelta
  Aktualnie: "Josh White - Bluesman, Guitar Evangelist, F - Strange Fruit"
Jazz
  Aktualnie: "Marsalis, Wynton - Live At The House Of Tribes - What Is This Thing Called Love"
Blues Standards
  Aktualnie: "Albert Collins - Frozen Alive - Frosty"
Soul
  Aktualnie: "James Brown - Cold Sweat (Live) - I Can`t Stand Myself"
Bluesrock
  Aktualnie: "Tedeschi Trucks Band - Let Me Get By - Just As Strange"
Polski blues
  Aktualnie: "Mietek Blues Band - Tribute To The Blues - Caldonia"
 
  menu  
aktualności
artykuły
download
festiwale
forum
From Memphis to Norfolk
galeria
koncerty
kontakt
linki nadesłane
o Radio Derf
reklama w Radio Derf
reportaże i wywiady
transmisje live
 
  reklama  
 
  partnerzy  
 
  odwiedzający  
 Wizyty:
start: 2007-07-03
 [15018863]  Wizyt łącznie
 [43331]  Wizyt dzisiaj
 
  reklama  
 
  reklama  
 
  statystyki  
 [291]  Zarejestrowanych użytkowników
 [0]  Zalogowanych

 [650]  Aktualności

 [7]  Koncertów
 [0]  Nieopublikowanych
 [7]  Archiwalnych

 [93]  Galerii

 [18]  Linków

 [0]  Postów RD

 [55]  Reportaży/Relacji

 [3]  Forum

 [120]  Tematów forum

 [2449]  Postów forum
 
  artykuły  
<< (1 dokumentów/strona 1 z 1/dokumenty 1-1) >>
MISSISSIPPI HILL COUNTRY BLUES  
Autor: administrator, 2009-09-15 21:12:39
MISSISSIPPI HILL COUNTRY BLUES

by Bill Steber

Fife-and-drum


Na niepozornej farmie w wiejskiej okolicy północno-wschodniego Mississippi, pomiędzy Senatobią a Como, bije serce fife-and-drum, jednego z ostatnich i najlepiej wyczuwalnych nurtów muzycznych wywodzących się wprost z Afryki.
Afrykańska muzyka fife-and-drum od wieków stanowiła jądro kultury północno-wschodniego Mississippi i innych społeczności Południa, których korzenie sięgają czasów narodzin narodu. Dziś to 92-letni Otha Turner prowadzi ostatni z zespołów fife-and-drum w Mississippi. Turner uczy gry swoje wnuki, jest więc nadzieją, że przyszłe pokolenia nie pozwolą zaginąć jednej z najstarszych znanych form afro-amerykańskiej muzyki.

Otha Turner gra wciąż na wiejskich piknikach w rodzinnym Gravel Springs na własnoręcznie wykonanym flecie, towarzyszą mu młodzi krewniacy wybijający na bębnach afrykańskie rytmy. Mieszkańcy Gravel Springs tańczą, piją samogon i pogryzają kanapki z koźliną, jak czynili to już ich dziadowie.
Otha Turner, zwany przez przyjaciół Gabe, przewodzi zespołowi lokalnych muzyków fife-and-drum, liczącym dziś przeszło tuzin członków. Jak archanioł Gabriel, od którego pochodzi jego przezwisko, Otha dmie w swój instrument, przywracając wspomnienia dawnych wieków. Tańczący otaczają Othę rozedrganym kręgiem, wzywając “Dmij, Gabrielu!”, jednoczą się w hipnotycznym rytmie bębnów.

Abe “Cag” Young od ponad 65 lat akompaniuje na bębnie muzykom takim jak Otha Turner i Napoleon Strickland. Sam jest synem flecisty i perkusisty Lonniego Younga, który wraz z bratem Edem i kuzynem G.D prowadził popularny zespół fife-and-drum, przygrywający na piknikach. Ich muzykę nagrano w latach 50-tych dla Biblioteki Kongresu. Cag nauczył się gry we wczesnym dzieciństwie. “Zacząłem grę od bębnienia w zbiornik naszego starego Chevroleta – wspomina – miałem wtedy sześć, albo siedem lat”.

Afroamerykańska muzyka fife-and-drum wykazuje również powiązania z brytyjską i wczesną amerykańską muzyką wojskową. Służący Thomasa Jeffersona zorganizować miał niewielki zespół doboszy, którzy wspierać mieli wysiłki wojskowych podczas wojny o niepodległość. W rękach czarnoskórych niewolników i ich potomków sztywną i sformalizowaną muzykę wojskową wzbogacono afrykańską synkopacją i polirytmami, które po latach zaowocować miały jazzem i bluesem.
W czasach, kiedy gra na bębnach była surowo wzbroniona niewolnikom w obawie przed buntami, fife-and-drum była jedyną akceptowaną formą muzyczną dającą upust wrodzonej Afrykanom potrzebie rytmu. Towarzyszyła nawet armii Konfederacji podczas Wojny Secesyjnej.

Dziś fife-and-drum grana przez rodzinę Turnerów wciąż bliższa jest Afryce Zachodniej, niż patriotycznej muzyce Ameryki. Wrażenie pogłębia jeszcze krąg towarzyszących Turnerom tancerzy, poruszających w tańcu biodrami w sposób bliski plemiennym tańcom powszechnym w Afryce, na Haiti i w Indiach Zachodnich.

Bluesowa gitarzystka Jessie Mae Hemphill kontynuuje muzyczną tradycję Hill Country, idąc w ślady dziadka – Sida Hemphilla, ciotki Rosy Lee hill i reszty muzycznie uzdolnionej rodziny. Bluesowe artystki z rodziny Hemphillów, to rzadkość w zdominowanym przez mężczyzn środowisku muzycznym Mississippi. Bluesowe życie zbyt niebezpieczne było dla kobiet. Jessie Mae Hemphill dzielnie jednak radzi sobie w męskim świecie. “Moja matka nie rozstawała się z rewolwerem – wspomina Jessie Mae – była laleczką z gnatem za pazuchą, więc i ja nie jestem inna”.

Alan Lomax, który pierwszy nagrywał muzykę fife-and-drum, opisuje ją jako jedno z największych odkryć w swej długoletniej karierze. W wydanej w 1993 roku książce “Land Where the Blues Began”, Lomax pisze: “w ceremoniach voodoo, tancerze poruszają biodrami w rytm bębnów, opętani ekstatyczną muzyką. Nigdy bym się nie spodziewał, że spotkam ten afrykański zwyczaj wśród wzgórz Mississippi, zaledwie kilka mil na południe od Memphis”.

Zapytany o początki fife-and-drum, Otha Turner odpowiada “Kiedy powstała? Sam nie wiem. Mówią, że wieki temu w Afryce, że jest rodem zza oceanu. Tak właśnie mówią, ale ja tam nie wiem, jak jest, głowy sobie na tym nie łamię. Powiadają, że bębny mówią. Kiedy ktoś umiera i niosą go na cmentarz, wszyscy tu maszerują za trumną, bębniąc do wtóru. Bębny odprowadzają go aż do samego grobu.”

W północnym Mississippi, w hrabstawach Tate, Panola i Marshall, tradycyjnie fife-and-drum gra się na niedzielnych piknikach. Tuż po popołudniowych rozgrywkach baseballowych, zespoły fife-and-drum i czarne składy strunowe przygrywają do tańca aż do późnej nocy. Miejscowi przybywają z daleka, przyzywani dźwiękami bębnów.

Annie Faulkner z Abbeville wspomina swojego ojca, muzyka Lonniego Younga: “Kiedy tato zaczynał o zmierzchu bić w bęben, jego dźwięk niósł się daleko ponad polami i rzeką, słychać go było na wiele mil wokoło.”

Dr. Sylvester Oliver, etnomuzykolog z Rust College w pobliskim Holly Springs, uważa bębny za jeden z najistotniejszych elementów kultury muzycznej Hill Country. “Rozmawiałem z wieloma starszymi ludźmi, którzy wspominali, że nie zaczęliby pikniku, dopóki nie zabrzmiały bębny, uświęcając ziemię. Zawsze czekali, aż przybędą bębny i pobłogosławią mieszkańcom”.

Pikniki, jakie Otha Turner organizuje na swojej farmie pod koniec lata i wczesną jesienią stanowią pozostałość tej samej tradycji. Piknik rozpoczyna się zarżnięciem jednej lub kilku kóz, które od wczesnego ranka są pieczone nad ogniem i sprzedawane gościom w postaci sandwichy wraz z piwem i napojami chłodzącymi. O zmierzchu na farmę Othy zaczynają ściągać goście, wabieni dźwiękiem bębnów. Wieczór rozpoczyna “Shimmy She Wobble” (standard fife-and-drum, nazwany tak od tańca, który zwykle mu towarzyszy). Powoli podwórze się zapełnia, a nadejście gości wypłasza senne psy, kozy i kurczęta.

Otha Turner i jego przyjaciel Abron Jackson wypatroszyli rankiem kilka kóz. Gotowały się całe przedpołudnie w wielkim, czarnym kotle, a potem powoli opiekały na grillu. Wieczorem obłoży się nimi kanapki, sprzedawane gościom razem z grillowaną rybą i wieprzowiną i popijane całymi beczkami piwa. “Ludzie zawsze czekają na koźlinę, więc staram się trzymać dla nich parę kóz na tę okazję. Każdy, kto przyjdzie, woła o pieczoną kozę.” (dosł. Everybody always hollering goat – tytuł płyty Othy Turnera).

W młodości Otha potrafił grać bez chwili przerwy do białego rana, otoczony obłokami kurzu wzbijanymi przez tańczących gości. Dziś, w dziewięćdziesiątym roku życia, pozwala sobie na częste odpoczynki, a na scenie zastępują go przyjaciele - “Rule” Burnside, R.L. Boyce i Luther Dickinson. Od niedawna zaczął też zatrudniać DJ-a dla uciechy najmłodszych gości. Ale clou programu pozostają, jak dawniej bębny. Gdy ich rytm wzbiera, tancerze zaczynają wić się, poruszając biodrami i wyginając się ku ziemi, na wzór tańców plemiennych Afryki i Indii Zachodnich. Otha mawia, że tancerze karmią się nawzajem, przekazując sobie pozytywną energię. “Gdy gram, czuję że przepełnia mnie radość. Ludzi przepełnia radość. Chłop koło mnie wyskakuje na plac i zaczyna tańczyć. “Dalej!” woła do mnie, a mnie ponosi, czuję, że on i ja to jedność”.

Czterdziestoletnia córka Othy, Berniece Turner Pratcher, nadal gra na bębnach i wspomina pikniki z lat swojej młodości. “Kiedyś wszędzie wokół słyszało się bębny i flety, dziś pikniki wymierają, wraz z ludźmi , którzy na nie przychodzili. Mój tato jest już ostatnim, który wciąż je organizuje”.

Annie Faulkner również pamięta pikniki, na których przygrywała cała jej rodzina. “Ach, te pikniki to była dopiero zabawa. Ludzie tańczyli, aż kurz bił z podłogi. Stopy mieliśmy całe białe od kurzu”.

Otha Turner wykonuje swoje flety metodą znaną od stuleci. Ścina rzeczną trzcinę i pozwala jej wysychać przez kilka miesięcy. Potem tnie trzcinę na odcinki o długości półtorej stopy. Później zaznacza ołówkiem miejsca, gdzie układają się jego palce i wypala otwory rozgrzanym stalowym prętem. Powstały instrument, choć na pozór prymitywny, zdolny jest pod palcami utalentowanego muzyka wydawać i pełną gamę subtelnych dźwięków.

Otha uczył się gry obserwując lokalnych muzyków, jak John Bowden, który grywał na piknikach, kiedy Turner był nastolatkiem. “Ludzie tłoczyli się wokół i wołali “Zagraj John, zagraj. Szedłem o krok za nim, cholernik grał tak, że czapki z głów spadały”. Bowden ma 95 lat, jest najstarszym znanym flecistą w stanie i dawno już zrezygnował z grania, ale wciąż wspomina dawne dni. Turner swój pierwszy flet dostał od sąsiada R.E. Williamsa, gdy był jeszcze nastolatkiem. “Stał na podwórzu i karmił wieprzki, a potem wyciągnął z kieszeni flet i przygrywał spacerując między prosiętami. Mamo – zawołałem – słyszałem jak ten pan gra, mogę pójść do niego i posłuchać?” “Biegnij, mały, tylko wracaj szybko, żebym nie musiała po ciebie przychodzić” – odpowiedziała. Pobiegłem jak na skrzydłach do zagrody Williamsa. “Panie R.E.! – zawołałem – co to takiego, to na czym pan gra?” “To flet, synu”. Myślałem, że flet to jakaś rasa psa. “Panie R.E., poprosiłem, zrobi mi pan taki sam?” . “Jeśli będziesz pilnie się uczył i słuchał mamy, zrobię ci jeden” – zgodził się. Jakiś miesiąc później zawołał mnie i wręczył mi flet. “Masz tu swój flet, synu”. Nie posiadałem się z radości. “Ile pan za niego che?” zapytałem. “Nic synu, jest twój” – odparł. “Odwdzięczę się panu, panie R.E.!” obiecałem.

“Nie wiesz jak na nim grać” – uśmiechnął się. “To nic, będę próbował” . “To najlepsze, co mogłeś powiedzieć synu. Jeśli szczerze chcesz grać i nie przestaniesz ćwiczyć, nauczysz się gry. Ale jeśli nie spróbujesz, nigdy nie będziesz umiał”.

Kocia muzyka Othy denerwowała jego matkę, ćwiczył więc na podwórzu, a jego wysiłki wkrótce zaczęły owocować. “Nauczyłem się, jak wydobywać z fletu dźwięki. Grałem w każdej chwili wolnej od pracy, nawet kiedy wieczorami szliśmy w odwiedziny ćwiczyłem całą drogę. Sąsiedzi słyszeli dźwięki fletu i wołali do mnie “Hej, mały, to ty wczoraj po zmroku grałeś na flecie”. Jego reputacja sprawiła, że zaczęto zatrudniać go na piknikach i zabawach. Grywał dla Georga “Pump” Toney’a i Willa Edwardsa, którzy organizowali wyścigi konne i organizowali barbecue i tańce dla swoich gości.

String-bandy

Muzyce fife-and-drum często towarzyszyły w tych latach czarne string bandy – inna z formacji charakterystycznych dla Hill Country bluesa. Zespoły te grały ballady, reele i tradycyjne tematy akompaniując im na skrzypcach, mandolinie, banjo, kontrabasie i gitarze, w stylu uważanym dziś za wywodzący się z muzyki białych. Jak na ironię, banjo, jeden z podstawowych instrumentów w białej muzyce folk, wywodzi się prosto z Afryki.

Niewiele wiadomo o tych pierwszych string-bandach, pozostało po nich jedynie kilka nagrań, ale dr. Sylvester Oliver uważa, że na obszarze Hill Country wykształciła się oryginalna miejscowa odmiana muzyki, będąca mieszaniną kultur Appalachów i Delty Mississippi. Czarne string bandy hill country grały zarówno dla białych, jak i czarnych słuchaczy, występowały na piknikach, w kinach, na oficjalnych zgromadzeniach i prywatnych potańcówkach, dopóki w latach 20-tych i 30-tych ich obecności nie ograniczyły prawa Jima Crowa.

Prawdopodobnie najbardziej znanym z muzyków Hill Country był Sid Hemphill, urodzony w 1878, mistrz gry na dziewięciu instrumentach, znany w okolicy przede wszystkim jako znakomity skrzypek. Grę Hemphilla nagrywano dla Biblioteki Kongresu w 1942 i ponownie w 1959 roku. Zarejestrowano wówczas jego ballady, break-down i fife-and-drum – pełen przekrój XIX-wiecznej czarnej muzyki folk poprzedzającej pojawienie się bluesa. Najbardziej zadziwiające były utwory, jakie grał na “quills”, starożytnym instrumencie, nieznanym wcześniej w czarnej muzyce folk, używanym za to zdaniem Lomaxa, w Rumunii, starożytnej Grecji, Ameryce Południowej i wśród Pigmejów w Afryce.

Wnuczka Sida, sławna gitarzystka Hill Country bluesa, Jessie Mae Hemphill, pamięta czasy, kiedy muzyka country miała zdecydowanie ciemniejszy odcień. “Ci biali, którzy dziś grają na skrzypcach ‘Turkey in the Straw’, uczyli się u mojego dziadunia – opowiada – żaden biały zespół tak wtedy nie grał. Wszystko, co dziś tu grają, pochodzi wprost od mojego własnego dziadunia”.

Hill Country Blues

Tak jak blues Delty dał początek rock-and-rollowi, muzyka North Mississippi Hill Country poprzedza Delta bluesa. Dr. Oliver zauważa, że rytmy i drive muzyki fife-and-drum miały znaczący wpływ na rozwój bluesowej gitary Hill Country, a wiele wczesnych zespołów bluesowych grało na życzenie publiczności również repertuar fife-and-drum i string bandów.

Glenn Faulkner z Gravel Springs gra slidem na swym jednostrunowym “diddley bow”, przeciągając po strunie ostrzem scyzoryka. Ten prymitywny instrument, na jakim od wieków grały afroamerykańskie dzieci w Mississippi, jest amerykańską wersją podobnych instrumentów znanych i dziś w Afryce. Ich przodkiem jest łuk myśliwski trzymany w ustach, na którym wygrywano melodie od czasów kultur jaskiniowych (myśliwy grający na takim łuku odmalowany jest na ścianach jaskini Lascaux). Diddley bow był istotnym elementem w toku formowania się bluesa, to na nim właśnie młodzi muzycy uczyli się podstaw gry i techniki slide. Diddley bow często akompaniuje ludzkiemu głosowi lub go imituje, stanowiąc czysto afrykański wkład w muzykę Ameryki. Glenn Faulkner, posiadacz jedynego elektrycznego didlle bow w Mississippi, jest jednym z niewielu muzyków, którzy pozostali przy tym instrumencie. “Myślę, że powinienem trzymać się diddle bow – tłumaczy – wielu gra na gitarze, ale na diddle bow już prawie nikt. Myślę, że jestem ostatnim, który potrafi na nim grać”.

Najbardziej znanym gitarzystą definiującym styl Hill Country bluesa był Mississippi Fred McDowell, który począwszy od lat 60-tych, często opuszczał rodzinne Como, by grać na festiwalach, stając się skarbem bluesowego i folkowego rewiwalu. Oliver sądzi jednak, że to późny David “Junior” Kimbrough był ostatnim bastionem muzyki Hill Country z folkowej perspektywy. Po raz ostatni Kimbrough wystąpił wiosną 1997 roku, później stan zdrowia zmusił go do zejścia ze sceny. Zmarł w styczniu 1998. Kimbrough był innowatorem, który łączył tradycyjne elementy hill country bluesa (jednostajny, ekspresywny rytm i silny beat) ze swoimi własnymi eklektycznymi upodobaniami, tworząc muzykę, która na nowo zdefiniowała gitarę hill country.

Kimbrough, zmarły w 1998 roku, był w Marshall County człowiekiem-instytucją. Jego domowe party, a później juke-joint przy Highway 4, od końca lat 50-tych przyciągały rzesze czarnych mieszkańców Hill Country. Osobiście wykształcił, lub chociażby wpłynął, na większość muzyków bluesowych w Marshall County, włącznie z legendą rockabilly Charliem Feathersem, którego nauczył grać na gitarze. “Junior Kimbrough był jak magnes – wspomina Oliver – jego dom był miejscową akademią, przyciągał młodych i starych muzyków. Junior nie mówił wiele, pozwalał im na eksperymenty. Pozwalał im zachowywać indywidualność we wszystkim, czego ich uczył”.

Pojąć wszystko, co Junior umiał nie było wcale łatwo. Jego syn i długoletni perkusista Kinney Kimbrough wspomina: “Wiele czasu zabrało mi poznanie sposobu w jaki ojciec odczuwał muzykę. Grał równocześnie linię basu i rytm. Inne zespoły robią zamiany co sześć taktów, tato robił je co trzy, a innym razem co dziesięć, potem po jednym i znów po trzech. Musiałeś znać go jak własną kieszeń, żeby wyczuć co zamierza i móc mu towarzyszyć”.
Junior zaadaptował tradycję hill country do swoich własnych, oryginalnych kompozycji i stylu gry promieniującego na cały okręg. Podobnie jak fife-and-drum, muzykę Juniora cechował ten sam pulsujący, hipnotyczny rytm, porywający ludzi do tańca. Kiedy grał kawałki w rodzaju “All Night Long” czy “You Better Run” z powtarzalnymi gitarowymi riffami, utwór potrafił się przeciągać na pół godziny, a dziesiątki tancerzy porwanych muzyką wyginało się do rytmu w ciężkim od upału powietrzu jego wiejskiego juke-jointu. “Ludzie uwielbiali rytm jego muzyki – wspomina Kinney Kimbrough – porywał ich. To nasz miejscowy hill country funk blues”.

Junior Kimbrough, spoczywający dziś u boku swego brata na cmentarzu w Hudsonville, wychował cale generacje muzyków Mississipppi Hill Country, włączając w to swych synów Kinney’a i Davida, którzy kontynuują tradycje ojca. Jego klub wciąż pozostaje muzycznym centrum hrabstwa Marshall, ściągają tam zarówno miejscowi, jak i turyści z całego świata, zafascynowali muzyczną spuścizną Juniora. Co niedzielę odbywają się tam koncerty młodych muzyków z rodziny Kimbrougha i Burnside, nie pozwalających zaginać tradycji hill country bluesa. Mimo odejścia ojca, Kinney jak dawniej otwiera w niedzielne wieczory podwoje dla tłumów gości. Przybywają gromadnie, jak za życia Juniora. “Pozostawiłem nasz juke-joint otwarty, bo ludzie tak bardzo go kochają – tłumaczy Kinney – dzięki temu ludzie wciąż pozostają bliscy mojemu ojcu. Wielu uważa to miejsce za swoją ojczyznę, czuję się tu jak w domu, który przed laty opuścili”.

Muzyka Juniora żyje dzięki Kinney’owi i jego bratu Davidowi, który łączy gitarowy styl ojca z nowocześniejszymi wpływami, potrafi jednak grać “Juniora” jak nikt inny. “Dzięki niech będą Panu, że ja i David możemy grać muzykę naszego ojca. Dzięki temu nie zaginie”.

Przyjaciel i długoletni partner Juniora Kimbrougha, R.L. Burnside nadal gra w niedzielne wieczory w klubie, jeśli tylko nie pordróżuje z koncertami po Stanach, czy Europie, promując swoje płyty. Zarówno Kimbrough, jak i Burnside stali się w ostatnich latach bożyszczami hill country bluesa, czemu przysłużyły się świetne płyty wydane przez wytwórnię Fat Possum z Oxford w stanie Mississippi. Pierwszy album Kimbrougha wydany w Fat Possum “All Night Long”, wszedł do klasyki albumów bluesowych magazynu Rolling Stone. W 1996 roku Kimbrough towarzyszył w trasie gwiazdorowi punk-rocka Iggy Popowi. Burnside, który swoją pierwszą płytę wydał w 1967 roku w Arhoolie, odniósł jeszcze większy sukces, jednocząc wysiłki z post-punkowym rockerem Jonem Spencerem z Jon Spencer Blues Explosion i supportując koncerty zespołów takich jak Beastie Boys.

Podobnie, jak miało to miejsce w latach 60-tych, kiedy czarni bluesmani tacy jak Sonny Boy Williamson czy Muddy Waters zaczęli wystepować z brytyjskimi i amerykańskimi formacjami rockowymi, występy z popularnymi zespołami nie przyczyniły się może do stworzenia znaczącego muzycznego mariażu, ale uczyniły wiele dla wypromowania samych bluesmanów i ich muzyki. “Nie podobało mi się, kiedy pierwszy raz jej słuchałem – mówi Burnside o swojej ostatniej płycie wydanej w Fat Possum, zawierającej taneczne remiksy jego energetycznego, grungowego hill country bluesa – myślałem, że puszczą moje kawałki, tak jak je grałem, a oni je zremiksowali. Nie popieram tego. Ale dobrze się sprzedają”.

Muzyka Burnside, nacechowana tym samym silnym, powtarzalnym rytmem, który przenika gitarę hill country, odwołuje się do miejscowej tradycji i powojennego bluesa Johna Lee Hookera i Lightning Hopkinsa. Burnside uczył się gry na gitarze od muzyków hill country bluesa, takich jak Ranie Burnette, Son Hibler i Mississippi Fred McDowell, ale w młodości brał udział w wielu piknikach fife-and-drum. Zapytany, czy muzyka fife-and-drum wpłynęła na jego artystyczny rozwój, odpowiada: “Tak, tak myślę. Wielu ludzi sądzi, że blues brzmi jak fife-and-drum. Mówi się, że cały blues z tej właśnie muzyki się wywodzi”.

Jeśli muzyka Burnside, tak jak Juniora Kimbrougha, przetrwa, stanie się to za sprawą jego synów, zwłaszcza DeWayne’a Burnside’a, który gra w stylu najbliższym ojcu. A co z matką całej muzyki Hill Coutry, fife-and-drum? Kto podtrzyma wielowiekową tradycję, ożywi ducha bożka Pana i zainspiruje rzesze przyszłych perkusistów?
Mieszkańcy Gravel Springs pokładają nadzieje w utalentowanej wnuczce Othy, młodziutkiej, ośmioletniej Sharde, która na scenie zadebiutowała w wieku zaledwie pięciu lat i dziś jest atrakcją każdego pikniku. “Sharde będzie dobra – twierdzi Otha – musi tylko mieć kogoś, kto ją zachęci, kto będzie stał przy niej i nie pozwalał jej się lenić”.

Wieczorem na pikniku wszyscy czekają w napięciu na występ Sharde, kiedy zaczyna grać otaczają ją tłumy. Zaczyna od kilku pojedynczych nut, dając perkusistom znak, że jest gotowa. Kiedy odzywają się bębny wkracza z pewnością nietypową dla jej młodego wieku. Po zagraniu kilku fraz na flecie, Sharde rzuca się do tańca, a rozentuzjazmowany tłum dodaje jej animuszu okrzykami i brawami. Jej dziadek, Otha, trzyma się blisko, a uśmiech radości i dumy rozjaśnia jego poważną zwykle twarz. “Dawaj Sharde – woła – chwyć za flet!”. Z prymitywnego trzcinowego instrumentu płyną magiczne nuty, przebijając się przez wołania i pulsowanie bębnów wypełniające nocne powietrze. Uwaga wszystkich skupia się na niej, ale dziewczynka gra bez śladu tremy. Czuje koło siebie krzepiącą obecność dziadka.
Kiedy wygrywa ostatnie nuty, odrywa flet od ust, pozwalając wybrzmieć bębnom. Tłum zaczyna wiwatować. Ktoś podrywa dziewczynką nad ziemię. Dorośli klepią się po ramionach i śmieją “Z tej małej będą ludzie!”. Otha uśmiecha się pod wąsem, z dumą patrząc na wnuczkę. Jego spuścizna jest w dobrych rękach.

tłum. by ingeborg

1999, Bill Steber, na co dzień fotograf Nashville Tennessean, laureat wielu nagród, dokumentuje kulturę Południa i dzieje bluesa w Mississippi. Spod jego ręki wyszły wspaniałe fotografie muzyków, juke-jointów, zgromadzeń religijnych, życia na plantacjach bawełny i więziennych farmach. Fotografiom towarzyszą pełne wyrazu wywiady terenowe.

http://www.aliciapatterson.org
foto: by Bill Steber http://www.steberphoto.com
 [0] komentarzy    skomentuj  
<< (1 dokumentów/strona 1 z 1/dokumenty 1-1) >>
 
  kalendarium  
Dziś jest: 2024-04-19
96 lat temu...
1928.04.19. w Paryżu w grecko-żydowskiej rodzinie ur. się Alexis Korner, muzyk i wpływowy dziennikarz, główna postać brytyjskiej sceny lat 60-tych, ojciec brytyjskiego bluesa.

126 lat temu...
1898.04.19 w Georgii ur. się Peter Joe ''Doctor''Clayton, popularny w latach 30-tych wokalista bluesowy. Występował z Robert Lockwoodem i Sunnyland Slimem. Zm. 07.01.1947

82 lat temu...
1942.04.19 w Fatfield w Wielkiej Brytanii ur. się Alan Price, brytyjski klawiszowiec, jeden z założycieli kultowej grupy The Animals.
 
  reklama  
 
  szukaj  


[również w treści]
 
 
  logowanie  

Nie jesteś zalogowany/-a

login: 

hasło: 




Nie pamiętam hasła

Zarejestruj się

 
  reklama  
 
  najnowsze  
Powered by PHP, Copyright (c) 2007-2024 ..::bestyjek::..