reklama  
 
  play  
Wtorek, 23 Kwietnia w Radio Derf
 Playlista   Pomoc   Parametry Play
Bluesdelta
Play
Jazz
Play
Blues Standards
Play
Soul
Play
Bluesrock
Play
Polski blues
-=-=-=-=-=-                    FROM MEMPHIS TO NORFOLK – ZBIÓR ARTYKUŁÓW PRZEDSTAWIAJĄCYCH SYLWETKI WCZESNYCH BLUESMANÓW Z DELTY MISSISIPI, ZAPRASZAMY DO LEKTURY !!!                    -=-=-=-=-=-                    
  
NOWOŚĆ : The Brothers - March 10, 2020 Madison Square Garden (Live) (2021) 4 CD



NOWOŚĆ : Buddy Guy - [2022] - The Blues Don`t Lie



NOWOŚĆ : Buddy Guy - [2022] - The Blues Don`t Lie







Bluesdelta
  Aktualnie: "David ``Honeyboy`` Edwards - Delta Bluesman - You Got to Roll (Levee Camp Song)"
Jazz
  Aktualnie: "Chick Corea - The Musician (Live) - Mi Nina Lola"
Blues Standards
  Aktualnie: "Albert King - Red House - Problems"
Soul
  Aktualnie: "Carla Thomas - Live At The Bohemian Caverns - the dog"
Bluesrock
  Aktualnie: "John Mayer - Any Given Thursday - Disc 2 - Your Body Is A Wonderland"
Polski blues
  Aktualnie: "Adam Kulisz - Bluesletter - Jestem szalony"
 
  menu  
aktualności
artykuły
download
festiwale
forum
From Memphis to Norfolk
galeria
koncerty
kontakt
linki nadesłane
o Radio Derf
reklama w Radio Derf
reportaże i wywiady
transmisje live
 
  reklama  
 
  partnerzy  
 
  odwiedzający  
 Wizyty:
start: 2007-07-03
 [15024780]  Wizyt łącznie
 [49248]  Wizyt dzisiaj
 
  reklama  
 
  reklama  
 
  statystyki  
 [291]  Zarejestrowanych użytkowników
 [0]  Zalogowanych

 [650]  Aktualności

 [7]  Koncertów
 [0]  Nieopublikowanych
 [7]  Archiwalnych

 [93]  Galerii

 [18]  Linków

 [0]  Postów RD

 [55]  Reportaży/Relacji

 [3]  Forum

 [120]  Tematów forum

 [2449]  Postów forum
 
  artykuły  
<< (1 dokumentów/strona 1 z 1/dokumenty 1-1) >>
MISSISSIPPI BLUES TRAIL: TCHULA  
Autor: administrator, 2009-09-15 23:14:19
MISSISSIPPI BLUES TRAIL: TCHULA

by Junior Doughty

Tchula leży w miejscu, gdzie Highway 12 przecina Highway 49. Odwiedziłem to senne miasteczko, podążając tropami Elmore’a Jamesa i Hound Doga Taylora. Obaj grali tu często na przełomie lat 40-tych i 50-tych. W przededniu Wielkiej Migracji Tchula była kwitnącym miastem.
Za oknem przesuwają się widoki, jakie wiele lat temu oglądał Elmore James zdążając na występu do Tchula ze swego domu w New Port Church. Miasto leży na bagnistych równinach, wiele tu wód, a najbliższe wzgórze odległe jest o 150 mil. W porze powodzi aż tu sięgają fale Mississippi.
Przy wjeździe do miasta zatrzymuję się w przydrożnej knajpce, chroniąc się przez popołudniowym upałem. Przy sąsiednim stoliku kilku białych popija herbatę, rozmawiamy chwilę, rozkoszując się cieniem. Koło nas przystaje schludnie ubrany ciemnoskóry chłopak. Zagaduję go:

„Hej, jesteś stąd?”
“Tak, czemu pytasz?”
Wyjaśniam, że prowadzę badania i pytam “Są tu w okolicy jakieś juke-jointy?”
„Tak mamy jeden. Całkiem dobra knajpa. Nazywają ją „Hole in The Wall”. Leży na tyłach monopolowego”.
Proszę, czy nie pokazałby mi miasta. Zgadza się uprzejmie, jego leciwy Chevrolet lśni w słońcu jak lustro.
Ruszam w stronę mojego auta „Przejedźmy się moim Bluesmobilem”
„To nazywasz autem? Nie wsiądę do niego! - śmieje się chłopak przedstawiając mi się, jako John Winston, ale zajmuje miejsce przy moim boku - Boże co za grat”.
„I twój wyglądałby nie lepiej, gdybyś przejechał 340.000 mil i gonił cię zazdrosny mąż z kijem baseballowym”.
Przy głównej ulicy wznoszą się piętrowe sklepy, przed nami opustoszały plac, ni to rynek, ni parking, niedaleko przebiega linia kolejowa. Przed sklepami zdezelowane wozy, przy nich kilku starszych ciemnoskórych mężczyzn.
„John chce zamienić się ze mną na auta – zagaduję jednego z mężczyzn – sprawdza je właśnie”. John wybucha śmiechem i odgraża się „Kawalarz z ciebie bracie”. Przy wtórze śmiechów i gwizdów znajomych prowadzi mnie na tyły sklepu. „To właśnie nasza knajpa”. Przyglądam się reklamie nad frontowym wejściem. Ktoś wyśpiewuje za nami „Pretty boy! Pretty boy! Zróbcie mu zdjęcie ludzie!'', kto inny woła zaśmiewając się ''John the movie star! John the movie star! Będziesz w telewizji, bracie''.

Podchodzę do kumpla Johna i wyjaśniam z powagą “Dziś myślicie, że to zabawne. Zmienicie zdanie, kiedy John zacznie dostawać listy od dziewczyn z Francji. Cały świat będzie mógł oglądać jego zdjęcie”. Jeśli więc znacie jakąś Francuzkę, drodzy czytelnicy, albo sami nią przypadkiem jesteście, napiszcie do Johna. To dobry chłopak. Za dwadzieścia dolarów oprowadzi was po mieście. Mnie oprowadził za darmo, ale cóż, ja jechałam Bluesmobilem.
John nigdy nie słyszał o Elmorze Jamesie czy Hound Dogu Taylorze, nie ma więc pojęcia, gdzie dawniej grali. Jestem jednak pewny, że starzy ludzie sprzed sklepu o nich słyszeli. Miałem rację, dobrze ich pamiętają. Opowiadają mi o miejscu zwanym ''Midnight Grill.'' Kiedy jednak pytam, gdzie mogę znaleźć juke-joint, gubią się w zeznaniach. „Skręcić w lewo? Tak. W prawo? Tak. Blisko? Daleko?” Przywykli za dawnych dni dawać białemu odpowiedzi, jakie ten ich zdaniem pragnąłby usłyszeć. Przytakną wszystkiemu co powiem. Kilka metrów dalej spotykam starszego mężczyznę, który rozmawiał wcześniej z Johnem ''Midnight Grill? Pewnie, że wiem, gdzie to jest. Tam grali Elmore James, Howlin' Wolf i Hound Dog Taylor. Spłonął lata temu. Zostały po nim tylko gruzy. Jedź dwie albo trzy mile 49-tą. Zobaczysz fabrykę chemiczną a przy niej kilka przyczep mieszkalnych, przy pierwszej znajdziesz ruiny Mr. T's Place. Też spłonęło wiele lat temu. A kawałek dalej był kiedyś Midnight Grill”.

„Chadzałem tam kiedyś, pamiętasz? - dodaje jego kolega – z tyłu był potok”.

Tuż obok z otwartej ciężarówki ktoś sprzedaje pieczoną rybę. „Catfish – tłumaczą miejscowi – palce lizać”. Z tyłu siedzi na krześle tęgi, ciemnoskóry mężczyzna. Ma 54 lata i nazywa się Sam Sims. Uśmiecha się do mnie radośnie. Przed nim ruszt z butlą gazową, taki sam jak u mnie w Luizjanie, na ruszcie pieką się ryby. Na mój widok przyjaźnie wyciąga do mnie widelec z pieczoną rybą „Chce pan kawałek?”
„Dziękuję, dopiero co jadłem – odpowiadam grzecznie – wiem pan co, panie Sims, to najbardziej niezwykła restauracja, jaką widziałem!”.
„Cóż, facet z Sanepidu chciał żebym miał ocynkowany zlew. Tu go mam. Chciał bieżącej wody. Jest i woda” – wskazuje palcem czerwony blaszany pojemnik na lód, z którego zielony, gumowy wąż prowadzi wprost do zlewu. Kurek gdzieś przepadł, zamiast niego wąż zaciśnięty jest obcęgami. „Dobrze mi służą” – uśmiecha się właściciel. Do dachu przymocowana jest żółta lampa awaryjna. Sam włącza ją, delektując się migotaniem. „Chcieli, żebym ją miał, więc mam. Wszystko w zgodzie z prawem. Sam zobacz”.

“O tak, proszę pana - przytakuję z podziwem dla pomysłowości pana Simsa, a potem pytam – Jak długo prowadzi pan tą restaurację?”
„Piekę ryby już od dwudziestu pięciu lat. Wyżywiłem z tego rodzinę. Masz rodzinę?”
„O tak, sir, mam córkę”.
„Ja mam siedmioro dzieci, czworo już poza domem. I wiesz co jeszcze mam?”
„Nie, sir”
“Najlepsze, co mam to Bóg. Jest tu ze mną. Właśnie tu i teraz. Kiedy zaufałem Bogu, wskazał mi właściwą drogę. A ty ufasz Panu?”
„Ja... cóż...” – nie chcę zranić uczuć pana Simsa, nie chcę też kłamać.
“Powinieneś zaufać Panu”
“Tak, sir”
“Powinieneś dziękować mu, kiedy jest ci źle. I kiedy ci dobrze.”
“Tak, sir”
“Jesteś pewien, że nie chcesz ryby?”
“Eee... nie dziękuję”
“Dziękuj Bogu każdego dnia synu!. Każdego. Wołam do niego na klęczkach: Dzięki ci Panie! Dzięki!”

Żegnam się i wracam do auta. Stało w słońcu, jest gorące jak samo piekło. Ruszam drogą 49-tą do ruin juke-jointu. Niewiele zostało. W gęstym poszyciu sterczy parę betonowych bloków, przepchnięto je tu zapewne, kiedy poszerzano drogę. Z lękiem spoglądam pod nogi, grzechotniki lubią wylegiwać się w słońcu na kamieniach. A cóż to wyłania się z gąszczu? To krzyż. A obok dwa dalsze, prawie ukryte w zieleni. Ktoś wzniósł je tu w akcie religijnego uniesienia. Zaledwie o krok od Midnight Grill.

Przypomniałem sobie Sama Simsa modlącego się za mnie z paki swojej ciężarówki. Kolejny raz uderzyła mnie bliskość bluesa – tej diabelskiej muzyki – i głębokiej religijności. Może szczera modlitwa Sama ma sprowadzić mnie z fałszywej ścieżki, jaką podążam podążając tropami bluesa. Dla nas anropologów kultura ma wiele przejawów – religię/magię, język, system społeczny, system ekonomiczny, więzi społeczno-polityczne. Od lat obserwuję podobieństwa pomiędzy przeżywaniem uniesień religijnych i muzyki, a w szczególności muzyki bluesowej. Emocje są podobne. Religia i blues to jedno. Jeśli w naszej kulturze obecna będzie religia, obecny będzie i blues. To pocieszająca myśl.

Ruszam dalej Highway 49, nucąc słowa Elmora Jamesa: “The sky is crying. Look at the tears roll down the street”

tłum. i red. by_ingeborg

http://www.deltablues.net
 [0] komentarzy    skomentuj  
<< (1 dokumentów/strona 1 z 1/dokumenty 1-1) >>
 
  kalendarium  
Dziś jest: 2024-04-23
130 lat temu...
1894.04.23 w Anniston w Alabamie ur. się Cow Cow Davenport, jeden z największych pianistów wczesnego bluesa, jeden z twórców boogie woogie, autor sławnego ''Cow Cow Boogie''. Zmarł 03.12.1955 r.

40 lat temu...
1984.04.23 W Dallas zmarł William ''Red'' Garland, pianista i kompozytor jazzowy, członek kwintetu Milesa Davisa.

29 lat temu...
1995.04.23 w Luizjanie zmarł Lonesome Sundown wł. Cornelius Green, wokalista i gitarzysta bluesa i zydeco, muzyk Cliftona Cheniera i Excello Records. Miał 66 lat.
 
  reklama  
 
  szukaj  


[również w treści]
 
 
  logowanie  

Nie jesteś zalogowany/-a

login: 

hasło: 




Nie pamiętam hasła

Zarejestruj się

 
  reklama  
 
  najnowsze  
Powered by PHP, Copyright (c) 2007-2024 ..::bestyjek::..