Wizyty:
start: 2007-07-03
[15043096]
Wizyt łącznie
[67564]
Wizyt dzisiaj |
[291]
Zarejestrowanych użytkowników
[0]
Zalogowanych
[650]
Aktualności
[7]
Koncertów
[0]
Nieopublikowanych
[7]
Archiwalnych
[93]
Galerii
[18]
Linków
[0]
Postów RD
[55]
Reportaży/Relacji
[3]
Forum
[120]
Tematów forum
[2449]
Postów forum |
| |
<<
(1 dokumentów/strona 1 z 1/dokumenty 1-1)
>>
|
FISH FRY
Autor: administrator, 2009-09-15 23:17:43 |
FISH FRY
by Junior Doughty
Juke-jointy i honky-tonki w małych miasteczkach i na wsiach Delty mają wiele wspólnego – oba w niedzielne popołudnia roztaczają woń pieczonej ryby. Nie mówcie tego jednak białym rasistom, jeśli nie chcecie wywołać bójki. W dzieciństwie co niedziela zajadałem się rybą w honky-tonku nieopodal mojego domu. A jeśli coś zostawało – Dot, barmanka, pozwalała mi zabrać co nie co do domu.
“Dot the bartender is a friend of mine.
She feeds me catfish for free.
And she's quick with a joke and to the owner she spoke
So now there's blues on the jukebox for me.”
Niemal każdy juke-joint, czy honky-tonk Delty leży niedaleko od jakiegoś łowiska, a 99% gości łowi albo jada ryby. Za mojego dzieciństwa ryby trzymało się w pustej beczce po piwie koło drzwi baru. Kiedy tylko któremuś z sąsiadów zapełniła się zamrażarka, oznajmiał barmanowi: „Hej, moja chata jest pełna ryby, co byś powiedział na fish-fry w niedzielę?”. Na tę wieść każdy, komu brakuje miejsca w lodówce znosi do baru ryby. Juke-joint zapewnia kuchnię i wszystko, co trzeba do pieczenia, poza piwem. Na tym bowiem zarabia i to zarabia całkiem nieźle, bo każdy w Delcie wie, że jeśli nie popijesz ryby piwem, z pewnością się pochorujesz. Jak radzą sobie z tym pobożni baptyści? Cóż, słyszałem, że jeżdżą po czterdzieści mil, żeby pić piwo z dala od domu. Jankesi, którzy pokonują po dwieście mil, żeby przywieźć do domu dwie nędzne rybki, myślą pewnie – to niemożliwe, żeby te niezguły z Południa łapały aż tyle ryb. A jednak. Przysięgam, że w Mississippi jest tyle sumów, że nakarmiłoby się nimi głodujący kontynent. Kilka lat temu mój sąsiad złowił w sieć 350 kg ryb, było ich tak wiele, że nie zmieściły się w skrzyni pick-upa. Wciąż mam ich z 15 kilo w zamrażarce, nie licząc tuzina konwi marynowanej i solonej ryby. Tak, w Mississippi jada się wiele ryb.
Biali jedzą sumy, okonie i leszcze, czarni natomiast wszytko, co wpadnie w sieci. Za życia naszych rodziców, jeśli połów się nie udał czarna lub uboga biała rodzina nie miała co jeść. Wszystko, co pływa lądowało więc na patelni. Czarni jedli ryby, którymi gardzili biali – karpie, belony i pstrągi. Najpyszniejszą potrawą, jaką kiedykolwiek jadłem, były ‘gar-balls’ kawałki belony obtaczane w czarnym pieprzu i ziołach i smażone w głębokim oleju przez starszą czarna kobietę.
Ryby piecze się często na zewnątrz, nad gazowym palnikiem, chyba że na dworze jest nieznośnie gorąco, zawsze w żelaznym kotle. Używa się oleju, albo i smalcu, cokolwiek jest pod ręką, marynując ryby w musztardzie albo Lousiana Red Hot Sauce (od którego imię zaczerpnął Lousiana Red, przypis red.).Papierową brązową torbę wypełnią się kukurydzianą mąką, pieprzem i solą, a potem wrzuca do niej kawałki ryb i solidnie potrząsa. Jeśli ryby nie zje się od razu, całą torbę pakuje się do zamrażarki, gdzie może leżeć choćby i rok. Rybę je się z kukurydzianym chlebem, cebulą i piklami.
Tradycja fish-fry wywodzi się z czasów Indian. To oni nauczyli miejscowych łowić i piec ryby. W upale Delty ryba psuje się po godzinie lub dwóch, a pieczona w oleju pozostaje świeża przez cały tydzień. Nie tylko Indianie nie mieli lodówek, moim dziadkom prąd podłączono dopiero w 1947 roku, przedtem wystarczyć im musiała skrzynia z lodem. Do dziś rodzina T-Model Forda ma taką właśnie lodówkę – kiedy mogą pozwolić sobie na kupno bryły lodu, pakują ją do wykopanej za domem jamy wypełnionej trocinami. Wielu mieszkańców Delty, białych i czarnych tylko jedno pokolenie dzieli od biedy i braku prądu. Stąd tak żywa jest u nas tradycja fish-fry.
Jeszcze do niedawna, kiedy wróciło się z połowu, trzeba było jak najszybciej oczyścić, upiec i zjeść ryby. Zapraszało się więc całą rodzinę i przyjaciół i urządzało party. A potem przez kilka dni dojadało resztki z przyjęcia. Gdy się skończyły przychodziła pora znów zarzucić sieci.
W ZZ, moim ulubionym juke-joincie, spoglądam na wyłożone ryby. W tle słychać piosenkę Wilsona Picketta.
„Gdzieś ty je wszystkie nałapał?” pytam właściciela.
„O, sam ich nie łowiłem. Znajomy przyniósł mi karpie, kto inny sumy, a jeden biały pstrągi”
„Dali ci je? Tak po prostu?. Nie chcieli nic w zamian?”
„Nic zupełnie”
„A za ile ty je sprzedasz?”
„Za ile?! Będą darmo. Sam je darmo dostałem. Chcę, żeby ludzie dobrze się bawili i jedli do syta. Niech się weselą. I tyle. Nieważne, czy kto biały, czarny, czy zielony. Niech dobrze się bawi.”
tłum. i red. by_ingeborg
http://www.deltablues.net
Foto:University of Southern Mississippi
|
|
[0] komentarzy
skomentuj
|
Twój komentarz zostanie dodany po zaakceptowaniu przez moderatora
|
|
|
|
|
<<
(1 dokumentów/strona 1 z 1/dokumenty 1-1)
>>
|
| | |
Dziś jest: 2024-04-25 | 101 lat temu... | 1923.04.25 W Indianoli w stanie Missisipi ur. się Albert King, jeden z największych współczesnych gitarzystów bluesowych. Zmarł 21 listopada 1992 r. | | | |
| 106 lat temu... | 1918.04.25 W Newport w stanie Virginia urodziła się Ella Fitzgerald, jedna z największych śpiewaczek w historii jazzu. | | | | |
|