reklama  
 
  play  
Piątek, 26 Kwietnia w Radio Derf
 Playlista   Pomoc   Parametry Play
Bluesdelta
Play
Jazz
Play
Blues Standards
Play
Soul
Play
Bluesrock
Play
Polski blues
-=-=-=-=-=-                    FROM MEMPHIS TO NORFOLK – ZBIÓR ARTYKUŁÓW PRZEDSTAWIAJĄCYCH SYLWETKI WCZESNYCH BLUESMANÓW Z DELTY MISSISIPI, ZAPRASZAMY DO LEKTURY !!!                    -=-=-=-=-=-                    
  
NOWOŚĆ : The Brothers - March 10, 2020 Madison Square Garden (Live) (2021) 4 CD



NOWOŚĆ : Buddy Guy - [2022] - The Blues Don`t Lie



NOWOŚĆ : Buddy Guy - [2022] - The Blues Don`t Lie







Bluesdelta
  Aktualnie: "Rev. Gary Davis - Children Of Zion"
Jazz
  Aktualnie: "charles mingus - The Very Best Of Jazz - my jelly roll soul"
Blues Standards
  Aktualnie: "B.B. King - Blues Summit - Everybody`s Had the Blues (with Joe Louis Walker)"
Soul
  Aktualnie: "James Brown - Live At The Apollo 1968 (Disc2) - Please Please Please"
Bluesrock
  Aktualnie: "The Allman Brothers Band - Instant Live The Fox Box Set - Southbound"
Polski blues
  Aktualnie: "Dzem - Skazany Na Bluesa - Niewinni I Ja - Cz. I i II (Live)"
 
  menu  
aktualności
artykuły
download
festiwale
forum
From Memphis to Norfolk
galeria
koncerty
kontakt
linki nadesłane
o Radio Derf
reklama w Radio Derf
reportaże i wywiady
transmisje live
 
  reklama  
 
  partnerzy  
 
  odwiedzający  
 Wizyty:
start: 2007-07-03
 [15053191]  Wizyt łącznie
 [77659]  Wizyt dzisiaj
 
  reklama  
 
  reklama  
 
  statystyki  
 [291]  Zarejestrowanych użytkowników
 [0]  Zalogowanych

 [650]  Aktualności

 [7]  Koncertów
 [0]  Nieopublikowanych
 [7]  Archiwalnych

 [93]  Galerii

 [18]  Linków

 [0]  Postów RD

 [55]  Reportaży/Relacji

 [3]  Forum

 [120]  Tematów forum

 [2449]  Postów forum
 
  artykuły  
<< (1 dokumentów/strona 1 z 1/dokumenty 1-1) >>
BLUES BOY. THE LIVE OF B.B.KING cz.1  
Autor: administrator, 2009-11-22 16:40:02
BLUES BOY. THE LIVE OF B.B.KING cz.1

“Blues Boy” to barwna opowieść o życiu Króla Bluesa, świetne uzupełnienie jego autobiografii „Blues All Around Me”, wydana przez Univ. Press of Mississippi w 1998 roku. Książka Sebastiana Danchina nie tylko opowiada historię Kinga, od jego dzieciństwa po szczyty kariery, ale kreśli też poruszający obraz świata, w jakim B.B. King dorastał, w sposób rzetelny, daleki jednak od suchych, naukowych opracowań. Ilustrują ją żywe wspomnienia B.B. Kinga i jego przyjaciół i zdjęcia z lat jego młodości.

INDIANOLA, MISSISSIPPI. KORZENIE (1925-1946) cz.1

Co roku od końca lat 60-tych, Riley B. King odbywa muzyczną pielgrzymkę do bluesowych korzeni jego rodzinnego Missisippi, ku czci przyjaciela, Medgara Eversa, działacza Ruchu Praw Obywatelskich, zamordowanego w czerwcu 1963 roku. Te „Homecoming Tours”, które pozwalają B.B. Kingowi utrzymywać więź z rodzinną ziemią, prowadzą go rokrocznie do Indianoli, gdzie pracował jako młody człowiek. Choć urodził się na plantacji pomiędzy Itta Bena i Berclair, dwoma małymi osadami bliskimi Greenwood, King zawsze postrzegał Indianolę, jako swoje rodzinne miasto. Jego imieniem ochrzcił nawet jeden ze swoich albumów, wydany w 1970 roku „Indianola Mississippi Seeds”.

U progu XXI wieku, segregacja zniknęła z ulic tego sennego miasta, zamieszkałego dziś przez ledwie dziesięć tysięcy mieszkańców, ale biali i czarni nadal żyją w większości we własnych zamkniętych dzielnicach, choć władze czyniły wysiłki, by połączyć obie rasy w osiedlach w południowo-zachodniej części miasta. Z tych samych przyczyn, obie społeczności kultywują odmienne wartości, a B.B. King nie jest jedynym sławnym dzieckiem Indianoli – tu właśnie powstało w czerwcu 1954 osławione White Citizens’ Council, jedna z najbardziej jadowitych rasistowskich organizacji Stanów Zjednoczonych, powołana by zwalczać idee integracji w szkołach.

Dziś, międzynarodowe sukcesy uczyniły z B.B.Kinga lokalną gwiazdę, a jego doroczne wizyty są dla władz miejskich szansą na zatarcie śladów niechlubnej przeszłości. Poza swoimi dwoma oficjalnymi koncertami, B.B. King ma zwyczaj występować za darmo przed mieszkańcami ubogich dzielnic, w których spędził młodość. Można go ujrzeć w zaniedbanych salach, na których scenach stawiał pierwsze kroki, w ubogim klubie w czarnej dzielnicy Indianoli, z którym wiążę się wiele wspomnień, a nawet w Parchman Penitentiary, gdzie jego kuzyn Bukka White przesiedział dwa lata za użycie przemocy przy ściąganiu długu. Trudno jest wyrzucić z pamięci dwadzieścia lat wspomnień, zwłaszcza osobie takiej, jak B.B. King, który dumny jest ze swoich korzeni. Mississippi to dla niego pierwsza praca, pierwsza własna gitara, a nawet pierwsze doświadczenie seksualne z dojrzalszą od niego kobietą (miała wówczas dwadzieścia kilka lat, a B.B. trzynaście), której wręczył pięć dolarów, odkładanych tygodniami i które rozwiało wiele jego iluzji.

Ale Mississippi to przede wszystkim Nora Ella King, jego matka. Nora Ella nie urodziła się w Delcie. Jej rodzina przybyła z Kilmichael, liczącego pięćset dusz osiedla położonego w Mississippi Hill Country, na wschód od nadrzecznych równin. Na początku lat 20-tych Nora i jej krewni opuścili Kilmichael by szukać pracy na gęściej zaludnionych terenach Delty. W przeciwieństwie do tego, co zwykło się uważać, Delta to nie ujście Mississippi do Zatoki Meksykańskie, ale obszar położony trzysta mil w górę rzeki, na żyznej, aluwialnej równinie pomiędzy nurtami Mississippi i rzeki Yazoo, od Memphis do Vicksburga. Jej żyzne gleby, jedne z najbogatszych w USA były królestwem bawełny, niekwestionowanej władczyni lokalnej gospodarki. Jednocześnie – a te dwa fakty nie muszą pozostawać bez związku – było to też najbogatsze centrum muzyczne Północnej Ameryki.

Kiedy Nora i jej rodzina przybyli na plantację w pobliżu Itta Bena, wioski odległej o dziesięć mil od Greenwood, dziewczyna miała zaledwie piętnaście lat, nie stało to jednak na przeszkodzie by poznała i poślubiła kilka lat od siebie starszego Alberta Lee Kinga, miejscowego robotnika rolnego. Albert, ojciec B.B. Kinga był sierotą, wychowywał się u rodziny Love, oddzielony wcześniej od starszego brata Riley’a. Od najwcześniejszego dzieciństwa pracował w polu, by zarobić na utrzymanie, było więc naturalne, że jak najszybciej pragnął się usamodzielnić zakładając własną rodzinę. Po ślubie Nora i Albert zamieszkali razem w drewnianej chacie, na zachód od Itta Bena, trudniąc się jedynym dostępnym w tym rejonie dla Afroamerykanów zajęciem: pracą na plantacji.

Wiosną 1925 roku, kiedy Nora miała już prawie osiemnaście lat, zaszła w ciążę i 16 września urodziła swoje pierwsze dziecko. Na cześć zaginionego brata Alberta nadano mu imię Riley. Dodano do niego inicjał B. – co było na Południu powszechnym zwyczajem – prawdopodobnie by odróżnić go od stryja. Jak mówi sam B.B. – jego drugi inicjał nic kompletnie nie znaczy.

Aż do 1929 roku, poza narodzinami młodszego brata, który zmarł w niemowlęctwie – życie na plantacji toczyło się spokojnie, a mijające dni odmierzał dźwięk dzwonu, wzywającego co dzień o świcie do pracy. Riley miał cztery lata, kiedy jego matka nagle opuściła ojca – zwykła historia między dwojgiem młodych ludzi, którzy w momencie rozstania mieli niewiele ponad dwadzieścia lat. Nie chcąc pozostawać w Delcie i ryzykować gniewu właściciela plantacji, który tracił w jej osobie pracownicę, Nora Ella zdecydowała, że lepiej będzie zabrać syna i wrócić do Kilmichael, gdzie nadal mieszkała większa część jej rodziny. Przez kolejne pięć lat Riley’a wychowywały więc Nora i jej matka, Elnora Farr.

Sytuacja ta nie była niczym niezwykłym w stanach takich jak Mississippi, gdzie wciąż silne były wzorce matriarchalne, odziedziczone po czasach niewolnictwa. „Niewolnictwo powodowało niestabilność rodziny i małżeństwa – piszą historycy i socjologowie August Meier i Elliott Rudwick – małżeństwa niewolników nie były uznawane przez prawo, a handel niewolnikami druzgotał więzi rodzinne; wykorzystywanie niewolnic przez białych panów także niszczyła więzi między małżonkami”.

Jedną z najważniejszych krucjat podjętych przez kościoły afroamerykańskie po Emancypacji było zapobieganie rozpadowi rodzin, przez zachęcanie wiernych do budowania trwałych rodzin na wzór białych. Ale pięćdziesiąt lat po Wojnie Secesyjnej nawyki z czasów niewolnictwa wciąż jeszcze nie zanikały.

Głową rodziny Riley’a był teraz pradziadek, Pop Davidson, który przyszedł na świat w niewoli. B.B. King zapamiętał swojego antenata, jako dumnego, gniewnego, często pijanego starca, który narzucał swą wolę wymachując trzymanym w ręku rewolwerem. Każdemu kto zna łagodną i ugodową naturę B.B. Kinga trudno jest uwierzyć, że miał takiego przodka. Nawet dla samego Kinga jest jasne, że charakter odziedziczył po matce, Norze Elle, choć krótko mógł cieszyć się jej bliskością. Nora pracowała na odległej farmie, zmarła zresztą młodo na bliżej nieznaną chorobę. Latem 1935 roku, kiedy Riley nie miał jeszcze nawet dziesięciu lat, Nora powiadomiła matkę, że pragnie zobaczyć syna. Riley pojechał do niej do małej osady blisko French Camp, odległej jakieś piętnaście mil od Kilmichael. Nora Elle czuła, że traci siły i wzywała chłopca, by się z nim pożegnać.

Do dziś trudno B.B. Kingowi mówić o tym okresie, ale wydarzenia tych dni wyryły mu się na zawsze w pamięci. Przed śmiercią matka poleciła mu, by zawsze i we wszystkim, co robi postępował uczciwie i sprawiedliwie, nie oczekując za to nagrody. Ta właśnie zasada, wyryta w tragicznej chwili w pamięci małego chłopca, pozostaje do dziś podstawą jego stosunku do świata i ludzi. Wkrótce potem Nora Elle wydała ostatnie tchnienie. Utraciwszy już wcześniej brata, mały Riley po raz kolejny przeżywał śmierć bliskiej osoby. Trudno powiedzieć, czy właśnie to doświadczenie ukształtowało jego niezależną naturę, czy odziedziczył ją w genach, faktem jest natomiast, że przez całe swoje życie B.B. King zachowywał niezawisłość sądów.

Przeżycia dzieciństwa sprawiły, że zawsze głęboko pragnął ludzkiej akceptacji, sprawiły też, że jako dziecko poważnie się jaka, a w późniejszych latach wykazywał brak pewności siebie niezwykły u gwiazdy tej miary. Jak sam tłumaczy „Muzyka daje mi poczucie bezpieczeństwa. Kiedy grasz, czujesz się lubiany, kochany przez ludzi. To uczucie, którego brak jak sądzę tak bardzo mi doskwierał w dzieciństwie. Moja matka zmarła, kiedy miałem zaledwie dziewięć lat, a ojciec z nami nie mieszkał. Tak czy inaczej ogromnie brakowało mi owej bliskości i czułości, której jak sądzę, potrzeba każdemu dziecku, wyrosłem bez miłości i do dziś czuję jej brak. Kiedy śpiewam, a ludzie garną się do mnie, czuję jakby otaczała mnie rodzina. To właśnie uczucie towarzyszyło mi przez wszystkie lata mojej kariery”.

Po pogrzebie matki Riley pozostał w Kilmichael, gdzie mieszkał z babką. Elnora Farr pracowała jako robotnica rolna dla Hendersonów, rodziny białych farmerów. Jak uważa socjolog E. Franklin Frazier „sharecropperzy na Południu żyli i pracowali w systemie bliskim pańszczyźnie”. Zasady były proste: robotnicy rolni najmowali się do pracy u właścicieli ziemi, którzy przyznawali im drewnianą chatę i pole pod uprawę zakontraktowanej bawełny. Narzędzia i nawadnianie zapewniał właściciel, robotnicy odpowiadali zaś za kupno nawozów, uprawę i zbiory. Właściciel każdej większej plantacji bawełny prowadził w swojej posiadłości sklep dla robotników, zarządzany przez zaufanego pracownika, w którym robotnicy mogli na kredyt nabywać jedzenie, ubranie i olej do lamp i kuchenek.

Pod koniec sezonu wegetacyjnego, plony były dzielone między właściciela i wyrobnika, spłacano też rachunki. „Zależni od kredytu na który zmuszeni byli kupować, wszystko, co niezbędne do życia i pracujący pod ścisłym nadzorem, sharecropperzy mogli zatrzymać sobie mniej niż połowę zbiorów, od których odliczano jeszcze koszty umeblowania i zakupów.” Pisze Paul E. Mertz w „Encyklopedii kultury Południa”. Skromnych zbiorów starczało zwykle jedynie by spłacić długi w sklepie i cały proces zaczynał się na nowo. Zamiast czerpać korzyści ze swojej pracy, sharecropperzy całe swoje życie byli finansowo uzależnieni od właścicieli ziemi, chyba że zdecydowali się porzucić rolę. Trzeba jednak przyznać, że nie zawsze posiadacze byli tak surowi dla robotników, zwłaszcza w Mississippi Hill Country, gdzie farmy były mniejsze, a zbiory uboższe, niż w Delcie.

Pomiędzy dziewiątym a czternastym rokiem życia Riley King pracował wraz z babką na polach Edwayne’a Hendersona. W czasie żniw niezbędna była każda para rąk do pomocy i dzieciom nie udawało się uniknąć pracy w polu, ale podczas zimowych miesięcy, pomiędzy zbiorami a siewem, Hendersonowie pozwalali dzieciom chodzić do szkoły. B.B. King całą swą edukację zdobył w jednoklasowej szkółce w Elkhorn, działającej dzięki szczodrobliwości pastora i wiernych miejscowego kościoła baptystów, którzy kształcili tu dzieci. Jeden nauczyciel musiał zmagać się z setką dzieci w wieku od sześciu do czternastu lat. Człowiek ten, Luther Henson, wywarł znaczący wpływ na Riley’a Kinga. Wraz z naukami matki, wskazówki Hensona miały przyświecać Kingowi przez resztę jego życia.

Szkoła była uboga i Henson musiał się ograniczyć do tego, by jego podopieczni poznali podstawy czytania, pisania i rachunków. A jednak uczył ich także wiary w ludzką godność i dumy z tego, że są Afroamerykanami, jak bowiem człowiek, który nie szanuje sam siebie, może szanować drugich? W klasie Riley i jego koledzy słuchali co dzień opowieści o tych, którzy ucieleśniali osiągnięcia czarnej rasy – Louisie Armstrongu, Joe Louisie i Mary McLeod Bethune. Henson starał się także, by jego uczniowie stali się niezależni i przywykli sami troszczyć się o swoje sprawy, nie czekając na pomoc od innych. Dla Hensona drogą do zamożności było wydawać mniej, niż się zarabiało. Tą lekcję B.B. King, urodzony hazardzista dobrze zapamiętał. Całe swoje życie przestrzegać miał skrupulatnie doktryny Hensona.

B.B.King wspomina, że chodzenie do szkoły było jego ulubioną rozrywką, obok muzyki. Jego babka nie grała na żadnym instrumencie, ale dom jej siostry Jemimah krył dwa prawdziwe skarby: starą fisharmonię i fonograf, dzięki któremu poznał bluesa. „Była jedną z tych wesołych, młodych ciotek, która pozwalała mi słuchać swojego fonografu” wspomina King. Fisharmonia fascynowała młodego Riley’a, który uwielbiał przyglądać się, jak dorośli grając na niej przyciskają zawzięcie pedały, tak jak z fonografu Victrola, mógł z niej korzystać tak długo, jak długo dobrze się z nią obchodził. „Tak właśnie poznałem wszystkie te stare nagrania, z Blind Lemonem Jeffersonem na czele i nauczyłem się pierwszych akordów na organach”.

Ale blues towarzyszył Riley’owi nie tylko na nagraniach, rozbrzmiewał on także na okolicznych polach. „Pierwsze dźwięki bluesa, jakie zapamiętałem, usłyszałem na polu, podczas zbierania czy może pielenia bawełny. Śpiewał oracz przy pługu, śpiewał robotnik wznoszący motykę nad bruzdą. Nie dbali o kunsztowne słowa, śpiewali o tym, co czuli w sercu. Ich pieśń mogła zaczynać się choćby tak „Och, obudziłem się dziś o świtaniu, zanim wzeszło słońce”. Gdziekolwiek nie poszedłeś, otaczały cię pieśni.”

„Miałem i wuja – Jacka Bennetta. Wieczorami wychodził z domu w swoich sprawach, a wracając nocą z kart, czy zabawy śpiewał, co mu w duszy grało. Pamiętam, jak wracał nad ranem śpiewając „Jeśli nie wrócę rankiem do domu, będzie źle, oj źle”.

„Jego głos niósł się ponad rzeką i domami. Ludzie mówili wówczas „Słyszycie? To Jack wraca do domu”. Takie właśnie były pierwsze dźwięki, jakie zapamiętałem. Brzmią mi w uszach do dziś dnia. Kiedy dziś gram, albo śpiewam, napływają do mnie te same melodie, których słuchałem w dzieciństwie.

W poniedziałki i środy chodziliśmy od domu do domu śpiewając. W naszej okolicy nie było co ze sobą zrobić po pracy, a więc chętnie śpiewaliśmy, to sprawiało, że my dzieci, czuliśmy się sobie bliscy. Blues łączył nas tak, jak pragnęli to uczynić kościelni działacze... poczucie bliskości i wzajemnej więzi jest nieocenione, zwłaszcza, kiedy dzieci dorastają.”

Tłum. by ingeborg
 [0] komentarzy    skomentuj  
<< (1 dokumentów/strona 1 z 1/dokumenty 1-1) >>
 
  kalendarium  
Dziś jest: 2024-04-26
98 lat temu...
1926.04.26 W Blackville w Pd. Karolinie ur. się J.B. Hutto, jeden z największych gitarzystów elektrycznych chicagowskiego bluesa. Zmarł 12.06.1983 r.

40 lat temu...
1984.04.26 W Hollywood na Florydzie zmarł William ''Count'' Basie, lider jednego z najsławniejszych big-bandów w historii jazzu.
countbasie.com

138 lat temu...
1886.04.26 w Columbus w Georgii ur. się Ma Rainey (Gertrude Pridgett), jedna z największych wokalistek wczesnego bluesa i pierwszych czarnoskórych śpiewaczek, które podbiły amerykański rynek płytowy. Zm. 22.12.1939.

109 lat temu...
1915.04.26 we Frayser, MS, ur. się Johnny Shines, jeden z ostatnich gitarzystów Delty, mistrz Johnny'ego Wintera i Floyda Jonesa.
 
  reklama  
 
  szukaj  


[również w treści]
 
 
  logowanie  

Nie jesteś zalogowany/-a

login: 

hasło: 




Nie pamiętam hasła

Zarejestruj się

 
  reklama  
 
  najnowsze  
Powered by PHP, Copyright (c) 2007-2024 ..::bestyjek::..