reklama  
 
  play  
Piątek, 26 Kwietnia w Radio Derf
 Playlista   Pomoc   Parametry Play
Bluesdelta
Play
Jazz
Play
Blues Standards
Play
Soul
Play
Bluesrock
Play
Polski blues
-=-=-=-=-=-                    FROM MEMPHIS TO NORFOLK – ZBIÓR ARTYKUŁÓW PRZEDSTAWIAJĄCYCH SYLWETKI WCZESNYCH BLUESMANÓW Z DELTY MISSISIPI, ZAPRASZAMY DO LEKTURY !!!                    -=-=-=-=-=-                    
  
NOWOŚĆ : The Brothers - March 10, 2020 Madison Square Garden (Live) (2021) 4 CD



NOWOŚĆ : Buddy Guy - [2022] - The Blues Don`t Lie



NOWOŚĆ : Buddy Guy - [2022] - The Blues Don`t Lie







Bluesdelta
  Aktualnie: "Mississippi Fred McDowell - Amazing Grace - Back Back Train"
Jazz
  Aktualnie: "Wayne Shorter - All Seeing Eye - Genesis"
Blues Standards
  Aktualnie: "B.B. King - Blues Summit - I Pity the Fool (with Buddy Guy)"
Soul
  Aktualnie: "O.V. Wright - That`s How Strong My Love Is [UK-Import] - Medley: God Blessed Our Love/When a Man Loves a Woman/That`s How Stro"
Bluesrock
  Aktualnie: "Gregg Allman - Gregg Alllman Live - Back to Macon, GA - Don`t Keep Me Wonderin`"
Polski blues
  Aktualnie: "Queen Bee&Snake`s Blues Quartet - A - We Were Never Real"
 
  menu  
aktualności
artykuły
download
festiwale
forum
From Memphis to Norfolk
galeria
koncerty
kontakt
linki nadesłane
o Radio Derf
reklama w Radio Derf
reportaże i wywiady
transmisje live
 
  reklama  
 
  partnerzy  
 
  odwiedzający  
 Wizyty:
start: 2007-07-03
 [14984050]  Wizyt łącznie
 [8518]  Wizyt dzisiaj
 
  reklama  
 
  reklama  
 
  statystyki  
 [291]  Zarejestrowanych użytkowników
 [0]  Zalogowanych

 [650]  Aktualności

 [7]  Koncertów
 [0]  Nieopublikowanych
 [7]  Archiwalnych

 [93]  Galerii

 [18]  Linków

 [0]  Postów RD

 [55]  Reportaży/Relacji

 [3]  Forum

 [120]  Tematów forum

 [2449]  Postów forum
 
  artykuły  
<< (1 dokumentów/strona 1 z 1/dokumenty 1-1) >>
ROSCOE ROBINSON, Living Blues No 203, X/XI 2009  
Autor: administrator, 2009-12-20 00:17:07
ROSCOE ROBINSON, Living Blues No 203, X/XI 2009

Everything’ll Be All Right Anyway

by Lee Hildebrandt

Podobnie jak współcześni mu Sam Cooke, Lou Rawls, czy JohnnieTaylor, wielcy wokaliści chicagowskich kwartetów przełomu lat 40-tych i 50-tych, Roscoe Robinson wyrobił sobie markę w świecie muzyki gospel, a dopiero potem przerzucił się na świecki repertuar. W przeciwieństwie do swych przyjaciół nigdy jednak nie stał się gwiazdą R&B, choć „That’s Enough” – hit Robinsona z 1966 roku sugerował taką możliwość. Przez lata wokalista oscylował pomiędzy gospel a R&B, nie inaczej niż Little Richard i Al Green, których kariera jedynie na tym zyskała.

Dziś, w wieku 81 lat, jego głos nie wykazuje nadal oznak znużenia, a Roscoe sięga z równym powodzeniem po oba gatunki.
„Wciąż oddaję hołd naszemu stwórcy – opowiada Robinson telefonując do nas z Birmingham, jego bazy wypadowej przez minione cztery dekady – jestem wdzięczny naszemu Panu, że mój głos nie podupadł. Mimo mojego wieku zachowałem dawną skalę głosu, a mojemu wokalowi nic mu nie ubyło. Jedynie Panu mogę to zawdzięczać.”

„Powiem wam jedno – głos to narzędzie, jak każde inne. Jeśli się go nie używa, upadnie. Jeśli nie zaprzestaniesz śpiewać, jeśli trzymasz się przyrodzonej ci skali i nie starasz się kopiować cudzych brzmień, będziesz sprawny długie lata, to najważniejsze, co mogę wam doradzić.”
„Myślę, że to nasz Pan, tam w górze trzyma mnie w dobrej formie. Strzeże mnie. Ja tylko staram się dobrze przeżyć swoje życie. Jeśli uważasz na siebie, ufasz Bogu i w niego wierzysz, wszystko w końcu dobrze się ułoży”.

Silny, poruszający głos Robinsona służył mu dobrze przez 59 lat nagrywania. Zazwyczaj śpiewa pełnym słodyczy, sięgających także wyższych partii tenorem, choć potrafi także obniżać głos do głębokiego, poruszającego lamentu, kiedy repertuar tego od niego wymaga, jak czynił wtedy, gdy w 1960 przyszło mu zastąpić Archiego Browna w The Five Blind Boys Of Missisippi. Podczas swych występów z Blind Boys of Alabama i Blind Boys of Mississipppi, jak i z innymi kwartetami takimi jak Southern Sons czy Silver Quinetette, utalentowany śpiewak dzierżył wiodący wokal zarówno w partiach tenorowych, jak i barytonowych.
„Śpiewałem wszystkie partie poza basowymi, bo mój głos nie sięgał tak niskich rejestrów” – wspomina.

Robinson urodził się 22 maja 1928 roku w Dermott w stanie Arkansas. Jego ojciec wielebny A.W. Robinson, był pastorem w dwóch kongregacjach baptystów, w których Roscoe śpiewał jako chłopiec. „Kiedy dorastałem – opowiada Robinson – podziwiałem chóry gospel, takie jak Wings Over Jordan. Słuchałem ich nagrań w radio. Bardzo popularni byli w tych latach także Louis Armstrong i Mills Brothers. „Słuchałem Golden Gates i Jubilaires – dodaje – należeli oni do moich ulubionych wykonawców. Zachwycała mnie wówczas każda grupa, która potrafiła śpiewać bez akompaniamentu, budując wokalem pełne i brzmienie”.

Wielebny Robinson zmarł, kiedy Roscoe był jeszcze chłopcem. „Moja starsza siostra przeniosła się z Arkansas do Chicago – wspomina Roscoe – a potem zabrała mnie i naszą matkę do siebie. Zostałem w mieście osiem, może dziesięć lat zanim przeniosłem się do Gary.”

Robinson wstąpił do chicagowskiej National Quartet Convention, zarządzanej przez R.H. Harrisa i J.J. Farley’a z Soul Stirrers i brał udział w wielu występach wokalnych aranżowanych przez tą organizację w rejonie Chicago i Gary. Śpiewał krótko z Kelly Brothers, towarzyszył Samowi Cooke, którego spotkał w Small Farms w Indianie, w Highway Q.S’s.

„Sam występował w klubie – wspomina Robinson – słyszałem go wówczas po raz pierwszy w życiu. Ależ on śpiewał! Nie słyszałem jeszcze nikogo tak dobrego. Kiedy skończył podszedłem do niego i powiedziałem „Hej bracie, jesteś muzykiem, prawda?” „Tak jak i ty – odparł – słyszałem jak śpiewasz”. Tak właśnie się poznaliśmy. Wymieniliśmy adresy i telefony. Odtąd byliśmy sobie bardzo bliscy”. Robinson wspomina, że inspiracją i bodźcem do działania była dla niego muzyka Elmera Stallwortha z Flying Clouds z Detroit. „Dobry był z niego śpiewak” – przyznaje.

Około 1950 roku Robinson śpiewał z Southern Sons, kwartecie założonym w Jackson w Mississippi, w którego skład wchodził James Walker, a później w Dixie Hummingbirds. Pierwsze nagrania zarejestrował z tym właśnie zespołem w maju, nagrywając cztery utwory dla Trumpet Records w studio radia WRBC w Jackson. Trumpet wydał jedynie dwa utwory z tej sesji, nagrane bez udziału Roscoe. Na dwóch pozostałych Robinson grał główną rolę, a po jeden z nich – jego autorską aranżację „Peace In The Valley” Thomasa Dorsey’a, sięgnąć miał wkrótce z wielkim powodzeniem muzyk country, Red Foley. „Peace In The Valley” w jego wykonaniu stał się hitem. Matryca nagrania wraz z zarejestrowanym na drugiej stronie „Nearer My God To Thee” spłonęły w pożarze w Chicago, a sama płyta nigdy nie ujrzała światła dziennego. Nie zachowały się także testowe kopie, które wytwórnia podarowała członkom zespołu.

Występy Robinsona z Southern Sons przerwało jeszcze w tym samym roku wezwanie Wuja Sama. Podczas dwuletniej służby w armii talent wokalny uchronił Roscoe przed wysłaniem do Korei. Zamiast brać udział w walkach, Robinson stacjonował w Fort Benning w Georgii, gdzie prowadził wojskowy kwartet gospel i pracował jako kierowca. Ożenił się w pobliskim Columbus i po zakończeniu służby powrócił wraz z żoną i synem do Gary.

Małżeństwo nie przetrwało długo. „Moja żona pragnęła wrócić w rodzinne strony, a ja chciałem zostać w Gary, bo nie mogłem znieść rzeczy, jakie działy się wówczas na Południu – tłumaczy – nie chciałem znów znosić tego, przez co musiałem przechodzić w Columbus, lepiej mi się żyło w Gary”. Po rozstaniu z żoną, Robinson zabrał syna do Oakland w Kalifornii, gdzie mieszała jego starsza siostra. „Nie porwałem chłopca, zabrałem go po prostu ze sobą do Kalifornii – wspomina – a kiedy już tam dotarłem zacząłem śpiewać z Paramount Singers, kwartecie z San Fransisco, w którym działał m.in. Vance „Tiny” Powell, który później przerzucił się na bluesa i nagrał oryginalną wersję standardu „My Time After While”.

W końcu Robinson wrócił jednak do Gary, gdzie woził ciężarówką ryby i występował z Royal Quartet. Porzucił ich w 1956 roku. „Opuściłem kwartet, bo nie mieli ochoty na podróże i w ogóle niewiele robili, byli jednak najpopularniejszą grupą w Gary. Przyłączyłem się do Silver Quintette, ponieważ byli młodsi i wierzyłem, że więcej razem zdziałamy”. Silver Quintette nagrał sześć piosenek dla Vee-Jay, z których dwie ukazały się na singlu. Kwintet, w którego skład wchodził bas, Joe Henderson, znany później ze „Snap Your Fingers”, podróżował także jako Fairfield Four – już po rozwiązaniu pierwotnego zespołu. Fairfield Four prowadzili Sam McCrary i Willie Love, występujący także okazjonalnie z kwintetem.

Po opuszczeniu kwintetu na skutek finansowych nieporozumień, Roscoe przyłączył się do Jamesa Walkera, starego przyjaciela z Southern Sons. „Zadzwoniłem do Walkera – wspomina Robinson – śpiewał z Dixie Hummingbirds. Wspomniałem mu, co mi się przytrafiło, a on powiedział mi „Scoe, przyjedź i zamieszkaj ze mną w Philly”. Zostałem u niego jakiś czas, a potem znaleźliśmy mi mieszkanie. Zacząłem występować z Ernestem Jamesem, który śpiewał z Nightingales i miał grupę o nazwie Gospel J’s”.

Później zadzwonił Archie Brownlee, charyzmatyczny lider Five Blind Boys of Mississippi. “Archie od lat starał się mnie namówić na wspólne występy, ale nie chciałem. Bałem się ślepców – tłumaczy Robinson – Shorty [Adams], tenor, za każdym razem, kiedy się spotykaliśmy, łapał mnie i nie puszczał. Kawał był z niego chłopa, trzymał mnie i mawiał „Nie dam ci odejść bracie”. Nosił ciemne okulary, a ja śmiertelnie się go bałem. Archie zapraszał mnie wiele razy, ale ja wciąż odmawiałem.” „Tym razem Archie miał koncertować w Met w Philly. Przyszedłem do klubu a ktoś powiedział mi „Archie cię szuka. Kazał ci przekazać, że czeka na ciebie w Carlisle Hotel”. Wsiadłem w auto, pojechałem tam i znalazłem jego pokój. Powiedział mi „Hej, bracie, potrzebuję twojej pomocy”. „Jakiej pomocy?” zapytałem. „Chcę, żebyś z nami pojechał. Jestem chory.” Kiedy to usłyszałem, usiadłem i słuchałem. „Jeśli nie chcesz z nami zostać, bądź ze mną przynajmniej do czasu, aż pójdę do doktora i wydobrzeję”.

Brownlee kaszlał i pluł krwią. „Był ciężej chory, niż myślałem – wspomina Robinson – ciężej, niż sam myślał”. „Wyjechaliśmy z Philly do Apollo Theater, później na Florydę i do Luizjany. Daliśmy w Luizjanie koncert z wielebnym Hermanem Brownem. To tam Archie powiedział mi, że musi pójść do doktora. „Co z występami?” zapytałem. „Sam sobie z nimi poradzisz”. „Nie poradzę”. „Dasz sobie radę, dobrze to wiem. Jak myślisz, czemu przez wszystkie te noce siedziałem z tobą i dawałem ci wskazówki”. „Nie wiem, po co to robiłeś, ale nie poradzę sobie w prowadzeniem zespołu”. „Dasz radę” – tak właśnie mi powiedział. Poszedł do doktora, doktor go zbadał i powiedział, że musi zostać w szpitalu. Przysłał po mnie. „Przejmiesz zespół i poprowadzisz go, póki nie wyzdrowieję. Wiem, że sobie poradzisz.” Wahałem się, ale poprowadziłem skład. Graliśmy razem jakiś tydzień. Co wieczór dzwoniliśmy do Archiego do szpitala. Pamiętam, jak jednego wieczoru zastałem Lloyda Woodarda trzęsącego się i płaczącego przy telefonie. Spytałem co się stało. „Archie nie żyje” – oparł.

Robinsonowi nie łatwo było wejść w rolę Archiego. „Trwało chyba rok, zanim się we wszystkim połapałem. Publiczność przyjęła mnie jednak z otwartymi ramionami, kiedy tylko usłyszała jak śpiewam. Po odejściu Archiego muzycy z którymi podróżowaliśmy nie chcieli nas jednak zaakceptować. Dla nich Blind Boys of Mississippi przestali istnieć wraz ze śmiercią Archiego. Nasze występy odwoływano, a jeśli pozwalano nam wystąpić, musieliśmy to robić na własne ryzyko, licząc na hojność widzów. Ludzie jednak gorąco nas przyjmowali i hojnie nam płacili.

Najpoważniejszym problemem Robinsona i Blind Boysów był jednak Don Robey, promotor z Houston, właściciel wytwórni Peacock dla której grupa nagrywała w latach 1950-1956 i ponownie w 1959 roku. „Nasz kontrakt wygasł – wyjaśnia Robinson – poszliśmy jednak do Robey’a prosić go o pieniądze na auto. Wybrałem się do niego razem z Lloydem. Potrzebny nam był pilnie samochód i porządne uniformy.

„Krótko przed śmiercią, Archie wspominał, że ma zamiar przenieść się do Sama Cooke’s [prawdopodobnie mowa o wytwórni SAR Cooke’a o J.W. Alexandra]. Kiedy poszliśmy do Robey’a odmówił nam pomocy. „Nie wiem, jak możesz nam to robić, po tych wszystkich płytach jakie dla ciebie nagraliśmy, nieźle na nich zarobiłeś.” Nie prosiliśmy o wiele, ale nie dał nam grosza. Lloyd Woodard powiedział więc nam „Chłopaki, nie ma co. Idziemy do Leonarda Chessa”. Poznałem kiedyś Leonarda przez znajomych bluesman ów. Ja i Shorty poszliśmy do niego. Tego samego dnia był też u niego Roebuck Staples ze swoimi Staples Singers. Leonard przyjął nas i kazał przyjść jutro „Zobaczymy w Philem, co możemy dla was zrobić.” Następnego dnia dał nam pieniądze na samochód i ubrania, więc podpisaliśmy z nim kontrakt”.

Pomiędzy grudniem 1960 a styczniem 1961, Blind Boys nagrali longplaya dla wytwórni Chess Checker. Robinson śpiewał na nim główne partie w ośmiu z dziesięciu kawałków.

Robey wpadł w furię i zażądał by wytoczyć Chessowi proces. Wg Robinsona naciskał by zespół podpisał z nim kontrakt z wsteczną datą, by wykorzystać go w sądzie przeciw Leonardowi. W przypadku wygranej obiecywał podzielić się z Blind Boys odszkodowaniem. „Powiedziałem mu – wspomina Robinson – że nie przyłożę do tego ręki. Tak nie będziemy zarabiać To samo rzekł mu Bobby Jackson, nasz gitarzysta. Oświadczyłem Robey’owi, że to ja negocjowałem kontrakt z Chessem. O mało mnie nie zabił”. Robey znany był z grożenia artystom. „Mi także groził – przyznaje Robinson – zapowiedział, żebym lepiej nigdy więcej nie pokazywał się w Teksasie”.

Tak właśnie Robey stracił okazję, by Blind Boys wrócili pod skrzydła Peacocka. Stracił wiele, bo w następnym roku grupa nagrać miała największe hity w swojej karierze, włącznie ze sławnym „Sending Up My Timber, Lord”, „Lord You’ve Been So Good To Me” i „The Tide of Life”, wszystkie z udziałem Robinsona.

Rosnący zatarg z Robey’em zmusił jednak Robinsona, Abramsa i Jacksona do sformowania nowej grupy zwanej Roscoe Robinson i Blind Boys of Ohio. Około 1964 roku grupa nagrała singiel dla Constelation z Chicago, ale zdaniem Robinsona, gniew Robey’a położył się cieniem na ich karierze. „Robey robił mi złą prasę, opowiadając ludziom, że trzymam z białymi i zdradziłem własną rasę. Ludzie odwrócili się ode mnie i nie chcieli puszczać mojej muzyki, nie miałem czego szukać w gospel. Nie miałem wyboru, musiałem odejść i zająć się R&B.

Pierwsze świeckie nagranie muzyka „What Makes A Man Do Wrong” nagrane w 1965 roku w Nowym Jorku w wytwórni Tuff Abnera Spectora nie wzbudziło wielkiego entuzjazmu. Robinson otworzył więc własne wydawnictwo – Gerri Records, wynajmując studio od Chessa i z pomocą przyjaciół – pianisty i producenta Sonny’ego Thompsona, inżyniera Blly’ego Davisa i zespołu – basisty Louisa Satterfielda, perkusisty Maurice’a White’a i chórku z Minnie Riperton na czele, nagrał inspirowany gospel, niespieszny, taneczny numer „That’s Enough”. Na drugiej stronie singla znalazła się bluesowa ballada „One More Time”, odwołująca się muzyki Bobbiego Blanda i jego orkiestry.

Wydany w nowojorskim Scepter Records singiel „That’s Enough” latem 1966 wspiął się niespodziewanie na siódme miejsce listy przebojów Billboardu. Posypały się zaproszenia na koncerty. Roscoe otwierał występy Patti Labelle i the Bluebells, Tempations, Arthura Conley’a, Eddiego Floyda, Johniego Taylora i Slima Harpo, dał też serię koncertów w Howard Theater w Waszyngtonie. „Po raz pierwszy byłem na swoim – wspomina Roscoe – posłałem po Phila Wrighta i Sonny’ego Thompsona, żeby przyjechali do mnie do Waszyngtonu. „Dobrze śpiewasz – powiedzieli mi – ale nie możesz stać na scenie jak kołek. Spróbuj zatańczyć, ściągnąć marynarkę, rób coś, żeby ludziom się spodobało”. Kiedy zrobiłem jak mówili, zebrałem owacje na stojąco, a ludzie próbowali wedrzeć się na scenę.”

Choć Robinson wydał jeszcze niejeden singiel dla Wand, Sound Stage 7, Atlantic, Fame i Paula, żaden z nich nie odniósł już takiego sukcesu. Roscoe wini siebie za ten brak sukcesów.
„Boli mnie, że nigdy nie miałem porządnego managera – tłumaczy – Nie można równocześnie śpiewać, pisać piosenek, produkować i do tego jeszcze próbować być swoim własnym managerem, tak się nie da. Manager to ktoś, kto się o ciebie troszczy, chroni cię i dba o twoje interesy. Nie wypada mówić o sobie, jak wspaniale się śpiewa, jakim to jest się świetnym artystą. Ktoś musi robić to za nas. Ja kogoś takiego nigdy nie miałem. I sami widzicie, jak wyszło”.

Wpływowy DJ John Richbourgh, którego wieczorne audycje nadawane pod pseudonimem John R na falach potężnej rozgłośni WLAC z Nashville popularne były na całym Południu i Środkowym Zachodzie, polecił Robinsona w 1967 roku Fredowi Fosterowi z wytwórni Sound Stage 7. Roscoe nagrał tam przez następne dwa lata sześć kolejnych singli. Nagrane w Chips Moman’s American Group Productions w Memphis z towarzyszeniem gitarzystów Bobby’ego Womacka i Reggiego Younga, a później w Nashville z przyszłym basistą Jimiego Hendrixa, Billy’m Coxem, single nadawane były we WLAC, ale niemal nigdzie więcej.

„John R powiedział mi, że lubi moją muzykę i słyszał, że jestem niezłym producentem – wspomina Robinson – zapytał, czy nie przyjechałbym i nie pomógłbym mu w nagraniach. Miał nagrywać Joego Simona, Roscoe Sheltona i innych. Zatrudnił mnie jako muzyka, ale większość czasu spędzałem pracując z innymi muzykami. Pracowałem z Joe Simonem, kiedy nagrywał w Nashville, pomagałem mu w pisaniu tekstów i rozmaitych innych sprawach. John R płacił mi za to ekstra, nie musiałem więc martwić się o pieniądze. Wynajął mi miłe mieszkanie w Metro Manor Apartments w Nashville. Przestałem się zamartwiać, że nie wydałem hitu”.

Choć oficjalnie producentem był John R, według Robinsona nie zaglądał on wcale do studia. „Chips i Bobby Womack uważali, żebym nie zgubił rytmu, śpiewałem melodię tak, jak czułem, a później chłopcy ją aranżowali”.

Około 1969 roku Robinson przeniósł się do Birmingham. „Mieszkając tu – wyjaśnia – mogłem pracować w Georgii, Florydzie, Mississippi, Arkansas, Tennessee i Alabamie”. Reaktywował własną wytwórnię Gerri i wydał kilka singli, z których jeden, wersja „Oo We Baby, I Love You” Freda Hughesa (z sekcją rytmiczną Johna Freda & His Playboy Band) została wydana przez Atlantic i wspięła się na 42-gie miejsce listy przebojów R&B Billboardu. Wokalista nagrywał także w studio Sound of Birmingham Neala Hemphilla. Dwa wcześniej niewydane utwory zarejestrowane podczas tych sesji ukazały się po latach na krążku „The Birmingham Sound: The Sound of Neal Hemphill, Vol. I” wydanym w 2006 roku przez Rabbit Factory. Sukces płyty zaowocował zaproszeniem Roscoe na występy w Southpaw w Brooklynie, gdzie Robinsonowi akompaniowali faworycie retro-soulu: Eli „Paperboy” Reed i True Lovers.

Kolejny kontrakt Robinson podpisał z wytwórnią Stana Lewisa w Shreveport. W Paula Records ukazało się w latach 1971-73 sześć singli Robinsona. Część z nich nagrano na miejscu w Shreveport, inne w Chicago z udziałem producenta Casha McCalla, a ostatni, balladę „Trust Me” w Birmingham z braćmi Bobby’m i Cecilem Womackami na gitarach.

W 1973 roku Roscoe powrócił do gospel, wydając w Paula album „He Still Lives In Me”. Po nim ukazały się „Time To Live” (1977, Gospel Roots), „High On Jesus” (1983, Savoy) i „The Gospel Stroll” (2005, Gerri). Występował także w latach 80-tych z The Five Blind Boys Of Alabama” i pojawił się na „I’m A Soldier In The Army Of The Lord”, wyprodukowanym w Filadelfii w 1983 roku przez Kenny’ego Gamble i Leona Huffa i wydanym pierwotnie w Peace International oraz na „Thank You For Caring For Me” (Messiah, 1987). Kolekcję jego nagrań dla Sound Stage 7, „Why Must It End” wznowiło właśnie brytyjskie wydawnictwo Soulscape.

„Gospel jest częścią mnie – tłumaczy – próbuję czasem od niego uciec, ale to daremne. Mój ojciec był kaznodzieją, religia mnie ukształtowała. Taki wyrosłem i taki pozostanę”. Nagrania R&B Robinsona zebrano w 1998 roku na płycie „Roads And Rails”, wydanej ponownie sześć lat później w Sound Mindz jako „So Called Friends”. Muzyk kończy właśnie pracę nad albumami gospel i R&B.

Zapytany o to, jak godzi śpiewanie gospel z R&B odpowiada „To moja praca. Powiedziałem pastorowi, że śpiewam jedynie o tym, co on sam powiedziałby swojej żonie, gdyby go porzuciła, albo o tym, co poczułby będąc kawalerem na widok ładnej dziewczyny. Mówię po prostu „I love you, I need you, I want you”. Mówię to poprzez R&B. Pan przykazał, by chwalić jego dary. Nie czuję się winny, kiedy je wielbię w moich piosenkach. Powiedzcie, czy to nie wszystko jedno o czym śpiewam? Nie liczy się to, o czym śpiewam, ale to jak żyję, Jeśli będę żył w grzechu, nie zobaczę Perłowych Wrót.”

tłum. by_ingeborg

http://www.livingblues.com
 [0] komentarzy    skomentuj  
<< (1 dokumentów/strona 1 z 1/dokumenty 1-1) >>
 
  kalendarium  
Dziś jest: 2024-04-26
98 lat temu...
1926.04.26 W Blackville w Pd. Karolinie ur. się J.B. Hutto, jeden z największych gitarzystów elektrycznych chicagowskiego bluesa. Zmarł 12.06.1983 r.

40 lat temu...
1984.04.26 W Hollywood na Florydzie zmarł William ''Count'' Basie, lider jednego z najsławniejszych big-bandów w historii jazzu.
countbasie.com

138 lat temu...
1886.04.26 w Columbus w Georgii ur. się Ma Rainey (Gertrude Pridgett), jedna z największych wokalistek wczesnego bluesa i pierwszych czarnoskórych śpiewaczek, które podbiły amerykański rynek płytowy. Zm. 22.12.1939.

109 lat temu...
1915.04.26 we Frayser, MS, ur. się Johnny Shines, jeden z ostatnich gitarzystów Delty, mistrz Johnny'ego Wintera i Floyda Jonesa.
 
  reklama  
 
  szukaj  


[również w treści]
 
 
  logowanie  

Nie jesteś zalogowany/-a

login: 

hasło: 




Nie pamiętam hasła

Zarejestruj się

 
  reklama  
 
  najnowsze  
Powered by PHP, Copyright (c) 2007-2024 ..::bestyjek::..