reklama  
 
  play  
Piątek, 26 Kwietnia w Radio Derf
 Playlista   Pomoc   Parametry Play
Bluesdelta
Play
Jazz
Play
Blues Standards
Play
Soul
Play
Bluesrock
Play
Polski blues
-=-=-=-=-=-                    FROM MEMPHIS TO NORFOLK – ZBIÓR ARTYKUŁÓW PRZEDSTAWIAJĄCYCH SYLWETKI WCZESNYCH BLUESMANÓW Z DELTY MISSISIPI, ZAPRASZAMY DO LEKTURY !!!                    -=-=-=-=-=-                    
  
NOWOŚĆ : The Brothers - March 10, 2020 Madison Square Garden (Live) (2021) 4 CD



NOWOŚĆ : Buddy Guy - [2022] - The Blues Don`t Lie



NOWOŚĆ : Buddy Guy - [2022] - The Blues Don`t Lie







Bluesdelta
  Aktualnie: "Big Joe Williams - Baby Please Don`t Go - Wild Cow Blues"
Jazz
  Aktualnie: "Burton, Corea, Metheny, Haynes, Holland - Like minds - Tears of rain"
Blues Standards
  Aktualnie: "Louisiana Red - No Turn On Red - Mary Dee Shuffle"
Soul
  Aktualnie: "Aretha Franklin - A Rose Is Still a Rose - Love Pang"
Bluesrock
  Aktualnie: "The Allman Brothers Band - IL - Knoxville Civic Auditorium 09/27/2005 Disc 3 - Egypt"
Polski blues
  Aktualnie: "Kulisz Projekt - Ciemnogranie - Ciemnogranie"
 
  menu  
aktualności
artykuły
download
festiwale
forum
From Memphis to Norfolk
galeria
koncerty
kontakt
linki nadesłane
o Radio Derf
reklama w Radio Derf
reportaże i wywiady
transmisje live
 
  reklama  
 
  partnerzy  
 
  odwiedzający  
 Wizyty:
start: 2007-07-03
 [14998622]  Wizyt łącznie
 [23090]  Wizyt dzisiaj
 
  reklama  
 
  reklama  
 
  statystyki  
 [291]  Zarejestrowanych użytkowników
 [0]  Zalogowanych

 [650]  Aktualności

 [7]  Koncertów
 [0]  Nieopublikowanych
 [7]  Archiwalnych

 [93]  Galerii

 [18]  Linków

 [0]  Postów RD

 [55]  Reportaży/Relacji

 [3]  Forum

 [120]  Tematów forum

 [2449]  Postów forum
 
  artykuły  
<< (1 dokumentów/strona 1 z 1/dokumenty 1-1) >>
NA ANTENIE RADIA DERF: BILL SIMS  
Autor: administrator, 2010-01-05 18:09:35
NA ANTENIE RADIA DERF: BILL SIMS

Bill Sims, ieden z ciekawszych wokalistów i gitarzystów nowojorskiej sceny bluesowej, urodził się przed sześćdziesięcioma laty w Marion w Ohio, korzenie jego rodziny tkwią jednak w Georgii. Ojciec Billa, wielebny William Sims, przeniósł się na Północ tuż po wojnie, pragnąc dla dzieci lepszego losu, niż ciężka dola sharecroppera. W późniejszym wieku głęboko religijny, w młodości śpiewał ponoć bluesa.
„W moim domu nigdy nie mówiło się, że blues to diabelska muzyka – wspomina Bill – ojciec do dziś lubi sobie pograć. Kiedy go odwiedzam, sięga po moją gitarę, udając, że chce ją nastroić i gra bluesa”.

W Ohio Simsowie nie zapomnieli tradycji, w której wyrośli, ani muzyki Południa. Miłość do bluesa i gospel wielebny Sims przekazał w genach synowi. Czteroletni Bill zaczął uczyć się gry na pianinie pod okiem ojca, ćwicząc na starym pianinie w salonie. W wieku czternastu lat grał już profesjonalnie w składzie Jacksonian Blues – przodującego w Ohio składu R&B, który opuścił dopiero po czterech latach, by wstąpić na uniwersytet. Po ukończeniu studiów muzycznych Bill powrócił na scenę. Szlify zdobywał występując u boku sław bluesa i R&B – od Muddy’ego Watersa, po Howlin' Wolfa i Freddiego Kinga.

W 1971 roku Bill przyłączył się do The Four Mints, lubianej w latach 70-tych grupy R&B, koncertował i podróżował, nadal jednak eksperymentował w poszukiwaniach własnego stylu. W 1976 toku założył The Lamorians, awangardową grupę jazzową, sięgającą po afrykańskie rytmy. Grał wiele, nie wykraczał jednak poza lokalną scenę. W 1979 roku przeniósł się do Nowego Jorku, zarabiał na chleb jako cieśla i listonosz. W 1988 poszukiwania zaprowadziły go z powrotem do bluesa, który towarzyszył mu w dzieciństwie. Sformował nowy skład: Bill Sims and the Cold Blooded Blues Band, uważany do dziś za jeden z najlepszych zespołów nowojorskiej sceny.

W latach 80-tych kluby Greenwich Village otwierały podwoje przed bluesem, a muzykom dobrze się żyło. Ale fani bluesa postarzeli się „Mają dziś 60-65 lat – uśmiecha się Bill – w tym wieku nie włóczy się już nocami po knajpach. Idzie się na koncert B.B. Kinga, czy Buddy Guy’a, , zjada dobry obiad za dwieście, trzysta dolarów, a o północy śpi we własnym łóżku”.

W 1992 roku ukazała się pierwsza płyta Billa Simsa „Blues Before Sunrise”. W 1999 roku telewizja PBS zrealizowała kultową ''An American Love Story” - dziesięciogodzinny dokument opowiadający o losach małżeństwa Billa z białą urzędniczką Karen Wilson, jego muzyce i historii nowojorskiej scenie bluesowej. Zamierzeniem autorki było nie tylko udokumentowanie losów współczesnego mieszanego rasowo małżeństwa, ale również ukazanie przemian obyczajowych, jakie dokonały się w Stanach od lat 70-tych i roli, jaką w obalaniu uprzedzeń rasowych odegrała muzyka. Reportaż ilustrowała muzyka Simsa – od klasyków wytwórni Motown, po autorskie liryczne ballady, a utwory ze ścieżki dźwiękowej dokumentu ukazały się wkrótce na płycie „Bill Sims” wydanej przez PBS/Warner Brothers.

W swoich kompozycjach Bill sięga po wszelkie bluesowe wątki – od bluesa Delty po soul-bluesa w autobiograficznym ''Smoky City'' i przesycone wątkami jazzowymi nowoorleańskie R&B w klasyku Charliego Pattona ''Black Mare''. Zapytany w jakim gra stylu, odpowiada prosto „Gram po prostu bluesa”.
„Blues to nie tylko śpiewanie o piciu piwa i tańcach – rozwija temat – zbyt wielu artystów dziś o tym zapomina. Ja sam pragnę ukazać jak najpełniejsze oblicze gatunku. Dorastałem słuchając bluesa, to on mnie ukształtował. Ludzie powinni poznać wszelkie barwy współczesnej muzyki. 'I've Got My Mojo Working' czy 'Everyday I Have the Blues' to wspaniałe utwory, ale blues nie zamyka się tylko na nich. Wielu współczesnych artystów inspirowało się bluesem. Pragnę ukazać słuchaczom relacje między Charliem Pattonem a Milesem Davisem, między Lead Belly’m a Bobem Dylanem.'' „Z bluesem jest podobnie jak z ludzkim życiem – dodaje innym razem – każde jest coś warte, o każdym – nawet robotniku czy śmieciarzu można opowiedzieć historię”.

„W dzisiejszym bluesie brakuje przestrzeni. Dlatego tak bardzo cenię wolne kawałki Howlin’ Wolfa czy Alberta Kinga. Muzycy lękają się próżni. Blues zdominowała gitara, a gitarzyści mają tendencję do wypełniania dźwiękami każdej możliwej szczeliny. Nie tak było, gdy blues się rodził. Blues to przede wszystkim wokal, gitara pełniła w nim rolę służebną. Blues to opowiadanie historii – smutnych bądź wesołych. Kiedy wzruszenie odbierało mowę, opowieść kontynuowała gitara. Spójrzcie na B.B. Kinga – tak właśnie gra”.

„To prawda – dodaje – blues przetrwał dzięki białym muzykom, takim jak Eric Clapton, czy Steve Ray Vaughan. Ale żeby młodzi czarni muzycy imitowali Vaughana? Pomyślnie tylko, czarni próbują naśladować białego, który próbuje grać, jak czarni. Ech...”

Bill wybrał Les Paula z 1956 roku. Choć muzycy na niego sarkają, to jego ulubiony instrument. Należał do jego ojca, a wcześniej do kuzyna. „Odkupiłem go od ojca za sto dolarów – wspomina – t dziesiejsze Stratsy i Telecastery brzmią dla mnie ciut mechanicznie. Mój Les Paul ma gęsty, naturalnie chropawy dźwięk. Ale potrafi użądlić. Z porządnym pick-upem wymiata ludzi z pokoju”. „Opowiem wam coś. W 1969 roku do klubu, który prowadziłem przyjechał na koncert Robert Lockwood Jr. Graliśmy razem jam. Miałem wówczas prymitywną akustyczną gitarę Ventura, którą dostałem na piętnaste urodziny. Widząc, że krępuję się na niej zagrać, Robert skinął na mnie „Pokaż no mi ją, synu”. Zagrał na niej, tak że zaniemówiliśmy. „Gitarze nic nie brakuje, to ty nie potrafisz na niej grać” – skarcił mnie dobrodusznie. Zabolało, ale miał rację. Instrumentem jestem ja sam, a nie moja gitara. Odtąd już nigdy nie tłumaczyłem swojej nieporadności słabością gitary”.

Bill gra szarpie struny kciukiem, nie używając kostki. „Nie było jej kiedy się uczyłem. Już się do niej nie przyzwyczaję. Palcami lepiej wyczuwam struny, lubię czuć je pod palcami. Bywa, że gram wszystkimi palcami. Pamiętajcie, że moim pierwszym instrumentem było pianino, a w ten sposób czuję, jakbym grał na pianinie, albo kościelnych organach.”

Z Markiem LaVoie, białym harmonijkarzem, wykształconym u boku Sonny’ego Terry Bill pracuje od ponad 13 lat. Spotkali się, kiedy Bill koncertował w stanie Vermont i szybko zaprzyjaźnili, odkrywając, że łączy ich miłość do akustycznego bluesa. Występowali początkowo w składzie elektrycznym, ale szybko porzucili go na rzecz akustycznego duetu – dziś jednego z najpopularniejszych zespołów Vermontu, docenianego też na krajowej scenie.

Pytany dlaczego gra bluesa, Bill odpowiada prosto: „Bo mój ojciec grał bluesa”. Tradycja Południa długo jeszcze nie zaginie. „W bluesie im jesteś starszy, tym bardziej cię cenią – żartuje Bill – wystarczy więc, że zachowam zdrowie i dobry humor, a przyjdzie i na mnie pora. Kiedy inni zaczną przechodzić na emeryturę, dla mnie przyjdzie dobra passa”.

by_ingeborg

http://www.billsimsjr.com
Foto: by Scott Allen
 [0] komentarzy    skomentuj  
<< (1 dokumentów/strona 1 z 1/dokumenty 1-1) >>
 
  kalendarium  
Dziś jest: 2024-04-26
98 lat temu...
1926.04.26 W Blackville w Pd. Karolinie ur. się J.B. Hutto, jeden z największych gitarzystów elektrycznych chicagowskiego bluesa. Zmarł 12.06.1983 r.

40 lat temu...
1984.04.26 W Hollywood na Florydzie zmarł William ''Count'' Basie, lider jednego z najsławniejszych big-bandów w historii jazzu.
countbasie.com

138 lat temu...
1886.04.26 w Columbus w Georgii ur. się Ma Rainey (Gertrude Pridgett), jedna z największych wokalistek wczesnego bluesa i pierwszych czarnoskórych śpiewaczek, które podbiły amerykański rynek płytowy. Zm. 22.12.1939.

109 lat temu...
1915.04.26 we Frayser, MS, ur. się Johnny Shines, jeden z ostatnich gitarzystów Delty, mistrz Johnny'ego Wintera i Floyda Jonesa.
 
  reklama  
 
  szukaj  


[również w treści]
 
 
  logowanie  

Nie jesteś zalogowany/-a

login: 

hasło: 




Nie pamiętam hasła

Zarejestruj się

 
  reklama  
 
  najnowsze  
Powered by PHP, Copyright (c) 2007-2024 ..::bestyjek::..