reklama  
 
  play  
Piątek, 26 Kwietnia w Radio Derf
 Playlista   Pomoc   Parametry Play
Bluesdelta
Play
Jazz
Play
Blues Standards
Play
Soul
Play
Bluesrock
Play
Polski blues
-=-=-=-=-=-                    FROM MEMPHIS TO NORFOLK – ZBIÓR ARTYKUŁÓW PRZEDSTAWIAJĄCYCH SYLWETKI WCZESNYCH BLUESMANÓW Z DELTY MISSISIPI, ZAPRASZAMY DO LEKTURY !!!                    -=-=-=-=-=-                    
  
NOWOŚĆ : The Brothers - March 10, 2020 Madison Square Garden (Live) (2021) 4 CD



NOWOŚĆ : Buddy Guy - [2022] - The Blues Don`t Lie



NOWOŚĆ : Buddy Guy - [2022] - The Blues Don`t Lie







Bluesdelta
  Aktualnie: "Skip James - Legends of Country Blues - CD 1/5 - Be Ready When He Comes"
Jazz
  Aktualnie: "Pat Methany/Brad Mehldau - Qualtet - Secret Beach"
Blues Standards
  Aktualnie: "Eric Clapton - Crossroads 2 (2) - Eyesight To The Blind - Why Does Love Got To Be Sad"
Soul
  Aktualnie: "Erykah Badu - Mama`s Gun - Cleva"
Bluesrock
  Aktualnie: "Lynyrd Skynyrd - Then And Now Vol. II - What`s Your Name ( Live )"
Polski blues
  Aktualnie: "Leszek Winder - Blues Forever - Nigdy ci nie zapomne"
 
  menu  
aktualności
artykuły
download
festiwale
forum
From Memphis to Norfolk
galeria
koncerty
kontakt
linki nadesłane
o Radio Derf
reklama w Radio Derf
reportaże i wywiady
transmisje live
 
  reklama  
 
  partnerzy  
 
  odwiedzający  
 Wizyty:
start: 2007-07-03
 [15033512]  Wizyt łącznie
 [57980]  Wizyt dzisiaj
 
  reklama  
 
  reklama  
 
  statystyki  
 [291]  Zarejestrowanych użytkowników
 [0]  Zalogowanych

 [650]  Aktualności

 [7]  Koncertów
 [0]  Nieopublikowanych
 [7]  Archiwalnych

 [93]  Galerii

 [18]  Linków

 [0]  Postów RD

 [55]  Reportaży/Relacji

 [3]  Forum

 [120]  Tematów forum

 [2449]  Postów forum
 
  artykuły  
<< (1 dokumentów/strona 1 z 1/dokumenty 1-1) >>
DR G.B. BURT. Living Blues No 203, 10/11.2009  
Autor: administrator, 2010-02-25 01:16:47
DR G.B. BURT. Living Blues No 203, 10/11.2009

by Mark Coltrain

Blisko dwumetrowego wzrostu Grover G.B. Burt ma imponującą powierzchowność, wystarczy jednak by musnął struny, by popłynął blues nasycony emocjami, pełen naturalnego wdzięku, szczery i bezpretensjonalny, równie zapadający w pamięć, co natchnione brzmienie jego dwunastostrunowej gitary.

Burt urodził się w Birmingham w Alabamie, 30 stycznia 1937. Dzięki innemu szacownemu obywatelowi Birmingham, Adolphusowi Bellowi, i Music Maker Relief Foundation, Burt mógł wreszcie poświęcić wszystkie swe siły muzyce, która przez lata pozostawała jedynie jego hobby. Profesjonalny debiut Burta miał miejsce w marcu 2008 roku, podczas australijskiego tournee Music Maker Revue, na którym amerykańscy muzycy zawitali między innymi na Byron Bay Bluesfest. Od tamtej pory Burt grał w Lincoln Center, podróżował po Francji i Belgii, a całkiem niedawno także na festiwalu bluesowym w Maine. Pierwszy i jak dotąd jedyny album Burta, „They Call Me Dr. Burt” (MMCD 94), został nagrany i wyprodukowany w Huntsville na początku 2008 roku i wydany w samą porę, przed australijskim tournee Burta. Dr Burt pojawia się także na nowej kompilacji francuskiej wytwórni Dixie Frog – „What Can An Old Man Do… But Sing the Blues” (DFGCD 8667).

Ojciec Burta podczas II Wojny Światowej zabrał swoich bliskich do Portland w Oregonie, gdzie znalazł pracę przy budowie okrętów. Po wojnie rodzina wróciła do Birmingham, ale wkrótce potem Burt i jego ojciec wyjechali w poszukiwaniu pracy na Florydę. Tam Burt zaczął trenować boks, biorąc lekcje od wuja służącego w wojsku. W wieku kilkunastu lat Burt sięgnął też po gitarę. Gry uczyli go ojciec i wuj, Arthur Hubbard. „Blues wszedł mi odtąd w krew” wspomina Burt.

„Wróciłem do Birmingham i ćwiczyłem dalej, a później tatko zabrał mnie do Kentucky. Cincinnati było tuż za rzeką. Chodziliśmy wieczorami na Ninth Street. Trenował tam sam Ezzard Charles. Był mistrzem świata wagi ciężkiej. Poznałem jego trenerów, zaczęli trenować i mnie. Spotkałem też managera Wallace’a „Buda” Smitha, championa wagi lekkiej, walczyłem dla niego w Covington w Kentucky, wspinając się coraz wyżej, aż w 1954 wywalczyłem Złote Rękawice.”

„Tatko nauczył mnie wędrowania po kraju. Sam też przejechałem kawał świata. Czasem z gitarą, a kiedy indziej z bokserskimi rękawicami na ramieniu. Wędrowałem z miasta do miasta, pociągami i autobusami, a czasem i pieszo.”

„Mój tatko nie ukończył szkół, ale nie było takiego, który dałby mu radę na ringu. Sprytny był jak mało kto. Zwali go Dr G.B. Burt. I mnie tak nazywają. Nazwali mnie tak po ojcu. On miał na imię Grover, Grover Burt Senior, a ja Grover Burt Junior. Wiem, że byłby ze mnie dumny. Kocham mojego staruszka. Pokazał mi, jak radzić sobie w życiu. Nauczył mnie naprawiania aut i jazdy tirami. Nauczył, jak zarabiać na siebie bez żebrania, pożyczania i złodziejstwa. We wczesnych latach 60-tych, dzięki przyjacielowi zwanemu Wild Bill, Burt znalazł dom i pracę w Detroit, najmując się od pracy w zakładach Forda. Wkrótce potem Burt sprowadził tam z Birmingham swoją rodzinę. Musiał porzucić boks, ale uczynił to bez żalu, świadomy odpowiedzialności, jaką spoczywała na nim, jako na mężu i ojcu.

Od 1957 roku jest mężem tej samej kobiety, i podobnie jak jego rodzice dochował się siedmiorga dzieci. Żona Burta mieszka w Detroit, choć sam Burt od prawie trzydziestu lat związany jest z Birmingham. Na początku lat 70-tych porzucił pracę u Forda, otworzył własny warsztat samochodowy i prowadził ciężarówkę. Tą samą pracę kontynuował po przenosinach do Birmingham.

„Wróciłem do Alabamy w grudniu 1979 roku, kiedy dowiedziałem się, że moja matka miała atak serca. Wkrótce potem i ja źle się poczułem. Miałem już wracać do Detroit, kiedy matka uprosiła mnie, żebym poszedł do doktora. Wykryli u mnie raka. Zostałem więc na Południu. I tak już zostało. Kupiłem dom, poznałem ludzi. Inaczej byłbym dawno w Detroit. Wola boska. Gdybym tu nie został, nie poznałbym pewnie nigdy Adolphusa Bella i Tima Duffy’ego, a wiecie jak bardzo mi to pomogło.

Mój szwagier miał sklep z częściami. Adolphus przyszedł do niego naprawić swojego vana. Chłopcy nie mogli sobie z nim poradzić, więc zadzwonili po mnie. Naprawiłem Adophusowi auto i tak właśnie się poznaliśmy. Sprzedał mi jedną ze swoich płyt. Powiedziałem mu, że gram na gitarze. „Daj mi swoją taśmę” – zaproponował. Tak też zrobiłem, a on wysłał ją do Tima. Czekaliśmy dwa albo trzy tygodnie, a kiedy się nie odezwali Adolphus kazał mi nagrać jeszcze jedną i sam z nią do nich pojechał. Kiedy Tim ją usłyszał, zadzwonił do mnie i zaprosił mnie do swojej wytwórni. Podobno ci w Huntsville zachwycili się moją grą. Ardie Dean wziął mnie do studia. Nagraliśmy razem ze dwanaście kawałków. Grałem prosto z głowy, bez żadnych prób, tylko ja i moja gitara.

Wkrótce potem zmarła moja córka i wyjechałem do Detroit. Kiedy wróciłem na Południe Tim powiedział, że chce zabrać mnie do Australii. „Jak mogę jechać? – przeraziłem się – dajcie mi najpierw poćwiczyć!” „Potrzebujemy cię chłopie” – odparł mi na to Tim. Pojechałem więc do Australii i dzięki Bogu poszło mi jak z płatka. Osiem tysięcy ludzi mnie słuchało. Osiem tysięcy. Uwierzylibyście? Sprzedałem więcej płyt, niż wszyscy inni muzycy, którzy razem ze mną grali. Tim i ludzie z wytwórni byli zachwyceni, a i ja nie mogłem się sobie nadziwić. Było dokładnie tak, jak mówię.

Prawdę mówiąc, miałem niezłego pietra. Trząsłem się jak osika, ale zawziąłem się. Dam sobie radę! Lil’ Joe Burton [dawny trębacz B.B. Kinga], mieszkał ze mną w pokoju. Powiedział mi: „Głowa do góry Doc. Będziemy cię wspierać na scenie, damy ci dobre tło”. I tak zrobili. Zagrali ze mną jedną z piosenek, ostatni kawałek, jaki grałem w Hobart, „Ain’t That Loving Sou”. Ale większość piosenek zagrałem sam jeden.

„Gram nadal na sześciostrunówce. Grałem na niej w Paryżu i w Brukseli. W Lincoln Center grałem na dwunastu strunach. Zachciało mi się jeszcze jednej gitary z dwunastoma strunami, szukałem takiej o nieco innym brzmieniu. Gdybym taką znalazł, mógłbym odłożyć w kąt sześciostrunową. Szukałem wszędzie, ale nigdzie nie mieli takiej, która by mi pasowała. Postanowiłem więc zbudować sobie nową... przerobić sześciostrunową na dwunastkę. Lead Belly był Królem Dwunastostrunowej Gitary, a ja chciałem zostać jej nowym szefem, bo prawie całkiem o niej zapomniano.

„Wierzcie mi, albo nie, ale musiał to być palec Boży. Pewnego wieczoru pokłóciłem się z żoną, wziąłem auto i pojechałem prosto przed siebie. Zaniosło mnie w okolice Fox Theater na Woodward Avenue w Detroit. Wystawiali tam właśnie sztukę o Lead Belly’m. Pierwszy raz zobaczyłem wówczas na oczy dwunastostrunową gitarę. Wkrótce potem w lombardzie na Gratiot Avenue natknąłem się na taką samą. To był znak, mówię wam. Kupiłem ją i zacząłem ćwiczyć. Miała dwie oktawy – wysoką i niską, i brzmiała jak dwie gitary razem wzięte. Stroję ją czasem tak, że nie jak gitara, ale jak pianino, albo organy. Później ktoś mi ją skradł. Póżniej, już w latach 80-tych, kiedy zjechałem do Birmingham, znalazłem podobną w sklepie muzycznym Forbesa. Dałem za tego Nasha jedenaście setek.

„Gram moje własne piosenki. Gram i piosenki innych ludzi – lubię Jimmy’ego Reeda, ale często go przerabiam. Nie podoba mi się, kiedy śpiewa o przemocy – „He’s gonna get a pistol long as he is tall, he’s gonna shoot that man with a cannonball” – zmieniam więc słowa, na takie które mówią o miłości, albo tęsknocie.

Ojciec byłby ze mnie dumny, o tak... pękłby z dumy, gdyby wiedział, co teraz robię. Po każdym koncercie, myślę sobie, że odwaliłem kawał dobrej roboty. Nigdy nie mówię sobie „Jestem najlepszy”, co to to nie. Ludzie sami mi powiedzą, jeśli zagram naprawdę dobrze. To się widzi. Mam 72 lata a drzwi stoją przede mną otworem. To niesamowite uczucie. Niesamowite, powiadam wam. Jest tak, jak ktoś powiedział – to mój czas i wszystko, co mam robić, to robić swoje - najlepiej jak potrafię.

Tłum._by ingeborg

http://livingblues.com
 [0] komentarzy    skomentuj  
<< (1 dokumentów/strona 1 z 1/dokumenty 1-1) >>
 
  kalendarium  
Dziś jest: 2024-04-26
98 lat temu...
1926.04.26 W Blackville w Pd. Karolinie ur. się J.B. Hutto, jeden z największych gitarzystów elektrycznych chicagowskiego bluesa. Zmarł 12.06.1983 r.

40 lat temu...
1984.04.26 W Hollywood na Florydzie zmarł William ''Count'' Basie, lider jednego z najsławniejszych big-bandów w historii jazzu.
countbasie.com

138 lat temu...
1886.04.26 w Columbus w Georgii ur. się Ma Rainey (Gertrude Pridgett), jedna z największych wokalistek wczesnego bluesa i pierwszych czarnoskórych śpiewaczek, które podbiły amerykański rynek płytowy. Zm. 22.12.1939.

109 lat temu...
1915.04.26 we Frayser, MS, ur. się Johnny Shines, jeden z ostatnich gitarzystów Delty, mistrz Johnny'ego Wintera i Floyda Jonesa.
 
  reklama  
 
  szukaj  


[również w treści]
 
 
  logowanie  

Nie jesteś zalogowany/-a

login: 

hasło: 




Nie pamiętam hasła

Zarejestruj się

 
  reklama  
 
  najnowsze  
Powered by PHP, Copyright (c) 2007-2024 ..::bestyjek::..