reklama  
 
  play  
Sobota, 20 Kwietnia w Radio Derf
 Playlista   Pomoc   Parametry Play
Bluesdelta
Play
Jazz
Play
Blues Standards
Play
Soul
Play
Bluesrock
Play
Polski blues
-=-=-=-=-=-                    FROM MEMPHIS TO NORFOLK – ZBIÓR ARTYKUŁÓW PRZEDSTAWIAJĄCYCH SYLWETKI WCZESNYCH BLUESMANÓW Z DELTY MISSISIPI, ZAPRASZAMY DO LEKTURY !!!                    -=-=-=-=-=-                    
  
NOWOŚĆ : The Brothers - March 10, 2020 Madison Square Garden (Live) (2021) 4 CD



NOWOŚĆ : Buddy Guy - [2022] - The Blues Don`t Lie



NOWOŚĆ : Buddy Guy - [2022] - The Blues Don`t Lie







Bluesdelta
  Aktualnie: "Marshall Owens - The Definitive Charley Patton - Texas Blues"
Jazz
  Aktualnie: "Pat Metheny Group - Letter from Home - Dream of the Return"
Blues Standards
  Aktualnie: "B B King - Deuces Wild - Dangerous Mood with Joe Cocker"
Soul
  Aktualnie: "Aretha Franklin - Amazing Grace: Disc 1 - Precious Lord, Take My Hand&You`ve Got A Friend"
Bluesrock
  Aktualnie: "Susan Tedeschi - livefromaustintx - Wait For Me"
Polski blues
  Aktualnie: "Krzak - Extrim - Lakis"
 
  menu  
aktualności
artykuły
download
festiwale
forum
From Memphis to Norfolk
galeria
koncerty
kontakt
linki nadesłane
o Radio Derf
reklama w Radio Derf
reportaże i wywiady
transmisje live
 
  reklama  
 
  partnerzy  
 
  odwiedzający  
 Wizyty:
start: 2007-07-03
 [15040339]  Wizyt łącznie
 [64807]  Wizyt dzisiaj
 
  reklama  
 
  reklama  
 
  statystyki  
 [291]  Zarejestrowanych użytkowników
 [0]  Zalogowanych

 [650]  Aktualności

 [7]  Koncertów
 [0]  Nieopublikowanych
 [7]  Archiwalnych

 [93]  Galerii

 [18]  Linków

 [0]  Postów RD

 [55]  Reportaży/Relacji

 [3]  Forum

 [120]  Tematów forum

 [2449]  Postów forum
 
  artykuły  
<< (1 dokumentów/strona 1 z 1/dokumenty 1-1) >>
NA ANTENIE RADIA DERF: ANA POPOVIC  
Autor: administrator, 2010-08-05 15:38:54
NA ANTENIE RADIA DERF: ANA POPOVIC

Ana Popovic była wystarczająco piękna i pełna temperamentu, by zrobić karierę modelki lub popowej piosenkarki. W przeciwieństwie do wielu gwiazd showbiznesu obdarzona została jednak błyskotliwym intelektem i rzadko spotykanym talentem. We wczesnej młodości pragnęła malować, szczęśliwie dla fanów bluesa wybrała jednak gitarę. Już dziś jest jedną z najciekawszych postaci blues-rockowej sceny, a każdy rok przydaje jej wiedzy i twórczej dojrzałości.

Ana Popovic urodziła się 13 maja 1976 roku w Belgradzie w rodzinie z bogatymi tradycjami muzycznymi. Jej ojciec, grafik z wykształcenia, jest utalentowanym basistą i gitarzystą, do domu Popoviców co tydzień schodzili się muzycy na nocne jamowanie. Matka i młodsza siostra szły spać, a mała Ana do rana słuchała bluesa. Dorastała słuchając soulowych i bluesowych nagrań z kolekcji ojca. „Ojciec kochał mnie i wspierał. Pragnął, żebym grała, ale zawsze był wobec mnie szczery. „Muzyka to najlepszy zawód pod słońcem, kiedy sprawy idą dobrze – mawiał – ale kiedy zaczyna dziać się źle, nie ma gorszego losu. Uważał, że roztropne planowanie kariery jest równie ważne, jak twórczy talent”.

Ana sięgnęła po gitarę w wieku piętnastu lat. Uwielbiała Sona House’a, Elmore’a Jamesa i Alberta Kinga. „Uczyłam się słuchając nagrań – wspomina – nigdy nie wzięłam ani jednej lekcji śpiewu. Lekcje gry na gitarze brałam jedynie półtora roku i to wtedy, kiedy miałam już dwadzieścia parę lat. Nawet grać slidem nauczyłam się ze słuchu. Byliśmy z ojcem chyba jedynymi osobami w Belgradzie, które miały o tym niejakie pojęcie”.

Szybko przerosła ojca. Cztery lata później razem z przyjacielem założyła swój pierwszy zespół – Hush. Początkowo, jako dziewczyna, grała w nim drugie skrzypce, szybko jednak wyszło na jaw, jak wielki ma talent. „Wierzcie mi, z początku nie tak łatwo było mi grać bluesa – wspomina - jestem kobietą, pochodzę z Jugosławii, a angielski nie jest moim ojczystym językiem. Pamiętam, że chciałam brzmieć jak Howlin’ Wolf albo Muddy Waters. Uczyłam się, jak wyrazić targające mną emocje – gniew, smutek, radość, jak przekazać je ludziom. Szukałam mojego własnego brzmienia... Śpiewając pozwalam nieść się emocjom. Czasem zaskakują i mnie samą”. „Pragnę bluesa – dodaje – ale chcę też zaskakiwać publiczność każdym moim nowym utworem”.

Jugosłowianie pokochali Anę, dawała ponad sto koncertów rocznie, a jej zespół regularnie pojawiał się w telewizji. Po upadku reżimu Ana za zaoszczędzone pieniądze nagrała swoją pierwszą płytę „Hometown”, u progu jej sukcesu wyjechała jednak z niestabilnej politycznie Jugosławii do Holandii, by kontynuować tam studia na wydziale grafiki. Fani i przyjaciele załamywali ręce. Ana porzucała pewną karierę, by wybrać niepewny los emigrantki. Przyszłość pokazała jednak, że Ana podjęła dobry wybór. „Pochodzę z kraju, który dziesięć lat nękała wojna – odpowiada pytana o powody emigracji - Niczego nie boję się tak, jak nacjonalizmu. Gdy widzę łopoczące na wietrze narodowe flagi, przenika mnie dreszcz”.

Był rok 1998. Krótko przed rozpoczęciem zajęć Ana wysłała demo do konserwatorium. Zostało ocenione tak wysoko, że Ana nie wahała się długo. Zamiast grafiki zaczęła studiować gitarę jazzową. Kolejny zespół stworzyła już w Utrechcie, podbijając szturmem holenderską scenę muzyczną. Do kraju nie było po co wracać – Serbię trawiła wojna. Wkrótce koncertów było tak wiele, że Ana musiała wybierać – porzuciła naukę i podpisała kontrakt ze wytwórnią Ruf Records.

„Pomógł mi Bernard Allison, którego poznałam na jamie w niemieckim klubie – wspomina z wdzięcznością Ana – to on wysłał moje nagrania Thomasowi Rufowi. Dopiero od kilku miesięcy mieszkałam w Holandii, nikogo tam nie znałam i byłam zupełnie sama. Bernard zaprosił mnie na scenę. Zagraliśmy razem dwa albo trzy numery. Był to mój pierwszy występ w Niemczech... Byłam wówczas ogromnie nieśmiała. Nie odważyłabym się wysłać moich piosenek do poważnej wytwórni, Nie wierzyłam, że ktoś zechciałby ich słuchać. A jednak tydzień później dostałam maila od Thomasa Rufa. Podpisałam z nim kontrakt na nagranie trzech płyt. Nigdy nie zapomnę, ile Bernard dla mnie zrobił”.

„Bernard jest dla mnie jednym z najlepszych muzyków młodego pokolenia – dodaje - i podobnie jak jego ojciec godnym następcą wielkich bluesmanów. Bardzo pragnęłam by zagrał gościnnie na mojej pierwszej płycie. Nie było go wówczas w Stanach. Nagrałam moje partie, przywołując z pamięci całą tę radość, jaką sprawiało nam wspólne jamowanie i wysłałam Bernardowi. Resztę wyjaśniłam mu przez telefon. Zrozumiał mnie w pół słowa, a efekt przeszedł nasze oczekiwania”.

Ana nie żałowała rozstania z konserwatorium. „Pragnęłam grać jak T-Bone Walker i Ronnie Earl. W konserwatorium spotkałam zbyt wielu jazzmanów, którzy nie potrafili uporać się z bluesem. Żeby grać bluesa musisz zapomnieć o wszystkich skalach, których cię uczono i grać prosto z serca. Chciałam poznać gitarę jazzową, żeby nie czuć się dziwnie, kiedy ktoś zagra przy mnie „Autumn Leaves”. Poznałam skale i style, a potem pozostawiłam je za sobą, by powrócić do korzeni. Warto poznać oba prądy. Kiedy czujesz się pewnie w jazzie, również świadomość bluesa staje się pełniejsza”.

Swoją pierwszą blues-rockową płytę dla Rufa nagrała w Memphis, kolebce bluesa, z pomocą producenta Jima Gainesa, pracującego m. in z Carlosem Santaną, Albertem Kingiem i Steve Ray Vaughanem. Zatytułowała ją „Hush!” (Ruf Records, 2001) na pamiątkę swojego pierwszego składu.

“Byłam zaskoczona i wdzięczna za zaufanie jakim obdarzyli mnie producenci – opowiada – trzeba odwagi i otwartości, by zaufać pomysłom debiutującej na rynku emigrantki z byłej Jugosławii. Marzyłam o współpracy z Jimem Gainsem i nie zawiodłam się. Porozumieliśmy się bez słów. Pokazałam Jimowi moje demo. Zaakceptował bez wahania niemal wszystkie moje aranżacje. Przyznał później, że wyczuł w nich coś całkiem nowego i postanowił dać mi wolną rękę. Podobała mu się bardzo moja gra, ale najbardziej zafrapował go wokal, bluesowy, z lekką nutą jazzu i rockowej surowości, różny od tego, co słyszał dotąd w bluesie.” „Memphis mnie oczarowało. Tak samo ludzie i muzyka. Moją pierwszą płytę przenika atmosfera tego miasta”.

Kolejne albumy pojawiały się co dwa lata. Ana pojawiła się też wraz z Bernardem Allisonem, Erikiem Burdonem, Popą Chubby i Taj Mahalem na płycie „Blue Haze” nagranej w hołdzie dla Jimiego Hendrixa, podróżowała po USA i Europie, towarzysząc w trasie m.in. Solomonowi Burke. W 2003 roku jako pierwszą Europejkę nominowano ją do W.C.Handy Awards, rok wcześniej zdobyła aż trzy nominacje do French Blues Award.

„Marzyłam zawsze, by grać na dużych festiwalach – opowiada Ana – nie tylko dla publiczności bluesowej, ale i dla tych wszystkich młodych ludzi, którzy z bluesem jeszcze się nie zetknęli. Pragnę by blues stał się im bliższy dzięki nowoczesnym aranżacjom”.

Następne lata Ana spędziła w trasie, koncertując w Stanach i Europie. Podróżowała z Ruf Blues Caravan, jako pierwsza Europejka zagrała też podczas „Blues Cruise”. Z zachwytem wspomina podróż bluesowym statkiem” „Niesamowitym przeżyciem było już samo spotkanie z tymi wszystkimi ludźmi. Wyobraźcie sobie – Taj Mahal i inni wielcy muzycy razem na jednym statku. Siedem dni i nocy koncertów i jamowania. 3.000 widzów i osiem scen. Nawet w kabinach można posłuchać bluesa. Kabina na statku kosztuje od 1.000 do 14.000 euro, ale za to każdemu kto kupi bilet wolno wchodzić na backstage. Każdy zespół grał półtoragodzinny koncert, potem rozpoczyna się jedno wielkie jamowanie. Każdy z muzyków stara się dać z siebie wszystko. Statek zawija oczywiście do portów, ale kogo interesują tropikalne wyspy, kiedy na pokładzie rozbrzmiewa taka muzyka”.

2006 rok przyniósł Anie aż sześć nominacji do nagrody Living Bluesa i gorące słowa uznania dla jej pierwszej płyty live wydanej rok wcześniej przez Thomasa Rufa. Była to jej ostatnia płyta nagrana dla Rufa. Rok później Ana przyłączyła się do prestiżowego grona artystów wytwórni Delta Groove i wyjechała na nagrania do Los Angeles. „Europa wiele mi dała, ale czułam, że moją przyszłością jest Ameryka. Wyrosłam na amerykańskim bluesie. Nie macie pojęcia, co czułam, kiedy nominowano mnie do W.C.Handy Award, a artykuł o mnie ukazał się w Blues Revue - wychowywałam się na tym piśmie”.

2008 rok przyniósł Anie nie tylko sukces płyty „Blind For Love” – tego samego roku nagrała przebój „Still Making History”, który wspiął się do pierwszej trójki Billboard Chart, a wkrótce potem urodziła syna. Trzy tygodnie później była znowu w trasie, oklaskiwana przez publiczność Stanów i Kanady. Rozwijała się muzycznie w nieprawdopodobnym tempie.

W trasie i komponowaniu pomaga Anie jej mąż – Mark – na co dzień dramaturg, piszący sztuki teatralne. Wiele z ich wspólnych tekstów znalazło się na płytach. Ana sięga czasem po kompozycje wielkich bluesmanów, ale uważała zawsze, że granie coverów to śmierć dla muzyka. „Nigdy nie grałam w cover-bandzie” – podkreśla z dumą. Ana ściśle oddziela pracę od życia prywatnego. „Bycie muzykiem to wspaniały zawód, ale będąc wciąż w trasie traci się wiele bezcennych chwil, spraw pozornie drobnych, ale jakże ważnych, które składają się na życie normalnych ludzi”.

„Choć w Europie spotykałam się ze wspaniałym przyjęciem, to w Stanach najgoręcej mnie fetowano. Ludzie tam znają bluesa, rozpoznają z łatwością wątki i kierunki do których się odwołuję. Amerykanie rozumieją muzyczny język, jakim mówię. Nie ma większej nagrody dla artysty”

Ana gra zresztą nie tylko bluesa. Maluje, odwiedza muzea, projektuje własną odzież. „Pragnę wyglądać kobieco, ale nie potrafię nosić sukienek – tłumaczy dziennikarzom – wolę od nich skórę.” „Cała moja rodzina kocha sztukę. Matka tka, ojciec maluje i gra na gitarze, a moja siostra została architektem”.

Ana kocha bluesa, ale fascynuje ją też funk, rock i jazz – za ten ostatni wyróżniono ją w 2004 roku we Francji prestiżową nagrodą ‘Jazz z Juan’. „Jazz odkryłam w wieku dwudziestu lat – wspomina – dzięki temu zaczęłam szukać nowych brzmień, nowych skal. Przepadałam za Ronniem Earlem, sposobem w jaki wplatał w bluesa wątki jazzowe. Nigdy nie zapomnę jego wspaniałego, swingującego „Ako”. Słuchałam namiętnie Sonny’ego Landretha, George Bensona, Robbena Forda, Scofielda i Eubanksa. Blues pozostawał dla mnie jednak zawsze bazą i punktem odniesienia.” „Uwielbiam balansować między bluesem i jazzem – dodaje – dawać upust brzmieniom, które mnie zachwyciły. Wszystko, czego słucham przenika do mojej muzyki, buduje moje własne brzmienie.” „Nie lubię etykiet – blues-jazz-rock – komentuje innym razem - chcę grać to, co czuję w danej chwili.”

Druga płyta Any nagrana dla Thomasa Rufa - ''Comfort To The Soul'' (2003) i późniejsza „Blind For Love” (2009) są dojrzalsze i mniej konwencjonalne od jej wczesnych nagrań. Ana jest jednak przywiązana do nich wszystkich. „Każda z płyt pokazuje inną stronę mojej osobowości. Wszystkie są mi równie bliskie” - przyznaje. Na scenie Ana pozwala się porwać emocjom, za to w studyjnych nagraniach oszczędnie dozuje gitarowe sola. Dba by gitara i pozostałe instrumenty nie wysuwały się na pierwszy plan. „Piosenka musi opowiadać historię – tłumaczy – nie może być jedynie pretekstem do zaprezentowania efektownych solówek. Kiedy słucham dziś moich wczesnych płyt, mam wrażenie, że zdarzało mi się przesadzać z gitarą. Dziś wybrałabym oszczędniejszą grę”.

„Jako kobieta i jako początkujący muzyk nie uniknęłam kompromisów – opowiada Ana o początkach swojej kariery – trudno się od nich uwolnić zwłaszcza wtedy, gdy pracuje się z wielkimi nazwiskami. Zawsze jednak świadoma byłam, jak daleko mogę się posunąć. Trzeba mówić to, co się czuje, nawet jeśli inni cię nie rozumieją. Pamiętam, czego uczył mnie ojciec: ''Broń swojego zdania, a prędzej, czy później cię zrozumieją. Nawet kiedy przyjdą ciężkie czasy, postępuj tak, jak czujesz, a wszystko z czasem się ułoży.'' Cóż – pociesza siebie i młodych muzyków – podobno czwarta płyta przychodzi już łatwo”.

„Wciąż nad sobą pracuję. Wiem, że daleko mi do doskonałości, ale cieszę się chwilą. Każdy z nas prędzej, czy później zbliży się do perfekcji, ale z taką energią gra się tylko w młodości. Pamiętacie Stinga z jego czasów w Police, albo Joe Cockera w Woodstock? Nigdy później nie grali tak ogniście, choć ich styl i zdolności sięgnęły wyżyn.”

by_ingeborg

http://www.sonny1968.de
http://www.movinmusic.co.uk
http://www.anapopovic.com
http://www.rocktimes.de
 [0] komentarzy    skomentuj  
<< (1 dokumentów/strona 1 z 1/dokumenty 1-1) >>
 
  kalendarium  
Dziś jest: 2024-04-20
32 lat temu...
1992.04.20 w Tuscaloosa w wieku 77 lat zmarł Johnny Shines, jeden z ostatnich gitarzystów Delty, mistrz Johnny'ego Wintera i Floyda Jonesa.

116 lat temu...
1908.04.20 W Kentucky, Louisville (USA) urodził się Lionel Hampton perkusista, pianista, vibrafonista.
lionelhampton.nl

95 lat temu...
1929.04.20 w Edwards w Missisipi ur. się Johnny Fuller, gitarzysta i wokalista, jeden z czołowych muzyków West Coast bluesa lat 50-tych. Łączył bluesa z R&B i rock'n'rollem. Zm. w Oakland w Kalifornii 20.05.1985.

84 lat temu...
1940.04.20 w Scott w Arkansas ur. się Calvin Leavy, gitarzysta i wokalista soulowy i bluesowy, autor ''Cummins Prison Farm''. Zmarł 06.06.2010.

66 lat temu...
1958.04.20 w Chicago ur. się Gary Primich, harmonijkarz, gitarzysta i wokalista, współzałożyciel Mannish Boys. W 1995 wydał album swój najb. znany album:''Mr Freeze''. Współpracował z Marcią Ball, Ruthie Foster i Jimmiem Vaughanem. Zmarł w 2007 z powodu p

116 lat temu...
1908.04.20 w Louisville, Kentucky, ur. się Lionel Leo Hampton, wibrafonista, pianista i perkusista jazzowy, lider słynnego big-bandu, jeden z największych jazzmanów w historii gatunku. Zm. 31 sierpnia 2002.
 
  reklama  
 
  szukaj  


[również w treści]
 
 
  logowanie  

Nie jesteś zalogowany/-a

login: 

hasło: 




Nie pamiętam hasła

Zarejestruj się

 
  reklama  
 
  najnowsze  
Powered by PHP, Copyright (c) 2007-2024 ..::bestyjek::..