reklama  
 
  play  
Piątek, 26 Kwietnia w Radio Derf
 Playlista   Pomoc   Parametry Play
Bluesdelta
Play
Jazz
Play
Blues Standards
Play
Soul
Play
Bluesrock
Play
Polski blues
-=-=-=-=-=-                    FROM MEMPHIS TO NORFOLK – ZBIÓR ARTYKUŁÓW PRZEDSTAWIAJĄCYCH SYLWETKI WCZESNYCH BLUESMANÓW Z DELTY MISSISIPI, ZAPRASZAMY DO LEKTURY !!!                    -=-=-=-=-=-                    
  
NOWOŚĆ : The Brothers - March 10, 2020 Madison Square Garden (Live) (2021) 4 CD



NOWOŚĆ : Buddy Guy - [2022] - The Blues Don`t Lie



NOWOŚĆ : Buddy Guy - [2022] - The Blues Don`t Lie







Bluesdelta
  Aktualnie: "Memphis Willie B - Hard Working Man Blues - L&N Blues"
Jazz
  Aktualnie: "Al Di Meola, Jean-Luc Ponty&Stanley Clarke - Live At Montreux 1994 - Memory Canyon (Live)"
Blues Standards
  Aktualnie: "Luther Allison - Bad News Is Coming - Rock Me Baby"
Soul
  Aktualnie: "Isaac Hayes - 50 Soul Classics (CD3) - Precious, Precious"
Bluesrock
  Aktualnie: "Lynyrd Skynyrd - Vicious Cycle - Lucky Man"
Polski blues
  Aktualnie: "Marek Raduli i Krzysztof Scieranski - Hey Jimi - Polskie gitary graja Hendrixa - Third Stone From The Sun"
 
  menu  
aktualności
artykuły
download
festiwale
forum
From Memphis to Norfolk
galeria
koncerty
kontakt
linki nadesłane
o Radio Derf
reklama w Radio Derf
reportaże i wywiady
transmisje live
 
  reklama  
 
  partnerzy  
 
  odwiedzający  
 Wizyty:
start: 2007-07-03
 [15015748]  Wizyt łącznie
 [40216]  Wizyt dzisiaj
 
  reklama  
 
  reklama  
 
  statystyki  
 [291]  Zarejestrowanych użytkowników
 [0]  Zalogowanych

 [650]  Aktualności

 [7]  Koncertów
 [0]  Nieopublikowanych
 [7]  Archiwalnych

 [93]  Galerii

 [18]  Linków

 [0]  Postów RD

 [55]  Reportaży/Relacji

 [3]  Forum

 [120]  Tematów forum

 [2449]  Postów forum
 
  artykuły  
<< (1 dokumentów/strona 1 z 1/dokumenty 1-1) >>
JEAN SHY. KEEP SINGING, DON’T EVER STOP  
Autor: administrator, 2011-06-16 12:23:56
JEAN SHY. KEEP SINGING, DON’T EVER STOP. Living Blues No 212, 04-05/2011

By Lee Hildebrand

Jean Shy nie od razu przekonała się do bluesa. Choć w latach 50-tych i 60-tych dorastała w samym sercu kipiącej bluesem chicagowskiej West Side, nie przywiązywała do niego większej wagi. Jej pasją była muzyka gospel, a później jazz. Debiutowała jako piosenkarka soulowa na krążkach wytwórni Checker i Dakar, a w 1979 przebój Jean „Night Dancer”, wydany przez RSO, wspiął się na dziewiąte miejsce Billboard Disco Chart. Przez wszystkie te lata chłonęła jednak bluesa każdym porem ciała i dziś, obok jazzu, soulu, rocka i gospel, stanowi on nieodłączną cześć jej klubowego i koncertowego repertuaru.

Dwunasty z kolei album Jean: „The Blues Got Soul”, nagrany w Niemczech z ultramocnym, sześcioosobowym składem – The Shy Guys, przyniósł jej w 2009 roku nominację do nagrody Blues Music Award w kategorii Soul Blues Female Artist of the Year. Jean przegrała ostatecznie z Ettą James, ale liczba jej przyjaciół i fanów, jaka ściągnęła na ceremonię rozdania nagród, zrobiła wrażenie nawet na tych z gości, którzy po raz pierwszy o niej słyszeli.

„Nie chodziłam do klubów bluesowych – wspomina lata spędzone w Chicago podczas lunchu w Barone’s, staroświeckiej włoskiej restauracyjce w Valley Glen na przedmieściach Los Angeles – prawdę mówiąc w ogóle nie przepadałam za bluesem. Kiedy nadawali go w radio, zmieniałam kanał. Stroniłam od niego przez długie lata”.

Jean wróciła właśnie z szesnastodniowej trasy po Niemczech, gdzie śpiewała m.in. takie bluesowe standardy jak „My Babe”, „Rock me” czy „Spoonful”. Ma w tym roku w planach jeszcze trzy lub cztery podobne trasy. Przez prawie dwadzieścia pięć lat – od 1978 do 2004 roku – mieszkała we Frankfurcie, osiem lat temu wróciła jednak do Kalifornii, gdzie próbowała sił w zawodzie aktorki. Występowała w telewizyjnych reklamach mydła Dove i sklepów Target, grała niewielkie rólki w filmach „Roadhouse” i „The Last Score” i główną rolę w mocno kontrowersyjnej gejowskiej operze mydlanej „Secret Passion”. Poza dobrze płatnymi występami na weselach i firmowych przyjęciach nie miała jednak prawie żadnych propozycji pracy. Śpiewała „A Ticket, A Tasket, At Last”, „Choo Choo Ch’Boogie” i „Mack the Knife”, a podczas nielicznych koncertów akompaniowali jej światowej rangi jazzmani, z perkusistą Royem McCurdym na czele. Od czasu do czasu występuje też w Barone’s, bo, jak mówi, właściciel jest jej starym przyjacielem i nie pozwala, by do reszty zardzewiała.

Po powrocie do Los Angeles występowała w kilku innych miejscowych klubach. „Płacą nam tu grosze – opowiada – przyzwyczaiłam się, że dają mi za występ tysiące marek albo euro, i to mi samej. A teraz, po dwudziestu pięciu latach, mam grać za 150 dolarów? Nawet na czynsz mi to nie starczy. W dodatku gramy jeden koncert w miesiącu, maksimum trzy – i to jeśli nas bardzo lubią”.

Niemieccy krytycy i publiczność pierwsi ochrzcili Jean wokalistką bluesową, i to na długo przedtem, zanim zaczęła śpiewać bluesa. Jej głęboki, giętki kontralt i nad wyraz elastyczne frazowanie dawały się podciągnąć pod ten schemat.

„Nie zamierzałam śpiewać bluesa – wyjaśnia Jean – bluesową śpiewaczką ochrzczono mnie bez mojego udziału. Kiedy występowałam w Niemczech, w każdym artykule chwalono mój „bluesowy wokal”. Pisano, że jestem „bluesowym wulkanem”. Wszystko, co śpiewałam było bluesem. Na próżno próbowałam wyjaśniać, że śpiewam rock-bluesa albo soul-bluesa. Śpiewałam kawałki Micka Jaggera, Roda Stewarda, Patti LaBelle, kawałki rockowe, a nie bluesowe”.

„Nawet kiedy występowałam w katedrze, pisano o mnie „wspaniała bluesowa śpiewaczka”. Śpiewałam gospel, ale w taki sposób, w jaki robiła to Mahalia, czy Bessie Smith. Na bluesowo. Nie kopiowałam ich muzyki, ale mój głos miał podobny tembr.” „Przypisali mi bluesa i tak już zostało. OK – powiedziałam sobie – cokolwiek bym nie robiła i tak będą mnie nazywać bluesową śpiewaczką. Niech więc tak zostanie”.

Jean urodziła się jako Andria Jean Key w Chicago, nie podaje jednak dziennikarzom roku urodzenia. Była najstarszym z sześciorga dzieci Thomasa i Lillie Key’ów, w rodzinnym domu wychowywało się również dwoje dzieci z pierwszego związku ojca i troje z poprzedniego małżeństwa matki. Dzieci dzieliły jedną sypialnię w trzypokojowym mieszkaniu. Rodzice spali w salonie. Thomas zarabiał 90 dolarów tygodniowo w Chicago Mill and Lumber Company, ale uzupełniał szczupłe dochody hazardem. „Potrafił wyjść za róg i zarobić więcej, niż płacili mu w fabryce” – wspomina jego córka. Lillie zarabiała dziesięć dolarów dziennie, jako służąca.
Jean dorastała śpiewając w kościołach Baptystów. Razem z siostrą Elaine założyły też duet Key Sisters, zapraszany na występy w szkołach i kościołach całego Chicago. Zdarzało się, że dzieliły scenę z gwiazdami: Jamesem Clevelandem, czy Staple Singers. Ich popisowym numerem był „Didn’t It Rain”. „Ćwiczyłyśmy go w parku całymi godzinami” – wspomina.

W dzieciństwie Jean marzyła o tym, by zostać aktorką. Uwielbiała Marilyn Monroe i Elvisa Presleya. „To on pierwszy sprawił, że zaczęłam na serio myśleć o scenie”. Największy wpływ miała na nią jednak Mahalia Jackson. „Miała coś, czego nie miał nikt inny – opowiada – niebiański głos”. Ślady subtelnego, melizmatycznego frazowania Mahalii są widoczne zwłaszcza na obu albumach gospel Jean „Amazing Grace” (1999) i „One Day” (2005), wydanych przez King Edward Record. „Moja matka zawsze pragnęła, bym śpiewała pobożne pieśni – wspomina – a ja się buntowałam. Chciałam śpiewać wszystko. I nadal chcę. To moja słabość, ale i siła. Ludzie mówią „Urodziłaś się by śpiewać jazz, blues, R&B, rock, wszystko, czego tylko zapragniesz”.

W jazz wprowadził ją przyrodni brat Terry Key, tancerz występujący u boku Counta Basiego. Ulubioną płytą Jean była wówczas „Moody’s Mood for Love” King Pleasure. “Jeśli chodzi o wokalistki, uwielbiałam Ellę Fitzgerald, Sarę Vaughan i Carmen McRae – mówi. „Przepadałam też za Natem King Colem i Johnnym Mathisem – dodaje nucąc pierwszą linijką „Chances Are”. On i Dinah Washington mieli bezbłędną artykulację. I Ella też”.

Karierę zaczęła robić jednak w soulu. Prosiła by nazywano ją „Jean”, zamiast „Andria”, a kiedy w 1967 roku stawiała pierwsze kroki śpiewając „Respect” w lokalnym konkursie talentów, prowadzący widząc jej onieśmielenie przedstawił ją jako „Jean Shy”. „Nie byłam wcale przerażona – wspomina Jean – kiedy wchodziłam na scenę lęk pryskał”.

W tym samym roku Jean wydała w Starville Records swą debiutancką płytę „I Looked In My Pocketbook”. Wytwórnia była własnością producenta i kompozytora Mela Londona, weterana chicagowskiego rynku muzycznego. Płyta przeszła bez echa. London przyłożył jednak rękę do kolejnej produkcji Jean „Spring Fever”, wydanej rok później przez wytwórnię Checker, filię Chess Records. Tim, partnerujący Jean na tej płycie, był jej sąsiadem. Jego nazwiska Jean już nie pamięta. Piosenki na płycie, wzorowanej na „Ain’t Nothing Like The Real Thing”, ówczesnym hicie Marvina Gaye’a i Tammi Terrell, napisali Robinson, Key i London. Jean twierdzi, że płyta była miejscowym hitem, nie zaowocowała jednak koncertami. W momencie jej nagrywania miała mieć dwanaście lat, jej głos brzmi jednak o wiele dojrzalej.

Kiedy Chess z niej zrezygnował, Jean zaprosił na przesłuchanie Carl Davis, szef chicagowskiego oddziału nowojorskiej wytwórni Brunswick Records. Jean towarzyszył w studio chórek o nazwie Shades of Black, złożony z sióstr Yvette i Yvonne Stevens i ich przyjaciółki Zuri. Zaproponowano im kontrakt obejmujący zarówno koncerty, jak i nagrywania, ale matka nastoletnich wówczas sióstr Stevens (które później zmieniły imiona na Chaka Khan i Taka Boom) stanowczo sprzeciwiła się wyjazdom, kiedy dowiedziała się, że jej córki będą podróżować bez przyzwoitki. Shy podpisała więc kontrakt jako artystka solowa, choć sama również była wówczas nieletnia.

Żaden z dwóch singli nagranych dla Dakar- Brunswick – ani pierwszy, wyprodukowany przez Williego Hendersona i wydany w 1970 roku, ani drugi wydany dwa lata później przez Clifforda Davisa – nie odniósł sukcesu, Jean zaczęła jednak przynajmniej występować na scenie, otwierając koncerty artystów Dakar-Brunswick: Jackiego Wilsona, Tyrone’a Davisa, Chi-Lites, czy Ala Greena.
„Jackie za mną przepadał – wspomina Jean – nazywał mnie swoim głuptaskiem.” „A potem coś mu się przydarzyło – kontynuuje – nie powiem, kto mu to zrobił, dobrze wiemy kto to. Zamknęli go w piwnicy pełnej szczurów. A on przeraźliwie się ich bał. Zrobili tak, bo się im sprzeciwił.” Shy odmawia dalszych szczegółów.

Lillie Key widziała tylko jeden występ swojej córki, ale Thomas Key jej nie odstępował. Gdy się postrzał i nie miał już sił zajmować się córką, poprosił o opiekę nad nią przyjaciela rodziny Edwarda Wrighta. Wright dotrzymał słowa i pozostał u boku Jean aż do początku lat 70-tych. Był jej osobistym managerem. Dziś dzieli się obowiązkami ze swoją żoną, urodzoną w Niemczech Tiną Wright. Razem prowadzą też wytwórnię King Edward Records, która w latach 1983-2010 wypuściła na rynek trzynaście albumów Jean. Założona we Frankfurcie firma przeniosła się w 2005 do Kalifornii. Ostatnia z płyt Jean, „Blow Top Blues”, to kompilacja jazzu, bluesa, soulu, rocka i popu. Wydano ją pierwotnie w Niemczech, a Music Resource Group nominowała ją w tym roku do Independent Music Award w kategorii blues.

„Edward był moim aniołem stróżem, wierzę, że Bóg mi go zesłał – opowiada Jean – zostaliśmy przyjaciółmi i razem szliśmy przez życie. Nie byliśmy małżeństwem. Nie byliśmy parą. Byliśmy po prostu dobrymi przyjaciółmi”.

Shy i Wright przenieśli się w 1973 roku do Los Angeles. „Mieliśmy wybór – wspomina – Nowy Jork, albo Kalifornia. Tam wówczas najwięcej się działo w muzyce. Mogłam próbować sił na Broadwayu lub w kalifornijskich studiach. Wybrałam Kalifornię, bo tam jest zawsze ciepło. Gdyby mi się nie powiodło, mogłabym pójść spać do parku.”

W L.A. Jean poznała Hense’a Powella, klawiszowca, trębacza i producenta, znanego ze swej pracy z Bobbym Womackiem i innymi kalifornijskimi muzykami. Hense produkował single Shy wydawane przez Honey i Playboy. Jean przeniosła się do Oackland, by być bliżej wytwórni Honey, prowadzonej przez doświadczonego producenta i kompozytora Harveya Fuqua. Nagrała dla niego dwa single. Drugi z nich, „Rollerderby World” znalazł się ostatecznie na wydanym w 2006 soundtracku telewizyjnego serialu Roller Girls. Shy chwali się, że dostała za piosenkę dwa pokaźne czeki.

W 1978 roku Shy i Wright przenieśli się do Frankfurtu. „Nikogo tam nie znałam – opowiada – ale miałam już dość Ameryki. Pragnęłam odmiany. Sprzedałam dom i wyjechałam do Europy”.
Jean odkryła w sobie nową pasję – jazz. Zaczynała od występów w niewielkim, ale prestiżowym Jazz Kneipe we Frankfurcie, dokąd dostała się po udanym przesłuchaniu. Zaprzyjaźniła się tam ze znanym niemieckim krytykiem Carlo Bohlanderem, który wypromował ją w prasie.

W 1979 roku Shy wróciła jednak do Stanów, kiedy Nick Sevano, długoletni manager Franka Sinatry, zaproponował jej podpisanie kontraktu z RSO Records, wytwórnią promującą wówczas Bee Gees’ów. Szef RSO, Al Coury wyznaczył na producenta jej płyt Boba Esty, któremu, pomiędzy pracą z Cher i Barbrą Streisand, udało się znaleźć czas na skomponowanie i nagranie „Night Dancer”. Do dziś to najbardziej znana piosenka w jej repertuarze. Jean wspomina, że do dziś podczas koncertów w gejowskich klubach fani przynoszą jej do podpisania kopie tego dwunastocalowego singla.

Powróciwszy do Niemiec w 1980 roku Jean zaczęła poszerzać swój repertuar o gospel, soul i rock, a w końcu i blues. Pracowała z wieloma składami: Climax Band Cologne, Shy Guys i krakowską JBBO (Jazz Band Ball Orchestra). Występowała też w Niemczech ze sławnym angielskim trębaczem jazzowym Kennym Ballem, nie nagrała z nim jednak płyty. Oblicza dziś, że przez ostatnie dwadzieścia pięć lat występowała w ponad dwudziestu krajach, w tym Polsce, Niemczech, Holandii, Szwajcarii, Włoszech, Francji, Hiszpanii, Grecji i Anglii.

Nigdy nie udało jej się całkowicie pozbyć etykietki divy ery disco, w połowie lat 90-tych dorobiła się jednak trzech europejskich hitów, występując gościnnie w dwóch różnych składach. Z holenderską grupą T-Spoon nagrała niezmiernie popularny w Beneluxie „Where R U Now” (dance) i cover „Mercedes Benz” , klasyka Janis Joplin (euro-reggae) – oba w wytwórni Alabianca. A z niemieckim N67BALL podbiła angielskie listy przebojów piosenką „Summernation”.

Jean uważa, że ów muzyczny eklektyzm to zarówno dar, jak i przekleństwo. „Wciąż pytam Boga – mówi – dlaczego dałeś mi taki talent? Podarowałeś mi go tyle, że grzechem byłoby się poddać. Dałeś mi wspaniały głos, a tyle lat musiałam czekać, aż będę mogła z niego skorzystać. Powinnam być sławna już lata temu, całe lata.”

„Powinnam czuć gorycz, ale nie czuję. Dane mi było śpiewać całe moje życie. Nigdy nie musiałam robić niczego innego. Gdybym dziś miała umrzeć, zapytałabym Boga: „Dlaczego mi to robisz?” Bóg mnie kocha, ale płata mi takie figle. Może lubi taką zabawę, choć ja w to nie wierzę. Wierzę, że jestem jak ci Izraelici na pustyni. Czterdzieści lat zajęło im pokonanie jedenastodniowej trasy, bo wciąż krążyli wokół tej samej góry. Popełniali wciąż te same błędy, nawet jeśli myśleli, że czynią dobrze.”

„Co do mnie, wiem, że zawsze dawałam z siebie wszystko. Nie ważne, duży występ, czy mały, śpiewałam najlepiej jak umiałam. Prosto z serca. To dlatego zawsze pytałam Boga: „Panie, czemu nie dasz mi takiej szansy, jaką dajesz innym?”. A on mi nie odpowiada. Mówi tylko. „Pracuj dalej. Zapomnij o przeszłości”. „Myśl, o tym wszystkim, co dla ciebie szykuję”.

„Czytam Biblię wciąż od nowa i Bóg przemawia do mnie, jak ja dziś do was mówię. Kiedy potrzebuję rady, otwieram Biblię i zawsze znajduję w niej odpowiedź, bez względu na to, o co bym pytała. Tak właśnie Bóg do mnie przemawia. Mówi mi, że mam się nie poddawać, robić dalej to, co robię.”

„Nie czuję żalu ani goryczy. Jestem wdzięczna Bogu, że mogę śpiewać wszystko. Śpiewać i nigdy, przenigdy się nie poddawać. Po to właśnie żyję.”

by_ingeborg

http://www.livingblues.com
 [0] komentarzy    skomentuj  
<< (1 dokumentów/strona 1 z 1/dokumenty 1-1) >>
 
  kalendarium  
Dziś jest: 2024-04-26
98 lat temu...
1926.04.26 W Blackville w Pd. Karolinie ur. się J.B. Hutto, jeden z największych gitarzystów elektrycznych chicagowskiego bluesa. Zmarł 12.06.1983 r.

40 lat temu...
1984.04.26 W Hollywood na Florydzie zmarł William ''Count'' Basie, lider jednego z najsławniejszych big-bandów w historii jazzu.
countbasie.com

138 lat temu...
1886.04.26 w Columbus w Georgii ur. się Ma Rainey (Gertrude Pridgett), jedna z największych wokalistek wczesnego bluesa i pierwszych czarnoskórych śpiewaczek, które podbiły amerykański rynek płytowy. Zm. 22.12.1939.

109 lat temu...
1915.04.26 we Frayser, MS, ur. się Johnny Shines, jeden z ostatnich gitarzystów Delty, mistrz Johnny'ego Wintera i Floyda Jonesa.
 
  reklama  
 
  szukaj  


[również w treści]
 
 
  logowanie  

Nie jesteś zalogowany/-a

login: 

hasło: 




Nie pamiętam hasła

Zarejestruj się

 
  reklama  
 
  najnowsze  
Powered by PHP, Copyright (c) 2007-2024 ..::bestyjek::..