reklama  
 
  play  
Czwartek, 25 Kwietnia w Radio Derf
 Playlista   Pomoc   Parametry Play
Bluesdelta
Play
Jazz
Play
Blues Standards
Play
Soul
Play
Bluesrock
Play
Polski blues
-=-=-=-=-=-                    FROM MEMPHIS TO NORFOLK – ZBIÓR ARTYKUŁÓW PRZEDSTAWIAJĄCYCH SYLWETKI WCZESNYCH BLUESMANÓW Z DELTY MISSISIPI, ZAPRASZAMY DO LEKTURY !!!                    -=-=-=-=-=-                    
  
NOWOŚĆ : The Brothers - March 10, 2020 Madison Square Garden (Live) (2021) 4 CD



NOWOŚĆ : Buddy Guy - [2022] - The Blues Don`t Lie



NOWOŚĆ : Buddy Guy - [2022] - The Blues Don`t Lie







Bluesdelta
  Aktualnie: "Mance Lipscomb - Songster - Evil Blues"
Jazz
  Aktualnie: "Wayne Shorter - Schizophrenia - Go"
Blues Standards
  Aktualnie: "Clarence Gatemouth Brown - Live At Montreux - Ive got my mojo working (feat. Carlos Santana&Buddy Guy)"
Soul
  Aktualnie: "O.V. Wright - That`s How Strong My Love Is [UK-Import] - Into Something (Can`t Shake Loose)"
Bluesrock
  Aktualnie: "Lynyrd Skynyrd - Twenty - never too late"
Polski blues
  Aktualnie: "Kasa Chorych - Koncertowo - Puls"
 
  menu  
aktualności
artykuły
download
festiwale
forum
From Memphis to Norfolk
galeria
koncerty
kontakt
linki nadesłane
o Radio Derf
reklama w Radio Derf
reportaże i wywiady
transmisje live
 
  reklama  
 
  partnerzy  
 
  odwiedzający  
 Wizyty:
start: 2007-07-03
 [14989991]  Wizyt łącznie
 [14459]  Wizyt dzisiaj
 
  reklama  
 
  reklama  
 
  statystyki  
 [291]  Zarejestrowanych użytkowników
 [0]  Zalogowanych

 [650]  Aktualności

 [7]  Koncertów
 [0]  Nieopublikowanych
 [7]  Archiwalnych

 [93]  Galerii

 [18]  Linków

 [0]  Postów RD

 [55]  Reportaży/Relacji

 [3]  Forum

 [120]  Tematów forum

 [2449]  Postów forum
 
  artykuły  
<< (1 dokumentów/strona 1 z 1/dokumenty 1-1) >>
SUGAR BLUE cz.2  
Autor: administrator, 2011-06-20 14:09:12
SUGAR BLUE cz.2, Living Blues No 212, 04/05.2011

By Scott M.Bock

Sugar Blue


Pseudonim Sugar Blue pochodzi z czasów, kiedy zacząłem pracować z Victorią Spivey. Grał u niej chłopak, na którego wołali Slim Butter. Spodobało mi się to. „Jimmie Whiting? Co to u licha za imię dla bluesmana – powiedział mi – znajdź sobie lepsze”. A ja mu na to: „Wszystkie dobre imiona są już zajęte: Howlin’Wolf, Muddy Waters, Sonny Boy”. „Głowa do góry, znajdziemy ci jakieś”.
„Jamowaliśmy na MacDougal Street niedaleko Kettle of Fish, kiedy jakaś stara Włoszka wychyliła się z okna i wyrzuciła mi na głowę całe pudełko płyt. Chyba ją obudziliśmy. Chwyciła pewnie pierwsze, co miała pod ręką. Płyty wylądowały prosto w śmietniku. Wszystkie się potrzaskały, poza jedną – „Sugar Blues” Sidneya Becheta. „To jest to, jestem Sugar Blue! – zawołałem – i tak już zostało”.

Coraz bliżej bluesa

„Kiedy gram, zawsze bazuję na bluesowej tradycji. Sonny Boy Williamson, Junior Wells, James Cotton – wszyscy oni są moimi idolami. Są całym moim światem, moimi duchowymi ojcami. Byli, i nadal są, najwspanialszymi harmonijkarzami, jacy chodzili po ziemi.”
„Pamiętam, że nie opuściłem ani jednego koncertu Muddy’ego. Pociągała mnie też scena folkowa – granie z ludźmi pokroju Doca Watsona, występy na ulicach. Przeszedłem okres fascynacji Big Walterem Hortonem i Memphis Slimem. Slim otworzył przede mną nowe światy. Spotkałem go w Top of the Gate, klubie przy Bleecker Street. Znałem jego muzykę, wszedłem więc do środka i zapytałem, czy mogę się przysiąść.”

„Skąd jesteś?” spytał. „Z Harlemu” – odpowiedziałem. „A wiesz ty cokolwiek o bluesie?”, „O tak. Gram na harmonijce, troszkę o niej wiem.” „No dobra, możesz z nami zagrać. Ale spróbuj coś sknocić, a będziesz miał ze mną do czynienia!”. Zacząłem grać. Ludziom się podobało i Walterowi też. Po koncercie usiedliśmy razem i zdobyłem się na odwagę, żeby zapytać o to, co leżało mi na sercu: „Chciałbym pojechać do Francji. Czy to dobry pomysł?” „Jeśli jesteś wystarczająco sprytny i zuchwały, powiedzie ci się tam. Francuzi lubią Sonny Boya. Cóż, do odważnych świat należy.” Dwa miesiące później siedziałem już w samolocie.”

„Chciałem wyjechać, bo Sonny Boy tak zrobił. I Louis Armstrong. Miles Davis też. Moja matka uwielbiała Josephine Baker. Wielu czarnych artystów pojechało do Francji. Champion Jack Dupree też.” ‘Witaj Francjo! Oto jestem!” zawołałem. Ale nikt na mnie nie czekał. [śmieje się]. Zacząłem od grania w metrze i na ulicach. Powoli zaczynało być o mnie głośno. Ludzie zaczynali oferować mi występy w klubach. Grałem z Halem Singerem – wspaniałym saksofonistą tenorowym i z gitarzystą Mickeyem Bakerem.”

„Pewnej nocy w jednym z paryskich klubów urządzono jam session. Był tam B.B. King, Dexter Gordon, Ray Brown, Max Roach i Mickey Backer. Wszyscy na jednej scenie. Co tam się działo.... Ja też tego wieczoru grałem. Czułem się, jakbym umarł i wstąpił do nieba. Od tego czasu zaczęło mi się powodzić. Założyłem własny zespół, zacząłem jeździć w trasy.”

„Cały ten czas polowałem na Memphis Slima. Pamiętam, że nosił garnitury pod kolor swoich Rolls-Roys’ów. Miał ich ze dwa. Widywałem go z pięknymi Francuzkami. „To jest życie!’ wzdychałem. [śmieje się] „Cześć Slim!” – próbowałem zagajać przez dobry rok. Rozmawiałem z nim później, pytałem, czemu nie odpowiadał mi na powitanie. „Chciałem zobaczyć, czy masz kręgosłup. Za stary ze mnie lis, żebym tracił czas z Johnny’m Wannabe [od ‘want to be’, osoba, która chce być kimś,

„Spędziłem we Francji cztery, pięć lat. Nauczyłem się francuskiego. Nie miałem drygu do języków, ale, jak to zwykle bywa poszło o kobietę. Dziewczyna nie znała angielskiego, ja nie znałem francuskiego. Któreś z nas musiało nauczyć się języka, żebyśmy mogli porozmawiać. Wypadło na mnie. [śmieje się].”

Nagrywanie z Rolling Stonesami

Jak głosi legenda, Stonesi usłyszeli mnie w paryskim metrze. Tylko co u licha Mick Jagger robiłby w metrze? Tyle legenda. Prawda jest daleko bardziej skomplikowana. Grałem na party u przyjaciółki. Zaprosiła do siebie śmietankę anglojęzycznej społeczności Paryża. Kiedy skończyłem grać, moja dziewczyna podeszła do mnie z pewnym facetem. Powiedział mi, że pracuje dla reżysera, który kręcił filmy z Jamesem Bondem. „Chciałem cię poznać – powiedział - bo Mick Jagger mieszka na tym samym piętrze, co ja i ma zamiar wkrótce nagrywać we Francji. Chciałbym dać mu twój numer. Naprawdę potrafisz grać, myślę, że im się przydasz.”

„Pewnie – odpowiedziałem - dawaj. I dałem mu swój numer. Następnego dnia zadzwonił telefon. Facet powiedział, że nazywa się Mick Jagger i zaprosił mnie do studia. Podał mi adres w Boulogne-Billancourt. Pomyślałem, że któryś z kolegów z przyjęcia robi mi kawał. Pokazałem adres francuskiemu kumplowi. Powiedział, że to dzielnica transwestytów i transseksualistów, gdzie dzieją się niemożliwe rzeczy [śmieje się]. Pięknie, pomyślałem, robią mi kawał. Ale wsiadłem w taksówkę i pojechałem tam. Zapadał zmrok i kierowca taxi zapytał mnie, czy jestem absolutnie pewnie, że chcę tam jechać. [śmieje się]. Zatrzymaliśmy się przed wielkim budynkiem Pathe-Marcone Studios, gdzie nagrywa się orkiestry symfoniczne. Studio przypominało hangar samolotu. Obszedłem je dookoła, waląc w każde drzwi, które zobaczyłem. W końcu któreś się otworzyły i Mick Jagger powiedział „Hej, człowieku, ty jesteś Sugar Blue?”. A ja mu na to „Tak, to ja, wpuście mnie” [śmieje się].

„Byli gotowi do nagrywania. Panowała wspaniała atmosfera. W trzy, cztery tygodnie uwinęliśmy się ze wszystkim. Przyjeżdżaliśmy do studia o pierwszej po południu, wychodziliśmy o drugiej, trzeciej, czwartej nad ranem. I tak okrągły tydzień. Ćwiczyli raz za razem, tak długo, aż poczuli, że są gotowi, a wtedy za jednym zamachem nagrywali live. Jeśli ma się tyle pieniędzy co Stonesi, to wspaniały sposób pracy. Dajesz sobie tyle czasu, ile trzeba, a kiedy jesteś gotowy – nagrywasz od jednego podejścia.”

„Nie czułem się tam onieśmielony. Wszyscy czuliśmy się potrzebni. Było wesoło, Jagger wyskakiwał do klubu, by posłuchać Eddiego Jeffersona, z którym wtedy grałem, włóczyliśmy się razem. Dobrze nam było ze sobą. Trzeba by się znów spotkać, myślałem nieraz.”

„Stonesi chcieli, żebym im towarzyszył. Grałem z nimi dwa albo trzy lata. [Sugar Blue pojawia się na trzech albumach Rolling Stonesów: Some Girl [1978], Emotional Rescue [1980] i Tattoo You [1981], przypis red.] Koncertem, który najgłębiej zapadł mi w pamięć, był jeden z ostatnich koncertów Led Zeppelin. Morze ludzi ciągnęło się, gdziekolwiek zwróciłbyś wzrok.”

„Kiedy skończyłem pracować ze Stonesami, pojechałem zobaczyć się z Memphis Slimem. Miałem już wówczas na koncie własny album [Cross Roads, Europa Records, 1980]. „Slim, co powinienem teraz robić?” zapytałem. „Gdybyś był w moim wieku, powiedziałbym ci, żebyś przestał się wysilać i zaczął odcinać kupony od swojego sukcesu. Dopiąłeś swego, docenili cię, czego więcej chcieć od życia. Ale ty jesteś młody. Czas, żebyś spróbował własnych sił. Może powinieneś pojechać do Chicago? Słyszałeś o Big Walterze?” „O tak, sir” „Słyszałeś o Juniorze Wellsie? A o Careyu Bellu?”. „Tak, sir”. „A więc wracaj i ucz się od nich. Próbuj sił. Ci ludzie nauczą cię więcej o bluesowej harmonijce, niż byś przez całe życie nauczył się z płyt”. „Tak zrobię, sir” powiedziałem. I pojechałem.

20 lat w Chicago

„Nic mi o tym nie mówiąc, Memphis Slim zadzwonił do Williego Dixona. Billy Branch [harmonijkarz] opuścił właśnie skład Dixona i Memphis Slim powiedział Dixonowi, że przyjeżdżam do Chicago. Przyleciałem do Stanów i ledwo uporałem się ze znalezieniem mieszkania, odebrałem telefon od Dixona. Willie Dixon zaprosił mnie na wspólny koncert. Nie byłbym bardziej poruszony, gdyby ktoś zdzielił mnie w głowę siekierą. Pomyślcie sami, przyjeżdżam do Chicago, a tu taka niespodzianka!”

„Od Williego Dixona i innych wielkich harmonijkarzy Chicago nauczyłem się więcej, niż mogłem sobie wyobrazić. Słuchałem ich i pytałem. „Jak to, czy owo robicie?” Kiedy stajesz przed prawdziwym mistrzem, ani w głowie ci współzawodnictwo. Ośmielasz się tylko prosić o wskazówki. Walter [Horton] grał coś, a potem pytał „Słyszałeś to?” „Tak”, „W porządku. Kiedy następnym razem tu przyjedziesz, masz mi to zagrać”. O, ludzie... [śmieje się].”

„Spędziłem w Chicago dwadzieścia lat. Kiedy zacząłem grać z Williem, znałem na pamięć jego wcześniejsze nagrania. Wydawało mi się, że potrafię grać lepiej od jego harmonijkarzy. Jaki byłem wtedy młody i zarozumiały... Byłem w błędzie, kiedy myślałem, że wszystko potoczy się po mojej myśli. Nagrywaliśmy wtedy live w Europie, a ja próbowałem grać na mój własny sposób, w mojej opinii o wiele lepszy. Żeby nie przedłużać, powiem tylko, że zagrałem, tak jak wcześniej mówiłem.”

„Kiedy rozmawiałem później z Dixonem, powiedział mi: „Młody człowieku, lubię sposób w jaki grasz. Wiem, o co ci chodzi. Cenię twój kierunek, twoje pomysły. Ale kiedy grasz moją muzykę, rób to tak, jak ja powiedziałem. Gram tak dłużej, niż ty chodzisz po świecie... Kiedy ja robię swoje, ty masz kłaść rytm. Kiedy mówię „naprzód”, rób swoje, a kiedy powiem stop, wracaj do robienia rytmu. Zaufaj mi, zobaczysz, jak to wszystko razem zagra”. I tak właśnie było.

„To był pierwszy i ostatni raz, kiedy odważyłem się wyzywać mistrza. Nieźle oberwałem wtedy po głowie. Zachowujesz się jak głupek, należy ci się nauczka”. [śmieje się]

„Pojechałem do Europy i nagrywałem z Dixonem, a po powrocie zacząłem koncertować z moim własnym bandem. Moją muzyką zainteresowała się japońska wytwórnia. Zaproponowali mi kontrakt. Zgodziłem się chętnie. Alligator Records dało im licencję na sprzedawanie płyt. Nagrałem dla nich płyty Blue Blazes [1994] i In Your Eyes [1995] a Bruce Iglauer rozprowadzał je w Stanach. Sam nigdy właściwie nie nagrywałem dla Alligatora. „Alligator nie chce mnie nagrywać! Jak mogą”. [śmieje się]. Ale wiecie co, Bruce miał wtedy rację.

Życie w drodze

Ludzie nie wiedzą, co się wtedy ze mną działo, bo na jakiś czas odszedłem ze sceny. Byłem ciężko uzależniony i bliski śmierci. Wierzcie mi, za narkotyki płaci się własnym życiem, a to zbyt wysoka cena. Na szczęście matka zaszczepiła mi potężną dawkę zdrowego rozsądku. A przyjaciele wyciągnęli do mnie w potrzebie pomocną dłoń. Ale jak w przypadku każdego uzależnienia, ty sam musisz pragnąć ocalenia, nikt inny tego za ciebie nie zrobi. Udało się, o własnych siłach wydostałem się z matni, w którą się wplątałem. Posłuchajcie kawałka „Krystalline” z płyty „Code Blues”, tam o tym opowiadam.

„W tym czasie występowałem gościnnie z wieloma składami. To była ślepa uliczka. Nie mogłem grać tego, co sam czuję, a czułem jak rodzą się we mnie pomysły. Znów zacząłem komponować, a później wróciłem na scenę. Występowałem z [moją partnerką i basistką] Ilarią i kilkoma włoskimi przyjaciółmi. Z czasem sformowałem własny stały skład. Kiedy muzyka zaczęła żreć, pomyślałem, że czas wrócić do studia.”

„Muzyka, którą pragnąłem grać przekraczała bariery gatunku, szukałem więc przede wszystkim muzyków mocnych w wielu różnych stylach. To wciąż blues, ale wymagający szerokiej wiedzy. Ktoś, kto jest ortodoksyjnym tradycjonalistą, nie będzie pasował do mojego składu.”

„Przyszedł więc czas na nagrywanie. Większość wytwórni chce, żebyś robić to, co chcą i w sposób, w jaki chcą. A ja mam alergię na cudze rozkazy, kiedy wiem, co chcę robić. Dziś sam produkuję swoje płyty. Moja muzyka odzwierciedla to, co czuję. Jeśli sam nie mogę sprawować kontroli nad tym, co robię, nie chcę się pod tym podpisywać, z wyjątkiem może sytuacji, w których występuję gdzieś gościnnie. Nie wierzę, że ktoś może wiedzieć lepiej, jak mam grać moją własną muzykę. „Jestem bardzo dumny z pracy jaką w nie włożyliśmy [w płyty Code Blues i Threshold]. Próbujemy tak długo, aż dobrze zabrzmi. A kiedy już zabrzmi, to się czuję. Nagrywanie jest jak zdobywanie twierdzy, kiedy atakuje się wytrwale z wielu stron, w końcu znajdzie się słaby punkt i przedrze się do samego jej serca.”

„Jesteśmy stale w drodze. Mamy dwa domy na kółkach, jeden we Włoszech, a drugi tu, w Stanach. Pracujemy nad nowym materiałem i przygotowujemy się do wejścia do studia. Mamy zamiar nagrać nowe rzeczy. Kocham podróże. Po co płacić czynsz za dom, którego prawie nie oglądasz? To co najbardziej lubię w moim mobilnym domu, to fakt, że mogę zmieniać ogród na nowy, ile razy przyjdzie mi na to ochota.”

„Nie obawiam się o przyszłość. Ludzie zawsze będą potrzebować ulgi i energii, jaką niesie muzyka. Jak mawiała moja mama: „Tak długo, jak będziesz miał coś dobrego, ludzie to kupią” [śmieje się]

tłum. by_ingeborg

http://www.livingblues.com
 [0] komentarzy    skomentuj  
<< (1 dokumentów/strona 1 z 1/dokumenty 1-1) >>
 
  kalendarium  
Dziś jest: 2024-04-25
101 lat temu...
1923.04.25 W Indianoli w stanie Missisipi ur. się Albert King, jeden z największych współczesnych gitarzystów bluesowych. Zmarł 21 listopada 1992 r.

106 lat temu...
1918.04.25 W Newport w stanie Virginia urodziła się Ella Fitzgerald, jedna z największych śpiewaczek w historii jazzu.
 
  reklama  
 
  szukaj  


[również w treści]
 
 
  logowanie  

Nie jesteś zalogowany/-a

login: 

hasło: 




Nie pamiętam hasła

Zarejestruj się

 
  reklama  
 
  najnowsze  
Powered by PHP, Copyright (c) 2007-2024 ..::bestyjek::..