reklama  
 
  play  
Piątek, 26 Kwietnia w Radio Derf
 Playlista   Pomoc   Parametry Play
Bluesdelta
Play
Jazz
Play
Blues Standards
Play
Soul
Play
Bluesrock
Play
Polski blues
-=-=-=-=-=-                    FROM MEMPHIS TO NORFOLK – ZBIÓR ARTYKUŁÓW PRZEDSTAWIAJĄCYCH SYLWETKI WCZESNYCH BLUESMANÓW Z DELTY MISSISIPI, ZAPRASZAMY DO LEKTURY !!!                    -=-=-=-=-=-                    
  
NOWOŚĆ : The Brothers - March 10, 2020 Madison Square Garden (Live) (2021) 4 CD



NOWOŚĆ : Buddy Guy - [2022] - The Blues Don`t Lie



NOWOŚĆ : Buddy Guy - [2022] - The Blues Don`t Lie







Bluesdelta
  Aktualnie: "Sonny Terry&Brownie McGhee - Back To New Orleans - I Know Better"
Jazz
  Aktualnie: "Corea, Chick&Hancock, Herbie - An Evening With Chick Corea and Herbie Hancock - Bouquet"
Blues Standards
  Aktualnie: "Willie Dixon - I Am the Blues - Back Door Man"
Soul
  Aktualnie: "Erykah Badu - Mama`s Gun - Kiss Me On My Neck"
Bluesrock
  Aktualnie: "Eric Clapton - Eric Clapton`s Crossroads Guitar Festival 2019 (Live) (Live) - Layla (with John Mayer&Doyle Bramhall II) (Live)"
Polski blues
  Aktualnie: "Adam Kulisz - Bluesletter - Kulisz, tak sie nazywam"
 
  menu  
aktualności
artykuły
download
festiwale
forum
From Memphis to Norfolk
galeria
koncerty
kontakt
linki nadesłane
o Radio Derf
reklama w Radio Derf
reportaże i wywiady
transmisje live
 
  reklama  
 
  partnerzy  
 
  odwiedzający  
 Wizyty:
start: 2007-07-03
 [14976663]  Wizyt łącznie
 [1131]  Wizyt dzisiaj
 
  reklama  
 
  reklama  
 
  statystyki  
 [291]  Zarejestrowanych użytkowników
 [0]  Zalogowanych

 [650]  Aktualności

 [7]  Koncertów
 [0]  Nieopublikowanych
 [7]  Archiwalnych

 [93]  Galerii

 [18]  Linków

 [0]  Postów RD

 [55]  Reportaży/Relacji

 [3]  Forum

 [120]  Tematów forum

 [2449]  Postów forum
 
  reportaże i wywiady  
<< (1 dokumentów/strona 1 z 1/dokumenty 1-1) >>
BLUESROADS 2010 cz.1 
Autor: administrator, 2010-05-28 22:20:01
BLUESROADS 2010 cz.1

Za nami I Studencki Festiwal Muzyki Bluesowej BLUESROADS.

Kończy się właśnie finałowy koncert Keitha Dunna. Za chwilę w kościele św. Stanisława Kostki na krakowskich Dębnikach rozpocznie się msza gospel, a na rynku, w Harrisie, wystąpi z akustycznym projektem Łukasz Wiśniewski. Klub Żaczek, który gościł dziś Dunna, długo jednak nie opustoszeje. Trudno wyjść, kiedy w uszach wciąż brzmią dźwięki bluesa i tyle jest do powiedzenia. Ludzie opadają na krzesła, ocierają pot z czoła, tańczyli dziś cały wieczór. Wielu podchodzi z gratulacjami do dyrektora festiwalu, Bartka Stawiarza. Był tu od wczesnego rana, doglądał przygotowań do koncertu. Dopiero teraz, kiedy napięcie nieco zelżało, pozwala sobie na chwilę wytchnienia. Stoi w głębi sali, oparty o filar, czujnie spogląda na salę. Widać, że jest szczęśliwy.

Jesteśmy w Krakowie od piątku. Trzy kolejne dni festiwalu obfitowały w wydarzenia. Ranki spędzaliśmy w Instytucie Muzykologii przyglądając się warsztatom, z wybiciem południa wracaliśmy do kampusu uniwersyteckiego, gdzie w Klubie Żaczek do późnej nocy grało się bluesa. Wiele się przez te dni działo, z konieczności ograniczę się więc do tego, co najgłębiej mnie poruszyło. Wierzę, że słuchacze wybaczą mi ten subiektywny wybór.

BLUESROADS to festiwal organizowany przez młodych i dla młodych. Czuć to było na każdym kroku. Choć na koncertach nie brakowało i starszej publiczności, dominowali studenci krakowskich uczelni. Jest ich w Krakowie przeszło 200.000. Dla wielu z nich blues był wcześniej obcym pojęciem, ale już pierwszego wieczoru skandowali głośno imię Roberta Johnsona. Codzienne obcowanie z kulturą uczyniło ich otwartymi na nowe prądy. „Wyobrażacie sobie? Wiwatowali na dźwięk imienia Johnsona!” – nie posiadał się z radości jeden z muzyków, ciągnąć Naczelnego za rękaw za kulisami.

Na sali panowała radość, nie było alkoholu, ani awantur, a jednak czuło się swobodną atmosferę juke-jointu. Studenci reagowali na bluesa impulsywnie, gorąco. Robert Johnson musiał uśmiechać się z góry, widząc, jak cała sala tańczy w rytm jego muzyki. Jeśli ktoś wątpił, że blues to muzyka żywa, tej nocy musiał wyzbyć się reszty uprzedzeń.

Trud otwarcia wieczornego koncertu wziął na siebie Robert Lenert, któremu asystował tego wieczoru Kuba Chmiel. Zadanie niełatwe, tym bardziej, że Los Agentos zdecydowali się zaprezentować materiał z autorskiej płyty „Afrykański śnieg”, stanowiący pewne wyzwanie dla zebranej w Żaczku publiczności. Kolejny koncert rozgrzał ją już jednak do czerwoności. Na scenie stanęli Łukasz Wiśniewski i krakowska grupa Blue Machine. „Byliśmy głodni grania, energia nas rozsadzała. Czuliśmy, że ten wieczór będzie nasz” – opowiadali później. I tak rzeczywiście było.

Łukasz wszedł pięknym, mocnym riffem, znakomicie dozując napięcie. Towarzyszyła mu ognista linia gitary Piotra Grząślewicza i stabilna sekcja rytmiczna. Kiedy z błyskiem w oku śpiewał pierwsze nuty „Howlin’ For My Baby”, sala szalała. Blue Machine wybrali na tę noc gorącego, elektrycznego bluesa Juniora Wellsa i Jamesa Cottona, przypomnieli złote lata Temptation i Howlin’ Wolfa, Roberta Johnsona i Sona House’a. Wszystko w autorskich aranżacjach, daleko wykraczających poza utarte schematy.

Czuć było w tej muzyce oddech i wielką swobodę. Łukasz już wcześniej dał się poznać jako utalentowany harmonijkarz, teraz w dodatku znacząco rozwinął się wokalnie, wyrastając na jedną z najciekawszych postaci młodego pokolenia. Śpiewając bawi się głosem, nasyca go uczuciami, atakuje i umyka. Warto było posłuchać go w klasyce Chicago. Słowa Wellsa czy Cottona wydawały się napisane dla niego. Trudno było nie śmiać się i nie wiwatować, kiedy z przekornym uśmiechem i młodzieńczą swadą na poły skarżył się, a na poły chwalił słuchaczom: „I was drinkin’ all night!”

Kiedy umilkły ostatnie dźwięki chicagowskiego bluesa na scenę wyszedł Romek Puchowski. Przez chwilę niepokoiłam się, jak wirtuoz gitary grający solo, a w dodatku sięgający po tak wysublimowany repertuar, jak Romek, poradzi sobie z przejęciem sceny po – było nie było - młodzieżowym bandzie, występującym w dodatku na własnym podwórku. Wystarczyło kilka sekund, żebym zawstydziła się swoich wątpliwości. Już po pierwszych taktach „Ramblin’ On My Mind” pod scenę wrócili tancerze.

Nie potrafię wyobrazić sobie miejsca, w którym Romek nie czułby się swobodnie, ani publiczności, której nie potrafiłby podbić. Jest nastolatkiem wśród nastolatków i koneserem wśród koneserów, ale przede wszystkim, i zawsze, sobą. Gra z niewymuszoną swobodą, pełnie, pięknie. Muzyka wydaje się być dla niego tak naturalna, jak oddychanie, a każdy występ staje się niepowtarzalnym aktem artystycznym.

Trudno przecenić tą świeżość, zwłaszcza w konfrontacji z muzykami, którzy koncert za koncertem kopiują ten sam schemat. Koncert powielany, przewidywalny, być może sprawdza się w trasie, ale z czasem nuży, podobnie jak nazbyt wiele razy powtarzana anegdota.

Fakt, że tego wieczoru muzycy stanęli przed równie świeżą, jak krakowska, publicznością był dla nich niemałym wyzwaniem. Nie pomagała magia nazwiska. Słuchaczy trzeba było oczarować, porwać ich do tańca. A jeśli tańczyli, wiadomo było jedno – blues ich oczarował.

Romek Puchowski nie byłby oczywiście sobą, gdyby nie zakończył wieczoru swawolną improwizacją. Kiedy temperatura na sali sięgała już wrzenia, odrzucił gitarę i zaczął rapować, rozwijając surrealistyczną opowiastkę o podróży pociągiem przez tonący w falach Kraków. Wychodziłam z sali dobrze po północy, nucąc pod nosem za Romkiem „Konduktor, duktor, duktor oryginalny, konduktor, duktor, duktor nienormalny”.

„Śpijcie sucho!” pożegnał nas ze sceny.

c.d. wkrótce

by_ingeborg
foto by Piotr Zygmunt
 [0] komentarzy    skomentuj  
<< (1 dokumentów/strona 1 z 1/aktualnie 1-1) >>
 
  kalendarium  
Dziś jest: 2024-04-26
98 lat temu...
1926.04.26 W Blackville w Pd. Karolinie ur. się J.B. Hutto, jeden z największych gitarzystów elektrycznych chicagowskiego bluesa. Zmarł 12.06.1983 r.

40 lat temu...
1984.04.26 W Hollywood na Florydzie zmarł William ''Count'' Basie, lider jednego z najsławniejszych big-bandów w historii jazzu.
countbasie.com

138 lat temu...
1886.04.26 w Columbus w Georgii ur. się Ma Rainey (Gertrude Pridgett), jedna z największych wokalistek wczesnego bluesa i pierwszych czarnoskórych śpiewaczek, które podbiły amerykański rynek płytowy. Zm. 22.12.1939.

109 lat temu...
1915.04.26 we Frayser, MS, ur. się Johnny Shines, jeden z ostatnich gitarzystów Delty, mistrz Johnny'ego Wintera i Floyda Jonesa.
 
  reklama  
 
  szukaj  


[również w treści]
 
 
  logowanie  

Nie jesteś zalogowany/-a

login: 

hasło: 




Nie pamiętam hasła

Zarejestruj się

 
  reklama  
 
  najnowsze  
Powered by PHP, Copyright (c) 2007-2024 ..::bestyjek::..