reklama  
 
  play  
Czwartek, 25 Kwietnia w Radio Derf
 Playlista   Pomoc   Parametry Play
Bluesdelta
Play
Jazz
Play
Blues Standards
Play
Soul
Play
Bluesrock
Play
Polski blues
-=-=-=-=-=-                    FROM MEMPHIS TO NORFOLK – ZBIÓR ARTYKUŁÓW PRZEDSTAWIAJĄCYCH SYLWETKI WCZESNYCH BLUESMANÓW Z DELTY MISSISIPI, ZAPRASZAMY DO LEKTURY !!!                    -=-=-=-=-=-                    
  
NOWOŚĆ : The Brothers - March 10, 2020 Madison Square Garden (Live) (2021) 4 CD



NOWOŚĆ : Buddy Guy - [2022] - The Blues Don`t Lie



NOWOŚĆ : Buddy Guy - [2022] - The Blues Don`t Lie







Bluesdelta
  Aktualnie: "Skip James - Martin Scorsese Presents The Blues - Motherless And Fatherless"
Jazz
  Aktualnie: "Walk Away - Changes - Secret Heart"
Blues Standards
  Aktualnie: "Eric Clapton - Just One Night (1) - All Our Past Times"
Soul
  Aktualnie: "Aretha Franklin - Queen of Soul - Vol. 1 - Prove It"
Bluesrock
  Aktualnie: "Joe Bonamassa - Live at Carnegie Hall An Acoustic Evening - The Rose"
Polski blues
  Aktualnie: "J.J. Band - Searching for the Blues - Searching for the Blues"
 
  menu  
aktualności
artykuły
download
festiwale
forum
From Memphis to Norfolk
galeria
koncerty
kontakt
linki nadesłane
o Radio Derf
reklama w Radio Derf
reportaże i wywiady
transmisje live
 
  reklama  
 
  partnerzy  
 
  odwiedzający  
 Wizyty:
start: 2007-07-03
 [15021970]  Wizyt łącznie
 [46438]  Wizyt dzisiaj
 
  reklama  
 
  reklama  
 
  statystyki  
 [291]  Zarejestrowanych użytkowników
 [0]  Zalogowanych

 [650]  Aktualności

 [7]  Koncertów
 [0]  Nieopublikowanych
 [7]  Archiwalnych

 [93]  Galerii

 [18]  Linków

 [0]  Postów RD

 [55]  Reportaży/Relacji

 [3]  Forum

 [120]  Tematów forum

 [2449]  Postów forum
 
  reportaże i wywiady  
<< (1 dokumentów/strona 1 z 1/dokumenty 1-1) >>
JIMIWAY 2010
Autor: administrator, 2010-11-09 01:09:09
JIMIWAY 2010

Kolejną XIX edycję organizowanego w Ostrowie Wielkopolskim JIMIWAY BLUES FESTIVAL mamy już za sobą. Nowe, odremontowane OCK, czyli Ostrowskie Centrum Kultury wydaje się być doskonałym miejscem do organizowania tego typu imprezy.

Widać było, że organizatorzy zrobili wszystko, aby zadowolić fanów bluesa, którzy jak co roku zjechali do Ostrowa z całej Polski (i nie tylko). Goście odwzajemnili się organizatorom wykupując wejściówki już na kilka tygodni przed imprezą. Wszystkie miejsca na sali koncertowej były zajęte, fani przesiadywali na schodach i w każdym wolnym miejscu. Nie przeszkadzało to w odbiorze muzyki, gdyż dobra akustyka wyremontowanej sali sprawiała, że wszędzie było bardzo dobrze słychać.

Zanim przejdę do samych koncertów kilka słów o samym OCK i miejscach dostępnych w czasie koncertów.
Duży hol, dzielący salę koncertową od kawiarni, był miejscem wystawy fotograficznej, rozmów i towarzyskich spotkań. Brakowało tam moim zdaniem foteli lub kanap, na których można byłoby posiedzieć dłużej i wygodniej rozmawiać. Odciążyłoby to kawiarnię, w której również wiele się działo. Kawiarnia to spore, podłużne pomieszczenie z barem (z umiarkowanymi cenami jak na tego rodzaju imprezy) i niewielką sceną – miejscem koncertów akustycznych. Tuż przy niej znalazł się wielki ekran, na którym goście mogli śledzić, co działo się aktualnie na sali koncertowej.

Festiwal otworzył przywitany gorącymi brawami Benedykt Kunicki, dyrektor i twórca ostrowskiego festiwalu. Wraz z zespołem wykonał hymn festiwalu, nieśmiertelne „Who Knows” Jimiego Hendrixa, które od lat otwiera festiwal.

Pierwszym zespołem, który w piątkowy wieczór wszedł na scenę był Outsider Blues. Zespół zaprezentował jak zwykle różnorodny repertuar. Rozpoczęto od utworu „Ona poszła inną drogą” Tadeusza Nalepy, w którym gitarowymi możliwościami zabłysnął Jacek Sztympa grając slidem. Następnie zespół przedstawił program, w którym bogato aranżowane standardy i własne utwory jak „Ruda kotka” czy „Pójdę z Tobą” , sąsiadowały się z akustyczną grą na gitarze i harmonijce Jacka Sztymmy i z utworami z repertuaru Stevie Ray Vaughana (kunszt wokalny zaprezentowała w nich wokalistka zespołu Marlena Sztympa).
Pierwszy wykonawca nie ma zwykle łatwego zadania – ludzie nie są jeszcze rozgrzani, a publiczność dopiero się zbiera, Outsider Blues sprostał jednak zadaniu, pokazując jednocześnie jakie nurty będą w tym roku preferowane.

Po zespole Jacka Sztympy na scenę wszedł Bogdan Szweda z zespołem Easy Rider.
Od pierwszych dźwięków utworu „La Femme Defendue” wiadomo było, że mamy do czynienia z „niezawodną maszyną”, która przez następną godzinę będzie „pędziła” po scenie wciągając publiczność w rytm ostrego boogie. Wspaniała gra całej formacji, ze znakomitymi solówkami i wokalem Bogdana Szwedy i niezawodnym Andrzejem Wodzińskim, ich fantastyczne dialogi gitarowe w utworach takich jak „I`m In the Mood” „Midnight Walk” czy „Crazy About You Baby” nie pozwalały usiedzieć spokojnie.

Rozgrzana publiczność pożegnała zespół owacjami. Po Easy Rider na scenę wyszło dwóch młodych ludzi z... kanapą. W ten sposób swój występ duet rozpoczęli Przytuła & Kruk. Muzycy usiedli po przeciwnych stronach kanapy, wprowadzając publiczność w inne czasy i klimaty. Słuchając magicznych dźwięków gitary dobro Kruka oraz zawodzenia w stylu „blue devils” po kilku minutach poczułem się jak w Delcie Mississippi. Posługując się głosem, gitarą, harmonijką, no i „kanapą” potrafili podzielić się tym, co w bluesie istotne - prawdziwymi emocjami.
Spontaniczna gra duetu i bardzo osobiste interpretacje tradycyjnych pieśni zachwyciły publiczność. Pamiętam występ Przytuły i Kruka z ubiegłorocznej Rawy i muszę przyznać, że zespół zrobił ogromne postępy. W nocnej rozmowie gitarzysta duetu Tomek Kruk przyznał, ze największym problemem jest obecnie wielka odległość, jaka dzieli obu muzyków.

Trudno było publiczności pożegnać zespół, lecz nieubłaganie zbliżał się czas występu gwiazdy wieczoru - Shermana Robertsona.
Z pewnym dystansem podchodziłem do jego muzyki, ale koncert, jakiego wysłuchałem diametralnie zmienił moją opinię o Shermanie. Robertson to nie tylko znakomity gitarzysta i charyzmatyczny wokalista, ale i niezły showmen. Siedziałem zasłuchany w każdy dźwięk, chłonąc potężną dawkę elektrycznego R&B połączoną z elementami soulu, funky i teksasu. Perfekcyjna gra sekcji ze świetnymi solówkami Shermana i łagodnym Hammondem w tle przenosiły publiczność w inny świat. Muzycy rozgrzali publiczność „Shake, Rattle & Roll”, by po chwili rozkołysać ją utworem „I’m Losing You”.

Wieczór zakończyłem w kawiarni przed telebimem – warto było zawczasu zająć dobre miejsce przed zbliżającym się jamem. Ludzie, których mijałem w skupieniu chłonęli muzykę Shermana. Był to niezapomniany koncert i znakomite zakończenie pierwszego wieczoru festiwalu. Druga część występu odbyła się już na jamie, było to inne granie, bardziej luźne, bliższe publiczności, lecz również znakomite.

Ku mojemu zdziwieniu, choć główny koncert jeszcze się nie zakończył kawiarnia wypełniła się po brzegi. Po krótkich przygotowaniach jam zaczął się subtelną grą Oskara Kunickiego - znakomitego gitarzysty z Ostrowa, który wraz z muzykami z Blues Doctors rozgrzewał festiwalową publiczność. Z czasem muzycy zaczęli zmieniać się przy instrumentach, w gwarze jaki panował w kawiarni trudno było im jednak dotrzeć do słuchaczy, często zresztą rozmowy z muzykami i znajomymi były tak interesujące, że zapominało się o muzyce. Cóż, taki urok jam sessions. Znakomity jam trwał aż do rana.

Drugi wieczór festiwalu otworzył zespół Blues Flowers – a wraz z nimi oczywiście Jaromi Drażewski. Teksty Jaromiego, jego specyficzny humor, styl i interpretacja ogromnie spodobały się publiczności. Goście pragnęli bawić się w rytmie bluesa i gorąco przyjęli autorskie utwory Blues Flowers: „Zła kobieta”, „Proszę księdza” czy też „Bębenek”. Mnie osobiście muzyka jednak nie wciągnęła, podobnie jak drugi w kolejności występ zespołu Teksasy. Choć zespół określa swoją muzykę jako boogie blues, zaserwował nam raczej dużą dawkę rocka z elementami bluesa. Mimo to występ najwyraźniej wciągnął publiczność, a utwory „Głowa mnie boli”, „Hej słodka”, „Czas mija”, czy „Mówię, nie budź nie” spotkały się z przychylnym przyjęciem. Osobiście potraktowałem oba występy luźno, czekając na kolejny występ.

Romek Puchowski. Rewelacja. Swoją osobowością, swoim głosem, mając do dyspozycji gitarę dobro, która w jego rękach oddaje znaczenie tego słowa, przekonał publiczność do swojej wizji i interpretacji bluesa. Wyczucie atmosfery, doskonały kontakt z publicznością i szacunek dla niej sprawi, że Romek na koncercie daje słuchaczom siebie całego. W czasie rozmowy z Romkiem podczas nocnego jamu, miałem możliwość poznać go od innej strony – duchowej. To wspaniały, bezpośredni człowiek, szczery zarówno na scenie, jak i poza nią. Przygotowany był tego wieczoru na dłuższe granie, lecz reżim czasowy nie pozwolił na przedłużenie występu.
Romek grał i śpiewał świetnie, nie nadużywał efektów, ani dźwięków. W pamięć zapadła mi zwłaszcza rewelacyjna interpretacja Voodoo Child zagrana na gitarze dobro, równie udana była zresztą interpretacja „Me And The Devil Blues” i „The Rainbow”.

Szkoda było rozstawać się z Romkiem Puchowskim, przyszedł jednak czas na bohatera festiwalu. Nadchodził Joe Louis Walter ze swoim bandem.
Joe Louis Walter, Amar Sundy i Muralli Coryell – trzech gitarzystów o wielkim talencie i charyzmie. Po wysłuchaniu ich koncertu można śmiało powiedzieć, że każdy z nich mógłby być gwiazdą bluesowego festiwalu. Choć bohaterem tegorocznego Jimiwaya był z pewnością Walker, pozostali dwaj gitarzyści ogromnie wzbogacali występ. Trudno zapomnieć „rozmowy-dialogi” na dwie i trzy gitary. Na ostrowskiej scenie akompaniowali im Henry Oden na basie i Dorian Randolph na perkusji.
Wrażenia - najważniejsze, co zostaje w pamięci – niesamowite. Koncert utkwił zapewne w pamięci każdego bluesfana obecnego na festiwalu.

Nie sposób zapamiętać tytułu wszystkich utworów granych tego wieczoru przez Walkera. Szczególne wrażenie pozostawił na mnie utwór zapowiedziany przez Walkera słowami: „Tu jest Jimiway Festiwal, to wykonam pieśń o mnie i o Jimim”. Wspólnie z Coryellem zagrali „In the Room with Jimi”, wplatając w niego fragment „Machine Gun” Jimiego. Wspaniała gra Murali Coryella nie była dla nas zaskoczeniem, jest on przecież synem znakomitego gitarzysty jazzowego – Larry’ego Coryella.
Trudno zapomnieć również pojedynek Walkera z Amarem Sundym w genialnym „The Same Old Blues”, Amar Sundy to zresztą osobny rozdział i muzyk, którego gorąco polecam.

Czas płynął tego wieczoru stanowczo zbyt szybko. Trudno było rozstawać się z salą koncertową, ale festiwal jeszcze się nie skończył. W kawiarni rozpoczynał się właśnie jam, na którym wystąpili wszyscy muzycy z zespołu Walkera. Pierwsze skrzypce grał, jak i poprzedniej nocy, Amar Sundy. Jam session to granie na luzie, bez ograniczeń czasowych, w nietypowych składach (Jacek Jaguś zagrał tego wieczoru na perkusji). Warto było zostać do rana słuchając muzyki, rozdyskutowanych i roztańczonych fanów.

Jimiway 2010 dobiegł końca. Tegoroczna edycja należała moim zdaniem do najbardziej udanych, zarówno ze względu na dobór wykonawców polskich, jak i obecność wybitnych gitarzystów (szczególnie cenię bluesową gitarę).

Podziękowania dla Dyrektora Festiwalu Benedykta Kunickiego, Towarzystwa Adoracji Bluesa i Rocka, jak i również dla władz miasta i wszystkich pracowników Ostrowskiego Centrum Kultury.

text: Jerzy
foto: Przemek Kokot http://www.pkokot.com
 [0] komentarzy    skomentuj  
<< (1 dokumentów/strona 1 z 1/aktualnie 1-1) >>
 
  kalendarium  
Dziś jest: 2024-04-25
101 lat temu...
1923.04.25 W Indianoli w stanie Missisipi ur. się Albert King, jeden z największych współczesnych gitarzystów bluesowych. Zmarł 21 listopada 1992 r.

106 lat temu...
1918.04.25 W Newport w stanie Virginia urodziła się Ella Fitzgerald, jedna z największych śpiewaczek w historii jazzu.
 
  reklama  
 
  szukaj  


[również w treści]
 
 
  logowanie  

Nie jesteś zalogowany/-a

login: 

hasło: 




Nie pamiętam hasła

Zarejestruj się

 
  reklama  
 
  najnowsze  
Powered by PHP, Copyright (c) 2007-2024 ..::bestyjek::..